- Nadaję na awaryjnym kanale. Dojeżdżam do Atlanty autostradą nr 85. Czy ktoś mnie słyszy? Odbiór. Czy ktoś mnie słyszy?
Cała zebrana grupa od bardzo dawna nie miała żadnej nadziei, że ktoś odezwie się przez radio. Ale w końcu to usłyszeli. Słaby, przerywany głos, dochodzący z głośnika. Młoda brunetka była pierwszą osobą, która podbiegła do krótkofalówki i wzięła ją w rękę. Miała na sobie czarne, obcisłe dżinsy i ciemno niebieską koszulkę z długimi rękawami i rozpięciem pod szyją na guziki. Szybko się odezwała.
- Halo?
- Czy ktoś mnie słyszy?
- Tak. Słyszę. Odbiór. - odpowiedziała niemal od razu. Podszedł do niej Dale wraz z Amy. Mężczyzna był starszy o siwej brodzie i brązowych oczach. Wcale nie wysoki. Na sobie miał biały podkoszulek i koszulę hawajską. Na głowie za to nosił czapkę. Amy była bardzo młoda. Młodsza od brunetki. Długowłosa blondynka o niebieskich oczach. Miała różowy podkoszulek z czarnymi gwiazdkami i czarne spodnie.
- Czy ktoś mnie słyszy? Odbiór. - Lana spojrzała na starszego mężczyznę i pokręciła głową, przecząco. - Nadaję na kanale awaryjnym. Dojeżdżam do Atlanty autostradą nr 85. Jeżeli ktoś mnie słyszy, proszę odpowiedzieć.
- Jesteśmy na przedmieściach. - Amy wzięła krótkofalówkę od kobiety i zaczęła mówić, ponieważ Lana już straciła nadzieję na połączenie. - Cholera... Halo? Halo.
- Nie słyszał. - powiedziała do niej dziewczyna. - Nie mogłam go ostrzec.
- Próbujcie. - powiedział Dale do dziewczyn. Lori, która była starsza od Lany, podeszła do nich wraz z Shanem. Lori miała długie ciemne włosy i ciemne oczy. Na szyi naszyjnik z serduszkiem i niebieską koszulkę na ramiączkach. Shane był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną. Miał kręcone, ciemne włosy i orli nos. Dale zwrócił się do niego. - Ty znasz się na tym najlepiej.
- Halo? Jesteś na antenie? - zapytał Shane, biorąc do dłoni krótkofalówkę i spojrzał na Lanę. - Tu funkcjonariusz Shane Walsh do nieznanej osoby, odbiór. - poczekał chwilę - Nie ma go.
- Czyli są inni. - oznajmiła Lori - Nie tylko my.
- Wiedzieliśmy. - odpowiedział jej - Dlatego mamy włączone radio.
- I tak nic to nie daje. - powiedziała Lana i spojrzała na Shane'a. - Mówiłam od tygodnia, aby postawić znaki na drodze i ostrzegać ludzi przed miastem.
- Oni nie mają pojęcia, w co się pakują. - stwierdziła Amy, zgadzając się z Laną.
- Nie mieliśmy czasu. - odpowiedział Shane, wstając z krzesełka. Był zirytowany kobietami, które ciągle na niego naciskały.
- Musimy znaleźć czas. - oznajmiła Lori.
- I kogo tam wyślemy? - zapytał Dale.
- Mnie. - odpowiedziała Lana, wzruszając ramionami. - Daj mi auto.
- Wiesz, że nikt nigdzie sam nie idzie. - powiedział Shane.
- Pójdę z nią. - stwierdziła Lori.
- Nie. - odparł Shane, już mocno zniecierpliwiony i ramiona mu opadły.
- Tak jest. - wtrąciła oburzona Lori i odeszła od nich. Shane poszedł za nią, aby porozmawiać, a za nimi od razu ruszył Carl, syn Lori.
- Carl! - Lana go zawołała, wiedząc, że Shane i Lori muszą porozmawiać. - Chodź. Skończymy razem twoją pracę.
Nie minęło dużo czasu, kiedy Lori usiadła obok Lany i swojego syna przy prowizoryczny ognisku. Amy podeszła do nich, trzymając czerwone wiaderko.
![](https://img.wattpad.com/cover/320660713-288-k511526.jpg)
CZYTASZ
The Walking Dead • Daryl Dixon
Fanfiction"Sposób na przetrwanie - milczenie. Sposób na życie - przetrwanie. Sposób na milczenie - śmierć." Barbara Rosiek, Pamiętnik narkomanki