XXXIV

261 8 0
                                    

- Miałeś rację. - powiedział czarnoskóry przyjaciel Ricka. Lana dowiedziała się, że ma na imię Morgan i uratował go na samym początku. Siedzieli przy stole i Morgan wraz z Darylem jedli posiłek jaki im przygotowała. - To nie koniec.

- Porozmawiamy jutro. - oznajmił Rick. - Posłuchaj... Nie będę już ryzykować.

- I nie powinieneś. - odpowiedział mu Morgan.

•••

- Widziałem to wcześniej z moją grupą. - powiedział Heath. Mieszkaniec Aleksandrii - Gdy robiliśmy pierwsze zwiady terenu. Na dole znajdował się obóz. Ludzie ciężarówkami zablokowali wejścia, gdy zaczęło robić się niewesoło. Nie przeżyli. Przemienili się. Było ich z tuzin.

- Nikt tam nie wrócił? - zapytała Maggie.

- Stolica... Oraz warte uwagi miasta są w innym kierunku. A mnie nie kręcił piknik w obozie, w którym ludzie się pozjadali.

- Odgłosy trupów przyciągnęły kolejnych. - dodała Lana, wyjaśniając stado w dolinie.

- A my mamy kłopot. - oznajmił Rick - Mam pomysł. Jest ryzykowny, ale trupy już się wydostają. Ciężarówka nad urwiskiem, w każdej chwili może się zsunąć. Wystarczy jeden dzień opadów. Trupy ruszą na wschód. Wszystkie. Prosto na nas. To tylko kwestia czasu. Tak będzie. Dlatego nie możemy zwlekać.

- To... - zaczęła Carol - Brak mi słów. Przerażające. Wszystko... Ale nie mamy wyjścia.

- Może mamy. - odezwał się mężczyzna z tłumu. Krótko ścięty w koszuli w kratę. Należy wzmocnić słabe punkty. Mogę sporządzić plany. Pracowałem z Ragem nad murem. W ekipie budowlanej. To bezpieczniejsze.

- Nawet jeśli, to odgłosy trupów z każdym dniem przyciągają kolejnych. - odpowiedział Rick - Wyjścia nic nie zmienią.

- Zrobimy, jak mówi Rick. - oznajmiła Deanna, ciągle wpatrzona przez okno. - Zrealizujemy jego plany.

- Tak jak mówiłem. - zaczęła Rick - Daryl ich odciągnie.

- Ja też. - stwierdziła Sasha. - Pojadę obok niego autem. Nie może być sam. Będę ich kierować, a Daryl popędzać.

- Pojadę z nią. - powiedział Abraham - To zbyt długa droga jak na samotną wyprawę.

- Dobrze. Mamy dwie drużyny. - mówił Rick. - Po obu stronach lasu będą pomagać w zapanowaniu nad stadem. Potrzebujemy też obserwatorów. Rosita, Lana i Spancer. Ich nie liczę. Kto się zgłasza?

- Ja. - zgłosiła się Michonne.

- Wchodzę. - oznajmił Glenn.

- Też chcę pomóc. - Gabriel podniósł dłoń do góry.

- Nie. - Rick od razu go uciszył - Ktoś jeszcze? Potrzeba więcej ludzi.

- Musi być inne wyjście. Nie zdołamy kontrolować tylu trupów.

- Już mówiłem. Trupy podążają za tym co je przyciąga. Tak załatwimy je wszystkie. - wyjaśnił Rick.

- Mamy ci wierzyć na słowo? Wszyscy mamy robić, co powiesz, po tym jak...

- Po czym? - zapytał, kiedy wszyscy ucichli.

- Po tym jak, krzycząc wymachiwałeś bronią do ludzi. Po tym jak zastrzeliłeś człowieka. Po tym...

- Dość! - Deanna go uciszyła.

- Ja to zrobię. - zgłosił się Heath.

- Ja też.

The Walking Dead • Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz