XLV

202 9 0
                                    

Lana w nocy zamknęła oczy tylko na chwilkę. Nagle poczuła się okropnie źle. Metaliczny posmak w buzi. Od razu wstała i pobiegła do łazienki. Tam zwymiotowała.
Kiedy tylko się wyspokoiła, pobiegła do Tary. Nie chciała jej budzić, więc po prostu weszła do jej domu i zaczęła szukać w zapasach Denise testu. Znalazła. Zabrała go i w ciszy wróciła do siebie.
Weszła do łazienki i zrobiła go. Odłożyła ostrożnie na blacie przy umywalce i czekała. Zakryła go w końcu jakimś pudełkiem jaki znalazła i usiadła na wannie. Sekunda za sekundą. Pocierała dłonie i skubała skórki. Nagle wstała, kiedy stwierdziła, że to już czas. Jednym szybkim ruchem ściągnęła pudełko i spojrzała na wynik. Pozytywny.

Lana nie mogła już zasnąć tej nocy. Cały czas się przewracała z kąta w kąt i zaczęła płakać. W końcu wyszła po cichu z domu i poszła zobaczyć na wartę. Spojrzała na samochód przed bramą. Wtedy coś do niej trafiło. Rick wiedział, że Lana nie odpuści. I nie odpuściła. Nie zamierzała. Przypomniała sobie co zrobiła jej siostra.

Podczas zmiany warty zabrała samochód i odjechała. Nie wiedziała, gdzie znajduje się Negan, więc musiała znaleźć inne miejsce. Pojechała na w Wzgórze. Trochę dalej od niego zaparkowała. Dalej poszła pieszo. Schowała się w krzakach i czekała. Wybrała dobry dzień, ponieważ Zbawcy wjechali na teren Wzgórza. Widziała tam Jezusa i Gregory'ego z Samsonem. Nigdzie nie było Negana.
Zaczęli się zbierać. Wybrała idealną ciężarówkę i wpakowała się tam, kiedy nikt nie patrzył. Schowała się za kartonami. Nagle ktoś wskoczył do środka. Spojrzała na Jezusa, który napił się alkoholu i później go wylał. Spojrzał na nią przerażony, że go zauważyli. Patrzyli na siebie chwilę w ciszy. Żadne z nich się nie spodziewało siebie nawzajem.

- Hej. - przywitała się, uśmiechając. Zaśmiał się pod nosem i zmarszczył brwi, patrząc na nią.

- Hej. - stwierdził i wstał z podłogi, patrząc na nią. - Co tu robisz?

- Jadę po mojego faceta. - uśmiechnęła się.

- Nie oddadzą ci go.

- Nie zamierzam pytać. - oznajmiła, wzruszając ramionami. Spojrzał na nią zdziwiony i zbliżył się, aby lepiej go widziała i słyszała.

- Zabiją cię. - szepnął - Może nawet gorzej.

- A ty co tu robisz? - zapytała, pochylając głowę w bok - Przecież cię zabiją. - patrzyła na niego w ciszy. Po chwili westchnęła. - Jestem w ciąży.

•••

Droga była dość długa. W pewnym momencie Jezus nagle podniósł się z ziemi i rozciął pudło. Wyjął stamtąd syrop i zaczął wylewać na ulicę. Spojrzał na nią na chwilę.

- Znaczę drogę. - oznajmił. W końcu przestał i podszedł do niej bliżej. - Zbliżamy się. Musimy zeskoczyć i wtedy pójdziemy pieszo. Rozejrzymy się.

- Ja... - zacięła się jąkając. W końcu pokiwała głową - Jak? Ty pierwszy, pokażesz mi. - kiwnął na to głową. Ustawił się przy spadzie, po czym zeskoczył, robiąc fikołki po ulicy. Schował się za jakimś murkiem i spojrzał na nią wyczekująco. Uśmiechnęła się i pomachała mu, odjeżdżając dalej. Widziała tylko jeszcze jak uśmiecha się pod nosem na jej podstęp.

Spojrzała na pudła i schowała się za nimi. Zatrzymali się.

- Rozładujcie wszystko i wnieście do środka. Chętnie sam obejrzę, co tam macie. - usłyszała Negana.

- Musimy pogadać o przekierowaniu stada.

- O co chodzi?

- Nie wygląda to dobrze. Zrobił się niezły burdel.

The Walking Dead • Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz