Kiedy Lana się ocknęła zauważyła, że to Rosita wyciągnęła ją z wody. Nie miała pojęcia, kiedy i jak to się wydarzyło. Czuła okropne myśli, przechodzące jej przez głowę i oczy. Nie mogła już ich wytrzymać. Ciągłych krzyków, słów. Musiała je przerwać i po prostu... wskoczyła do wody. Usiadły teraz przemoczone na schodkach.
- Co się stało? - zapytała Rosista, patrząc na nią.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziała jej. Rosita zaczęła kręcić głową. - Idź do domu. Powinnaś odpoczywać.
- Nie. Siadaj tu! Wszyscy, którzy chcą z tobą porozmawiać, robią to milutko i przestają, kiedy zaczynasz się na nich drzeć. Ja nie dam ci się tak spławić. - Rosita odpowiedziała surowo, widząc, jak Lana zaczyna wstawać - Mów albo wracamy do wody. Utoniemy razem.
- Nie ma o czym mówić, Ros. Halie nie żyje przeze...
- Nie. - Rosita pokręciła głową - Mów mi prawdę. Mów, co cię gryzie od tygodni.
- Ciągle ich widzę... Tylko urywki, ale ich widzę. Słyszę i czuję. Krzyki, słowa, zapach. Moja córka nie żyje, a jej morderca łazi po lesie.
- Nie. To nie twoja wina. - Rosita pokręciła głową - Tylko tej skórzanej dziwki.
- Carl, Halie... Sophie, mój mały Kevin, Rick, Tara, Jezus. - Lana pokiwała głową i położyła dłoń na ustach - Wszyscy, których kocham giną na moich oczach. A ja nic nie mogę zrobić. Teraz tylko oglądam to za każdym razem, kiedy idę spać i zamknę oczy.
- Lana, nie jesteś sama.
- Mówisz o Darylu? - Lana zapytała, uśmiechając się - Niedawno zerwaliśmy. Może nie jestem wystarczająco...
- Gówno prawda. - Rosita przerwała jej - Gówno prawda. Musisz z tego wyjść, Lana. Musisz z tym walczyć. Dla Carol, dla mnie, dla Daryla. I dla tych wszystkich, którzy cię kochają i cię potrzebują. Dasz radę. Uda ci się. Bo nie jesteś sama. I wiesz też dlaczego? Bo te wszystkie osoby, które próbują cię moralizować, nie byłyby tutaj, gdyby nie ty. Ty ich tutaj doprowadziłaś. Nie ma też nikogo bardziej odważnego i upartego niż ty. Poza mną oczywiście.
...
- Rosita? - Lana weszła do jej domu i rozejrzała się. Usłyszała jakieś hałasy u góry. Mocne szturchanie, uderzanie i krzyki. Od razu ruszyła biegiem na górę. - Rosita?!
Lana wbiegła do środka i spojrzała na kobietę, trzymającą rozpłakaną Coco. Dante leżał na ziemi z pobitą twarzą, a przy Coco i Rosicie Siddiq. Tylko, że on był już szwendaczem z nożem w głowie.
- O mój boże... - Lana szepnęła i podeszła do Rosity, przytulając ją.
...
Daryl uderzył go w twarz. Stali wszyscy razem w ambulatorium. Dante miał związane ręce i siedział na łóżku.
- Oby bolało. - powiedział, odchodząc od niego. Dante wypluł krew.
- Nieważne. Nic nie ma znaczenia, bo gdy widziało się ludzi spalonych czy zjedzonych żywcem, przywiązanie do ludzi staje się niedorzeczne. Ta wiedza cię uwalnia.
- Czyli właśnie nas uwalniasz? - zapytała Carol.
- Naucz się tego, a będzie ci lżej.
- Wtedy będziemy bardziej jak ty?
- Zaakceptujcie przyszłość.
- Siddiq ci ufał. - wtrącił Gabriel - Po co dręczyć go w stodole, by zabić po paru miesiącach? Nie rozumiem, jaka idea za tym stoi.
- Lubiłem Siddiqa.
- Lubiłeś go? - spytała Rosita z ironią.
- Tego nie było w planie. Rozgryzł, kim jestem. Nie miałem wyboru.
- Jakim planie? - zapytała Lana.
- Wzmacniać paranoję wobec nas, która popchnie was do złych decyzji. Takie miejsca dają okrutną nadzieję, po czym rozpadają się po małej wyrwie. Czekam, aż skoczycie sobie do gardeł odnoście mego losu. Tak jak z Neganem.
- Tego chcesz? - zapytał Gabriel - Publicznego sądu? Szansy na bycie wysłuchanym?
- Zapewnicie mi to. Bo to słuszne.
- Pomogliśmy ci.
- Dlaczego? Aby mieć drugiego lekarza? Też coś wam dałem. Nie udawajcie, że nie. - Rosita na to wypowiedziała kilka słów po hiszpańsku. - Nikt nie jest naprawdę miły. Jesteśmy egoistami. Jesteśmy brutalni. No dalej. Te głowy na palach nie nauczyły was, kim są ludzie?
Rosita kopnęła go w plecy, przez co spadł na ziemię. Aaron wszedł do środka, a ona wyszła.
- Był z nami cztery miesiące. - powiedział Aaron, kiedy dowiedział się o tym, co się wydarzyło. - Jak mogłem nie wiedzieć?
- Nikt nie wiedział. - odpowiedział Daryl.
- Jadaliśmy razem. Rozmawialiśmy o szkoleniu milicji. Leczył Gracie.
- Nie rób sobie tego. - powiedziała Carol.
- Tak, zwłaszcza teraz. Musimy zachować spokój i rozwikłać, co się dzieje. - dodał Daryl.
- Mary, szeptaczka. - zaczął Aaron - z którą rozmawiałem, powiedziała mi, gdzie Alfa trzyma stado. Tuż za granicą. Zapadnięte pole na skraju parku narodowego.
- Możemy wyjechać po pogrzebie. - zaproponowała Carol.
- Zaufamy teraz szeptaczowi? - zapytał Daryl.
- Wolisz nic nie robić?
- Lydii wciąż nie ma. - wtrąciła się Lana. - Nawet nie wiemy, co to znaczy.
- Alfa o tym nie wie. - powiedział Aaron. - Dopóki Dante jest w celi, może tak pozostać.
- Nikt nie poruszy tego, że to pewnie zasadzka?
- Dziecko, które uratowała Connie wraz z Halie... To siostrzeniec Mary. Chce go zobaczyć. Wątpię, by kłamała.
- Dobrze. - powiedział Daryl - Wezwij grupę ze Wzgórza. Spotkamy się tam. Potem od razu poszukamy dziewczyny.
- Dam im znać przez radio. Może przekażą to Michonne.
- Dobrze.
- Carol? - zatrzymała się i spojrzała na Daryla i Lanę - Zostań tutaj. Ja pójdę.
- Dlaczego?
- Powiesz mi, co się tam wydarzyło? - zapytała Lana
- Mówiłam prawdę. Lydia nie chciała wrócić. Nie mogłam jej zmusić.
- Jej obecność nas chroni. Wiesz o tym. - zauważył Daryl.
- Czyli ma być naszą tarczą? Znów ją zamkniemy? Pokazałam jednemu z ludzi Alfy, że ich okłamuje. To nam się przysłuży. Też możemy jątrzyć ich rany.
- Należało mi powiedzieć. - dodał Daryl.
- Pomogę jej szukać. Raczej nie chce być znaleziona.
- Rozmawiamy o niej czy o tobie? - zapytała Lana. Carol patrzyła na nią w ciszy z otwartymi ustami, po czym wyszła.
...
- Pamiętam ten ustęp ze studiów. Napisał go uczony sprzed wieków, który próbował zrozumieć to... Co niemożliwe. Wybaw od śmierci, jeśli życie jest dla mnie lepsze. Daj mi umrzeć, jeśli śmierć jest dla mnie wybawieniem. Poddał się losowi, bo jego świat był w konflikcie z logiką. Ze sprawiedliwością. - Gabriel wziął w dłoń ziemię i rzucił na zakopany grób Siddiqa - Z ziemi was stworzyliśmy i do niej sprowadzimy. I z niej was wyprowadzimy ponownie.
Rosita usiadła przed grobem i także rzuciła trochę ziemi. Niektórzy zaczęli podchodzić i rzucać, a niektórzy po prostu odeszli. Lana za to klęknęła obok niej i położyła dłoń na jej ramieniu. Rosita kiwnęła do niej głową z uznaniem i przytuliła krótko.

CZYTASZ
The Walking Dead • Daryl Dixon
Fanfiction"Sposób na przetrwanie - milczenie. Sposób na życie - przetrwanie. Sposób na milczenie - śmierć." Barbara Rosiek, Pamiętnik narkomanki