XLVII

171 11 0
                                    

Negan dosłownie rozgościł się w jej domu. Robił spaghetti razem z niezadowolonym Carlem. Lana wyszła na taras z Judith. Przyglądała się im przez okno, kołysząc dziewczynkę. Nagle podeszła do niej Tara i również na nich spojrzała oburzona.

- Mam tę pieprzoną lemoniadę. - podała jej puszkę. Lana przyjęła ją w ciszy. - Miałam trochę w kuchni. Denise ją uwielbiała. - Lana spojrzała na nią smutno i pokręciła głową.

- Tak mi przykro, Tara. - szepnął do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała głową.

- Lana... - Tara zatrzymała ją zanim brunetka weszła do środka. - Widziałam twój test. Zostawiłaś go w łazience. Nie powinnaś tam już iść. Idź odpocznij, ja się tym zajmę.

- Nie, spokojnie. - Lana uśmiechnęła się. - Ja muszę to zrobić. Judith i Carl to moja rodzina. Muszę się nimi zająć sama.

Lana weszła do środka i przygotowała lemoniadę. Negan usiadł przy stole, a Carl rozstawiał talerze. Nagle Negan pokręcił palcem.

- Będziemy potrzebować jeszcze jedno nakrycie. - oznajmił mu. Carl bez słowa poszedł po rzeczy. Lana podeszła do stołu. Na jednej dłoni miała Judith, a w drugiej trzymała lemoniadę. Chciała ją położyć na stole, ale Negan wskazał uśmiechnięty na szklankę. Nalała mu i odłożyła lemoniadę, patrząc mu prosto w oczy. Uśmiechnął się, a potem wzruszył brwiami. Siedzieli przy stole w ciszy, czekając. - Znudziło mi się już czekanie. Nie mam pojęcia, gdzie on jest. Ale Lucille... - wskazał na kij i położył go na krześle obok. - jest głodna. Carl, podaj bułki. - spojrzał na niego, kiedy się nie ruszył tylko obserwował go wyzywająco. - Proszę.

Siedzieli tak jeszcze jakiś czas. Zjedli. W końcu usłyszeli, że coś się dzieje przed drzwiami. Lana położyła Judith do łóżka, a Negan poszedł zobaczyć, co się dzieje.

Wkrótce Negan siedział razem ze Spencerem na tarasie i popijali alkohol. Potem nagle wyciągnęli z domu obok stół bilardowy. Zaczęli grać, a Lana i reszta zebrała się na tarasie oglądać i słuchając. Wkrótce także pojawili się inni.

- Rick nie umie się tak bawić. - stwierdził Negan - Stałby tylko naburmuszony pod płotem i patrzył na mnie spode łba.

- Dlatego do ciebie przyszedłem. - oznajmił Spencer - Pogadajmy o Ricku.

- W porządku. Mów, o co chodzi. Co jest nie tak z Rickiem?

- Rozumiem, co próbujecie tutaj stworzyć. Nie popieram waszych metod, ale rozumiem je. Tworzycie sieć. Ludzie pracują dla wspólnego dobra. To ma sens. Musisz jednak wiedzieć, że Rick Grimes nie potrafi współpracować.

- Tak sądzisz? - zapytał obojętnie Negan, wpatrzony w grę.

- Rick nie zawsze był naszym liderem. Moja mama była przed nim. Świetnie sobie radziła. Umarła wkrótce po tym, jak pojawił się Rick. Podobnie jak mój brat i ojciec. - mówił Spencer. Lana prychnęła pod nosem, nie mogąc tego słuchać.

- Chcesz mi powiedzieć, że przez lata wszystko było cacy, a wtedy pojawił się Rick i nagle zostałeś sierotą? - zapytał Negan. Spencer spuścił głowę - W życiu nie słyszałem nic smutniejszego. Masz szczęście, że już wami nie dowodzi.

- To bez znaczenia. Ma wybujałe ego. Wszystko schrzani. Będzie spiskował, aby odzyskać władzę. Tak było z moją mamą. Zrobi to ponownie.

- Jaka jest twoja propozycja? - zapytał w końcu.

- Jestem podobny do mamy. Mogę być takim przywódcą, jak ona. To miejsce tego potrzebuje. Ty tego potrzebujesz.

- Proponujesz mi, żebym przekazał ci władze? - zapytał, uśmiechając się.

The Walking Dead • Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz