XII

608 24 1
                                    

- Glenn mówił ci coś, gdy wrócili? - zapytała Maggie, spoglądając na Lanę, kiedy razem przyrządzały posiłek.

- Tylko tyle, że było kiepsko. - odpowiedziała.

- Nie jest taki sam. Mówi, że go zmroziło. - spojrzała na nią, odkładając nóż - Wini mnie, że go omotałam.

- Jasne. - Lana prychnęła śmiechem. - Mężczyźni muszą robić pewne rzeczy i będą... Winić kobiety za to, że je robią i za to, że nie. - powiedziała wkurzona, praktycznie rzucając szmatką na stół po wytarciu rąk. Maggie przechyliła głowę zdziwiona, nie do końca rozumiejąc aluzji.

- Co się dzieje tam, niech tam zostanie. - odezwała się Lori, wchodząc do kuchni. - A my staramy się trzymać do ich powrotu.

- Ale może... - zaczęła Maggie.

- Glenn to dobry chłopak. - przerwała jej Lana. - Sam podejmuje decyzję, a ty... Masz jeszcze za to przepraszać? - Maggie i Lori spojrzały na siebie - Każ mu zmężnieć i się ogarnąć. Lepiej nie mów zmężnieć. To nie kończy się dobrze.

- Zaniosę to Beth. - powiedziała Maggie, śmiejąc się z brunetki.

- Idź, ja się tym zajmę. - stwierdziła Lori. Zanim jednak wyszła z kuchni spojrzała na Lanę. - Coś nie tak z Darylem?

- Co? - zapytała, marszcząc brwi. Pokręciła głową - Nie. Coś ty.

•••

Lana, Lori i Andrea siedziały w kuchni, słuchając, jak Maggie i Beth się kłócą, po tym jak Beth próbowała się zabić, zabierając Lori nóż.

- Gdzie Hershel? - zapytała Andrea.

- Jeszcze nie musi wiedzieć. - odpowiedziała Lori, zjadając ogórki. - To sprawa rodzinna, niech się dogadają.

- W ten sposób? - zapytała Andrea.

- Przez cały czas Beth siedziała cicho, więc... Przynajmniej teraz mówi. - odpowiedziała Lana.

- Można to by zrobić lepiej.

- Czyli jak? - zapytała Lana blondynki.

- Nie powinnaś zabierać noża. - odpowiedziała, na co dwie kobiety spojrzały na nią w zdziwieniu.

- Słucham?

- Myliłaś się. Jak Dale zabierając mi broń. To nie twoja decyzja.

- To była inna sytuacja. - odpowiedziała Lana, biorąc w obronę Lori.

- Ona musi sama wybrać życie. Musi znaleźć własne powody.

- Danie jej noża, jakbyśmy jej już nie chcieli i mieli gdzieś jej sytuację, raczej jej tych powodów nie dodadzą. - stwierdziła Lana.

- Jeśli nie żartuje, znajdzie sposób. - odpowiedziała blondynka.

- To prawda, ale i tak nie zmienia to tego, co przed chwilą powiedziałam.

- To nie ma znaczenia. - prychnęła Andrea. - Ma do wyboru niewiele opcji i wierzy, że najlepszą jest samobójstwo.

- To nie opcja. - odpowiedziała Lori.

- Ależ tak. Nie może na nią krzyczeć ani traktować jak dziecko.

- Ale może dać jej broń? - zapytała Lori. - Zrozumiesz, jeśli cię tam nie wyślę.

- Przeszłam przez to.

- I zostałaś użyteczną członkinią grupy. - prychnęła Lana - Pozwól Maggie się tym zająć.

The Walking Dead • Daryl DixonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz