- Japierdole! Znowu mam się patrzeć na Jeongguka, który będzie się popisywał przede mną? - zaśmiała się Lucy. Soorin pomalowała się lekko, nie chciała się wyróżniać w tłumie. Jej ręce dalej były popękane od pęcherzy przez klawisze pianina.
- Oczywiście, że tak! Widzę was za pięć lat z gromadą bachorów, którymi będę się opiekować i przynosić im najsłodsze słodycze! - powiedziała łapiąc dziewczynę na rękę.
Lucy pożyczyła Soorin kilka swoich ubrań. Skórzaną kurtkę, spodnie z dziurami oraz czarny crop top. Ubrała swoje conversy i wyprostowała włosy razem z koleżanką. Wyszły z mieszkania, częstując się jednym papierosem. Na dworzu było już chłodno, a niebo pokazywało największe i najbardziej błyszczące gwiazdy. Księżyc w pełni oświetlał drogę.
Wsiadły do różowego, futerkowego auta i słuchały głośno najlepszych, koreańskich piosenek. Soorin otworzyła okno i wystawiła głowę, krzycząc z radości. Lucy trzymała ją za tylnią kieszeń spodni, żeby przypadkiem nie wypadła. Paliła swojego papierosa, co jakiś czas oddając go przyjaciółce. Spojrzała w telefon - dalej żadnej wiadomości od jej mamy. Postanowiła, że napisze następnego dnia. Już była za późna godzina, żeby jej mama odpisała.- Teraz to ty jesteś moją najbliższą przyjaciółką Rin, wiesz? Dawno z nikim nie miałam tak dobrej fali. - Soo aż lekko się zarumieniła. Przytuliła dziewczynę, jak stały na światłach drogowych. Po kilkunastu minutach, dotarły na stary ogromny parking samochodowy, gdzie słyszeli głośną muzykę oraz ryki motorów. Dla Rin było to coś niezwykłego, rzadko oglądała nielegalne wyścigi motorów. Czekała z przyjaciółką przy jej aucie, gdy ona czyściła swój samochód. - no co? Fernanda musi być wypolerowana! - Fernanda? Zapytała siebie Soo w myślach. Nigdy nie słyszała takiego imienia, tym bardziej dla auta. Obok tego różowego autka, z rejestracją „Lucy", oczywiście po koreańsku, szły kamienistą drogą wzdłuż drucianego murku, gdzie stały samochody. Od czarnych i czerwonych Sedanów z 1990 roku, po Mazdy i Hondy typowo wyścigowe. Oglądała je z ogromną uwagą, były naprawdę zadbane.
- Soorin, Lucy! Dobrze że jesteście, zaraz zaczynamy! - Namjoon przytulił obydwie z największą siłą i założył swój zielony kask na głowę. Soorin wreszcie miała okazję, aby zobaczyć przyjaciela na motorze. Tak myślała, że zamiast zrobić prawo jazdy na samochód, to zrobi na motor. Do Jeongguka podszedł Sam, który zdecydowanie powiedział mu na ucho, coś o Soorin. Od razu odwrócił się w jej stronę i uniósł rękę w geście przywitania. Ona tylko kiwnęła głową, na co jego oczy się zaświeciły. Odwróciła od niego wzrok, lecz on dalej utrzymywał oczy na jej osobie. Sam zagadywał go paląc elektrycznego papierosa, lecz on go nie słuchał. Patrzył na Soorin, na tą drobną dziewczynę, która paliła swoje cienkie Vogue miętowe.
- A to jest Soorin. Utalentowana, najbardziej seksowna dziewczyna w Seulu. - powiedziała Lucy przedstawiając Soorin pewnej parze.
- Jestem Yumiko. A to mój chłopak, Brandon. - podał jej rękę, którą śmiało uścisnęła. Brandon nie był Azjatą. Wyglądał na typowego Amerykanina, pochodzącego z południowej części. Ciemna karnacja, czarne oczy i gęste, brązowe włosy. Miał ubrany szary dres z Nike oraz najdroższe buty z tej firmy. Yumiko wyróżniała się swoim nietypowym wyglądem. Jej włosy były lekko różowe, tak samo jak brwi. Miała je uczesane w dwa małe kitki u góry włosó, gdzie ich reszta była rozpuszczona. Na palcach pełno pierścionków, w uszach kilka kolczyków. Miała na sobie kolorowy top, który odsłaniał jej brzuch oraz szerokie dzwony z niskim stanem. Jej buty to czerwone conversy, które powoli żegnały swoją godność. Dziewczyna była ciągle uśmiechnięta w stronę Soorin, nie mogła oderwać od niej wzroku.
- Miło mi cię poznać. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze porozmawiamy! - krzyknął odchodząc w tłum, gdzie ludzie zbierali się aby oglądać wyścigi.
CZYTASZ
Czarna gitara
FanfictionSoorin to 23 letnia koreanka, która przeprowadziła się z małej wioski, gdzie do tej pory mieszkała z rodzicami do wielkiego miasta - Seulu. Przede wszystkim pojechała tam tańczyć i śpiewać, spełniać swoje marzenia. Jej rodzice od dawna zbierali na m...