chapter thirty six

587 46 6
                                    

Następne dni były dla Soorin jednymi z tych, które były najgorsze. Choć nie mogła ukryć, że i tak najgorsze były te w trakcie kryzysu z Jeonggukiem, u którego właśnie szykowali się na pochowanie przyjaciela. Ubrała czarną sukienkę i skórzaną kurtkę, z której również nie zrezygnował chłopak, ubierając pod nią czarną koszulę i eleganckie spodnie, co rzadko się zdażało.

Gdy Soorin malowała swoją twarz w łazience Jeona, łzy kręciły jej się w oczach, a ręce były nie do opanowania. Zrobiła delikatne kreski - i tak nie opłacało jej się mocno malować, przez przewidywalny płacz. Delikatnie się przypudrowała i założyła małe kolczyki, prostując swoje krótkie włosy swoją prostownicą. Usłyszała jak Jeon puka o framugę drzwi łazienki, trzymając w rękach pudełko z conversami. Soorin uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę i odłączyła prostownicę. Podeszła do niego biorąc pudełko. Otworzyła je, odwijając papier, gdzie zobaczyła nowe.. znaczy już trochę znoszone conversy, które zostały rzucone na klatke piersiową Jeongguka kilka tygodni wcześniej. Odłożyła pudełko na podłogę, a buty założyła zawiązując obydwa na kokardkę. Wstała z podłogi, prostując się i patrząc w oczy Jeona. Delikatnie pocałowała jego usta, czując smak miętowej gumy. Odkleiła się od jego ust i wtuliła w jego ciało, czując jak otacza swoimi dłońmi jej ciało, przekazując całe swoje ciepło.

- Nie chce tam jechać. Nie chce tego oglądać. - powiedziała, aż kilka kropli łez spłyneło po jej policzkach.

- Wiem, misia. Musimy dać rade. - oderwał ją od siebie i złapał jej dłoń, oplatając swoje palce pomiędzy jej. Wyszli z ich mieszkania, zjeżdżając windą w dół. Od razu wychodząc przez szklane drzwi, zauważyli mocne promienie słońca. Jeongguk odzabezpieczył swój motor i podał kask Soorin, która już siedziała przy jego plecach. Oplotła rękoma jego sylwetkę i patrzyła na słoneczną pogodę zza jego ramienia. Jechali dość szybko, jednak godzina 11:00, to spory ruch na Seulskich ulicach.

Aż dotarli do domu pogrzebowego. Na zewnątrz byli już prawie wszyscy. Yumiko i Brandon, ze swoim dzieckiem w wózku. Zapłakana Lucy wraz z mamą i tatą Namjoona, którzy stracili już drugiego syna. Oraz Sam i Hyerin, którzy stali obok Brandona i Yumiko.

- Soorin, jesteś.. - powiedziała mama Nama, podchodząc do niej i mocno przytulając. Soorin rozpłakała się w jej ramionach, czując jak mocno jest załamana. Jeongguk przywitał się z ojcem Namjoona, odchodząc z nim na bok na papierosa. Zauważyła jak obok nich stanął Sam, podając mu rękę. Podczas ich rozmów, zbierało się więcej znanych dla Soo ludzi, z nory i wyścigów. Reszta rodziny Namjoona oraz inni, których Soo nie znała. Było bardzo dużo osób. Był dla wszystkich wartościowym człowiekiem. Gdy weszli do pomieszczenia, trumna była zamknięta. Za nią, wysoko postawione jego zdjęcie, pełne kwiatów. Był taki uśmiechnięty. Jednak serce Soorin pękło, gdy zobaczyła jego rower. Nie mogła sobie tego wybaczyć, że zginął. Myślała, czy nie zginął przez nią. Przecież to ona zbawiła tam Hwanga, tym bardziej jak widziała jego pistolet skierowany w jej stronę. Ocknęła się, zauważając jak jego mama przemawia już od kilku minut. Ciągle patrzyła na jego zdjęcie.

***

- Chcecie jechać do nas? Mały dzisiaj szybko zaśnie, jak nie zaraz. - Yumiko lekko uśmiechnęła się. Wszyscy zgodzili się na ich propozycje, jadąc prosto do nich z cmentarza.

- Może pójdę jeszcze raz do Namjoona. Tak ostatni raz.

- Pójść z tobą? - Soorin pokiwała przecząco głową, dając chłopakowi buziaka w jego gładki policzek. Poszła szybszym tempem w słońcu, które przebijało pomiędzy drzewami. Ukucnęła przy jego nagrobku i próbowała powstrzymać się od płaczu, gdy patrzyła na jego zdjęcie. Był taki uśmiechnięty. A ona uśmiechała się razem z nim. Tylko różnica była taka, że jej uśmiech będzie widzieć codziennie w lustrze, a jego już nigdy nie zobaczy. Usłyszała jak ktoś do niej powoli podchodzi, ścierając łzy.

Czarna gitara Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz