chapter twenty nine

581 47 15
                                    

- Soorin, poczekaj.

- Byłam jebanym zakładem o skrzynkę piwa. To dla ciebie znaczę. Jebaną, skrzynkę piwa. - powiedziała odchodząc szybkim krokiem. Jej oczy po ostatnich słowach napełniały się łzami. Jeon wyprzedził ją, trzymając mocno za ramiona.

- Byłaś zakładem. Ale wtedy nie wiedziałem, że jesteś tak cudowną dziewczyną. Najbardziej wartościową osobą, która podtrzymuje mnie jeszcze przy życiu.

- Tak też myślałam. Lecz gdyby nie zakład, dwa miesiące temu żyłabym bez ciebie. - zaczęła mocniej płakać. - bez żadnych bliskości, bez tych twoich słodkich słowek, dzięki którym się w tobie zakochałam, ty idioto! - ostatni raz uderzyła go w policzek, mocnym plaskaczem. Zacisnął szczękę, powstrzymując się aby czegoś nie powiedzieć. Szybko złapał jej dłonie i spojrzał w jej oczy.

- Spójrz mi w oczy. I powiedz mi teraz, że to koniec. Koniec tego, co razem stworzyliśmy. - Soorin aż lekko otworzyła usta. Jej oczy tak szybko napełniły się łzami, tak jak szybko wypłyneły. Od razu, gdy patrzyła w jego ciemne jak noc, czekoladowe oczy, które świeciły się coraz mocniej, przypominała sobie wszystko. Jego każdy uśmiech, gdy ona też się śmiała. Ich kochanie się, które było jedną z najpiękniejszych przygód w jej życiu. Pierwsza jazda na motorze, z wiatrem w jej włosach. Pierwszy taniec na uniwersytecie i jego dotyk na jej talii. Pierwszy pocałunek, w tym samym miejscu gdzie stali w tamtym momencie. I stali tak w ciszy. Lecz od razu Soorin zdała sobie sprawę. Że przez te wszystkie momenty, Jeon może i się zakochał. Ale z tyłu głowy miał to, że Soorin to tylko zakład. Potraktował ją jak przedmiot. Przedmiot, którym miał się bawić dwa miesiące, robić z nią co chciał. I odłożyć ten przedmiot spowrotem na miejsce, w jeszcze gorszym stanie.

- To koniec. Bo wychodzi na to, że między nami nigdy nic nie zostało stworzone. - wyrwała się z jego rąk i powoli ściągała swój łańcuszek z gitarą.

- Nie rób tego. Soorin, nie rób tego! - krzyknął na nią łapiąc za ramiona. Wstrzymywała swój płacz, mając poważną minę. Prawie nic nie widziała, przez załzawione oczy. Rzuciła w niego łańcuszkiem. I spojrzała na ziemię. Conversy. Zaśmiała się arogancko pod nosem i szybko zdejmowała swoją nową parę butów. Rzuciła w niego obydwoma butami i odeszła bez słowa. Szła na boso. Dopiero gdy się od niego odwróciła, zaczęła mocniej płakać. Zadzwoniła do Lucy, mimo tego że wiedziała, że jest zmęczona po studiach. Ale wiedziała, że odbierze.

- Halo baby, ty nie w norze?
- Przyjedź po mnie, proszę..
- Soorin? Co się dzieje?! Gdzie jesteś, baby?
- Za rogiem koło nory. Niedaleko mojego domu, ale nie mam siły do niego wracać.
- Zaraz będę. - rozłączyła się od razu i ruszyła do Soorin, która właśnie z trzęsącymi się rękoma oraz rozmazanymi kreskami oraz tuszem, kucała na ziemi odpalając papierosa. Cieszyła się, że jeszcze o tej godzinie, w tej dzielnicy nikt nie chodził. Dopiero w nocy, ta dzielnica dostawała drugiego życia. Po chwili Soorin usłyszała głośną muzykę oraz zauważyła nadjeżdżające różowe autko.

- Boże baby! Wsiadaj do auta! - podniosła ją i starła jej łzy oraz brudny tusz spod oczu.

- Przytul mnie proszę.. - powiedziała łamiącym się głosem. Lucy od razu przytuliła ją do siebie, całując w policzki.

- Co się stało? - spytała ciągle przytulając Soorin.

- Byłam zakładem. Hyerin pokazała mi filmik, jak zakłada się z Samem o skrzynkę z piwem. Że podczas tych dwóch miesięcy.. nie no ja chyba się zabiję..

- Wsiadaj do auta, bez gadania. Co za bezczelny kutas! - krzyknęła wsiadając od drugiej strony auta. Obydwie podjechały pod duże żelazne drzwi. - Zamknę cię, zostawię ci radio. Idę z nim porozmawiać i zbić mu chuja. - powiedziała podczas szukania czegoś na tylnich siedzeniach. - Tutaj jest kosmetyczka. Zmyj ten tusz i wytrzyj łzy. Będziesz spać u mnie.

- Wiesz, że cię kocham? - spytała ją Soorin, na co przesłała jej buziaka. Lucy wyszła, w swoich obtartych różowych Jordanach, oraz szerokich podartych podniach. Poprawiła swoją grzywkę i robiła balony z gumy do żucia. Pociągnęła za ciężkie drzwi do nory, po czym zeszła po metalowych schodach.

- No nie, kolejna. - powiedział Sam, chowając twarz w dłoniach. Od razu zaśmiała się arogancko, widząc jak Jeon zeruje swoje piwo.

- Znowu chlejesz zasrańcu? - spytała go łapiąc za żuchwę. - Dumny z siebie jesteś? Teraz Soorin płacze na zewnątrz i gada mi że chce sie zabić! - była tak bardzo nerwowa, że strąciła całą skrzynkę z piwami na podłogę. Sam i Jeon, bo tylko oni zostali w pomieszczeniu, tylko popatrzyli na siebie.

- Jest tutaj? - spytał Jeon analizując to co powiedziała. Momentalnie wstał, ale po chwili tego pożałował, dostając od Lucy solidnego plaskacza w twarz.

- Oczywiście, że jest. Od kiedy ty pijesz? Czy to tylko ta skrzynka, z którą się założyłeś o Soorin?

- To właśnie ona. - powiesział Sam, zaciągając się świeżym skrętem. Był uśmiechnięty, nawet bardzo. Lucy zaśmiała się głośno i podeszła do niego. Patrzyła na niego z góry, lecz on się ciągle śmiał. Stanęła na jego członku kolanem, mocno przyciskając. - Kurwa mać dziewczyno!

- Masz za swoje. - przytrzymywała go tak dłużej, słysząc jego błagania aby przestała. Z resztą, to było za te wszystkie lekceważenie Lucy, gdy wtedy jej się podobał. Gdy chciała odwrócić się w stronę Jeona, jego nie było. - Kurwa..

- Soorin, proszę otwórz te drzwi! - krzyczał ciągnąc za klamkę od samochodu Lucy. Płakał tak mocno, jak nigdy do tej pory. Soorin zaczęła się bawić palcami, obgryzając skórę wokół paznokci.

- Zostaw ją! Sam złamałeś jej serce to teraz ty cierp!

- Ja ją kocham.

- Tak? To było o niej i tym pomyśleć dwa miesiące temu. - powiedziała mu prostu w twarz i wsiadła do samochodu. - Jedziemy do domu mała.

- Ja go kocham Lucy. - przyjaciółka spojrzała na nią i powróciła wzorkiem na ulicę. Złapała jej dłonie i mocno ścisnęła. - Co jeśli to wszystko było udawane?

- Jest kompletnym skurwysynem. Tylko, wiesz co mnie najbardziej zastanawia? - Soorin spojrzała na nią. - Że on mógł zrobić coś takiego, dziewczynie którą kocha. Znam się z nim tak długo, a nigdy nie było tak chamskiej sytuacji. To napewno sprawka Sama.

- Myślisz że.. Namjoon wiedział? - Lucy spojrzała na nią. A Soorin już znała odpowiedź. - Czyli tak.

- Oczywiście że tak. Jestem tego pewna. Lecz pewnie nie powiedział ci, bo nie chciał cię ranić. I napewno nie brał w tym udziału.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Czarna gitara Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz