☆
Kiedy nareszcie po wyczerpującym dniu Therigne wróciła do swojej sypialni, jak najszybciej rozłożyła sztalugę i farby, aby móc dokończyć rozpoczęte już od dawna dzieło. Był to drozd siedzący na balustradzie balkonu wpatrzony w dal na miasto nad jeziorem. Malowanie od zawsze sprawiało jej dużo radości i ją relaksowało.
Gdy wszyscy usłyszeli decyzje podjętą przez parę królewską, Thain i Throd postanowili od razu z nią udoskonalać sztuki walki, aby w razie jakiegokolwiek napadu orków w trakcie podróży mogła się obronić. Tak więc do późnego popołudnia ćwiczyli walkę mieczem i strzelanie z łuku. Therigne jako córka samego Thorina Dębowej Tarczy niezwykle dobrze dawała sobie radę.
Dziewczyna była podekscytowana wizją opuszczenia terenów królestwa i samotnej wyprawy do Rivendell. Nie do końca jednak takiej samotnej, ponieważ ojciec postanowił wysłać razem z nią Gimlego. Była jednak zbyt zaaferowana wizją wyjazdu, żeby się tym przejmować.
Mimo, że emocje już opadły Theri nadal nie mogła uwierzyć, że to właśnie ją rodzice wybrali.
„Przecież bliźniacy od lat jeżdżą już na takie wyprawy, mało tego na wojnie też im się zdarzyło walczyć, i to nie jednej. Więc dlaczego w tym wypadku wybrali mnie?" - pomyślała maczając pędzel w jasnobłękitnej farbie a następnie nakładając ją na rozciągnięte płótno.Therigne od lat nieustannie błagała ojca aby pozwolił jej pojechać chociażby ma polowanie wraz z braćmi. Jednak on nie chciał słuchać. Zawsze uważał ją za swoje oczko w głowie, ponieważ jak to zwykł mówić: „Jesteś moją jedyną córką i moim obowiązkiem jest Cię chronić." Za którymś razem zaczynało już ją to niezwykle denerwować, dlatego jej błagania z czasem ustały.
Mimo to ojciec był jej wzorem do naśladowania. Jego dokonania, czymś na czym powinna się wzorować.
Opowieść o tym jak kompania Thorina Dębowej Tarczy pokonała smoka i odzyskała dawno utracony dom, znała na pamięć. Odkąd tylko pamiętała ojciec opowiadał ją jej codziennie przed snem. Dlatego od małego chciała przeżyć coś podobnego co on.☆
- Czy aby na pewno dobrze postąpiliśmy? - zapytał żony Thorin układając się już do snu, albowiem nie tylko dla dziewczyny był to męczący dzień.
- Thorinie, trochę więcej wiary we własną córkę. Przecież doskonale wiesz, że Therigne bardzo dobrze radzi sobie w walce. - odpowiedziała Tári patrząc na niego z politowaniem, gdyż nie było to juz pierwsze takie pytanie zadane przez jej męża.
Tári wiedziała, że jest on o wiele bardziej nadopiekuńczy pod względem córki niż własnych synów. Podczas, gdy ona już od dawna wiedziała ze Therigne jest gotowa by wykazać się poza granicami królestwa, Thorin nadal uważał córkę za małe dziecko, które bez niego sobie nie poradzi, mimo że ma już dwadzieścia pięć lat. - Nie masz żadnych powodów do obaw.☆
Wraz z upływem dni data narady w Rivendell coraz bardziej się zbliżała. Aż wreszcie nadszedł dzień wyjazdu.
Therigne obudziła się z samego rana, zjadła lekkie śniadanie i poszła przygotować się do podróży.
Spięła z przodu dwa kosmyki swoich kręconych włosów, założyła na siebie ciemnobrązową tunikę i przepasała się pasem z przypiętą do niego pochwą z mieczem.Udała się w stronę głównego wejścia do Ereboru, gdzie czekali już na nią ojciec z matką i braćmi. Niedaleko od nich Gimli przygotowywał swojego kucyka do drogi. Obok niego stał także gotowy do wyjazdu jej czarny koń - Atlas. Obydwa zwierzęta miały już na sobie siodła i prowiant dla ich właścicieli.
- Droga powinna wam zająć około czterech dni. - powiedział na powitanie Thorin, idąc w kierunku córki. - Mam nadzieję, że nie napotkacie większych przeszkód w jej trakcie.
- Nie martw się tato, poradzimy sobie we dwójkę, a zanim się obejrzysz będę z powrotem w domu. - oznajmiła Therigne uśmiechając się w stronę ojca i mocno go przytulając.
- Wiem to córeczko, wiem też że nie jesteś już mała i potrafisz sama o siebie zadbać. Ale mimo to boli mnie, że nie mogę cię chronić tak jak wtedy gdy byłaś dzieckiem. - Powiedział Thorin ze łzami w oczach, trzymając twarz Theri w swoich dłoniach i czule całując ją w czoło. - Chciałbym wrócić do tamtych czasów, choć na moment, ponieważ mam wrażenie, że odkąd zaczęłaś dorastać, Cię tracę.
- Nigdy mnie nie stracisz tato. Zawsze będę twoją małą córką, którą nadal przeraża ten wielki świat. Ale pomimo tego chcę choć raz pokazać na co mnie stać. Skorzystać ze wszystkich rad jakie kiedykolwiek od ciebie dostałam.
- Kocham Cię, Therigne. - wyszeptał jej do ucha, mocno przytulając córkę.
- Ja Ciebie też, tato. - ostatni raz obejmując ojca poszła się pożegnać z pozostałymi członkami rodziny. Sprawdziła potem czy siodło jest odpowiednio przymocowane i wsiadła na konia.
- Opiekuj się nią Gimli. - powiedział Thorin podchodząc od tylu do krasnoluda.
- Niech się Wasza Wysokość nie martwi. Ze mną nic jej nie grozi. - oznajmił Gimli w trakcie zapinania swojego topora na plecach.
- Ufam Ci i dziękuję.
☆
Therigne zanim się obejrzała, była już od dwóch godzin w drodze. Samotna Góra pozostała daleko w tyle.
Jechali tak jeszcze do zachodu słońca zanim zdecydowali się na postój nad rzeką, aby konie mogły się napoić, oni odpocząć.- Pierwszy wezmę wartę. Ty się prześpij, później się zamienimy. - oznajmił Gimli gdy spożywali coś na kształt kolacji, czyli chleb z kawałkiem sera popijając to wszystko wodą.
☆
Rano okazało się, że przespała całą noc. Mało tego krasnoludowi tez się przez przypadek zasnęło w trakcie warty. Zebrali swoje rzeczy i ruszyli w dalszą drogę.
Przez ostatnie dwa dni przemierzali Mroczną Puszczę, a więc zostały im do pokonania jedynie Góry Mgliste, co już tak proste nie było. Spotkała ich niejedna lawina i inne trudności spowodowane związane z przejściem przez wysokie góry.
☆
Praktycznie do końca podróży była niezwykła ulewa. Dopiero zbliżając się coraz bardziej do Królestwa Elronda, deszcz przestał padać.
Gdy wjechali przez główną bramę czekały już na nich zastępy elfów, które zaprowadziły ich przed władcę tej krainy.
Widząc go od razu się pokłonili, jednak Gimli zrobił to trochę niechętnie z uwagi na to, że krasnoludowie raczej nie darzą elfów szczególną sympatią i z wzajemnością.- Dziękuję, że przybyliście w tak szybkim czasie. - powitał ich elf, zapraszając gestem dłoni by weszli głębiej. - Szczerze mówiąc spodziewałem się raczej jednego z twoich braci, Therigne, ale mimo to cieszę się, że Cię widzę.
- Dziękuję Panie za zaproszenie. Mam nadzieję, że uda mi się godnie reprezentować moje królestwo. - odpowiedziała Therigne, prostując się.
- Jestem przekonany że tak będzie. - uśmiechnął się do niej Elrond. - A teraz zapraszam was do zajęcia wcześniej przygotowanych przez nas komnat. Z pewnością jesteście bardzo zmęczeni po wyczerpującej podróży.
☆
Witajcie w drugim rozdziale przygód Therigne! Jestem świadoma tego, że narazie może to być trochę nudne, bo nic szczególnego się nie dzieje, ale obiecuje, że za niedługo się rozkręci.
Mimo to mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba i postanowicie zostać tu trochę dłużej.
Jakbyście znaleźli też jakieś błędy to poprawcie mnie, sprawdzałam rozdział, ale zawsze mogę coś przeoczyć.
Spruce♡
CZYTASZ
One Last Look | LOTR | Aragorn
FantasyPomimo tego, że Therigne jest księżniczką z szanowanego rodu Durina, zawsze marzyła aby przeżyć własną przygodę. Odkąd tylko pamiętała co wieczór, gdy tylko układała się do snu, prosiła ojca aby opowiadał jej, jak to dzięki odwadze i męstwu udało mu...