10

220 5 4
                                    

                                        ☆

Razem z obstawą elfiego patrolu z każdym krokiem coraz bardziej się zgłębiali się w magiczne lasy.
Legolas wraz z dowódcą wojsk Haldirem rozmawiali cicho w ojczystym języku. Był to wysoki elf z długimi, blond włosami, lekko upiętymi z tyłu głowy. Therigne, ktorą matka uczyła od dziecka, znała podstawy tego języka, więc udało jej się wyłapać kilka znajomych słów i zrozumieć ogólny sens konwersacji.

- Aragorn, Dúnedain jestem zaszczycony tym spotkaniem. - rzekł elf we własnym języku do mężczyzny, a ten na znak podziękowania pochylił głowę do przodu. - Therigne, księżniczka spod Samotnej Góry, ciebie też miło widzieć. - postąpiła tak samo jak wcześniej wymieniony.

- Dość tych elfickich grzeczności. - oburzył się Gimli, na co dziewczyna ostro na niego popatrzyła, zwracając mu tym uwagę - Mówcie tak, aby wszyscy was zrozumieli.

- Nie mieliśmy do czynienia z krasnoludami od czarnych dni. - odrzekł Haldir, zwracając się bezpośrednio do mężczyzny.

- A wiecie co ten krasnolud na to? - tu powiedział kilka obrażających elfów słów w swoim ojczystym języku. Therigne podobnie jak Aragorn przymknęli oczy na wypowiedź przyjaciela.

- To nie było zbyt uprzejme. - obracając się do Gimlego, Obieżyświat zwrócił mu uwagę. 

- Przynosicie z sobą wielkie zło. Nie możecie iść dalej. - powiedział elf, patrząc w stronę Froda, który niósł Pierścień.

Aragorn poprosił Haldira na stronę by z nim porozmawiać. Chciał przekonać go, aby pozwolił im się zatrzymać chociaż na jedną noc. Dodatkowo wspomniał o rannej Therigne, która potrzebuje pomocy. Obiecywał, że nikomu nie stanie się krzywda przez wzgląd na obecność Pierścienia w tych lasach.
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę, który mocno gestykulował rękami. Czuła, że dłużej nie wytrzyma w pozycji stojącej, dlatego przysiadła na jednym z kamiennych schodów, aby przez chwilę odpocząć. Nie mogła sama utrzymać równowagi, zalewały ją również zimne poty oraz głowa niemiłosiernie pulsowała. Wiedziała, że w takim stanie nie będzie mogła iść dalej, dlatego modliła się do Valarów, aby pozwolili im się zatrzymać.

- Chodźcie za mną. - rozkazał Haldir, podchodząc do nich bliżej.

Idąc pomiędzy zaroślami, zostali wprowadzeni w samo serce królestwa elfów, krainy pana Celeborna i Galadrieli - pani światła. Przed sobą ujrzeli wielkie drzewo, wyłaniające się pośrodku lasu.
Wspinali się po krętych schodach, prowadzących w wyższe partie drzewa. Otaczały ich tysiące białych świateł, umieszczonych na każdej gałęzi.
Po dłuższej wspinaczce dotarli do siedziby królowej, by się z nią osobiście spotkać. Ujrzeli ją wnet, wychodzącą zza zasłony u boku swojego męża. Obydwoje ubrani byli w długie, połyskujące, białe szaty. Zeszli po schodach, trzymając się za ręce.
Wszystkich zachwycił blask i piękno jakie ich otaczało. Nie mogli się na nich napatrzeć.

- Nieprzyjaciel wie, że tu weszliście. - rozpoczął Celebrom - Nadzieja, którą potajemnie żywiliście, zniknęła. Dziewięciu z was przybywa, choć w drogę wyruszyło dziesięciu. Mówcie, gdzie jest Gandalf, bowiem pragnę z nim porozmawiać.

Galadriela wpatrujac się w oczy każdego z nich rzekła:

- Gandalf Szary nie przekroczył granic tych ziemii. Pochłonął go cień.

Therigne popatrzyła na nią ze łzami w oczach, przypominając sobie wydarzenie z Kopalni Morii.

-Pochłonął go i cień i płomień. - rzekła pewnie dziewczyna - Barlog sługa Morgotha. Weszliśmy bowiem bez potrzeby w sidła Morii.

One Last Look | LOTR | Aragorn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz