30

113 8 5
                                    

Na Minas Tirith ruszyło kilkudziesiętne wojsko Saurona. Nikt nie spodziewał się aż tak wczesnego ataku.

Miasto zaczęło być bombardowane, a z uwagi na małą liczbę wojsk Gondoru, stolica tej krainy nie była w stanie skutecznie się bronić. Théoden, który wyruszył o brzasku, aby wspomóc swoją piechotą, nadal tam nie dotarł.

Gandalf obejmując dowodzenie, z całych sił starał obronić stolicę przed wojskiem pełnym Uruk-hai. Sauron dodatkowo wysłał Czarnych Jeźdźców, którzy na smokach atakowali Minas Tirith z powietrza.

Pomimo starań, wojskom nieprzyjaciela udało się dostać do środka miasta przez główną bramę. Poczęli po kolei zabijać dzielnych rycerzy Gondoru, ale również niewinne kobiety i dzieci.

Za wielkim zaangażowaniem Gandalfa w bitwę, wisiał niepokój związany z przewagą Saurona. Zdawał sobie sprawę, że dopóki nie nadejdzie jakakolwiek pomoc, nie mają najmniejszych szans na wygraną.

- Dalej nie popłyniecie. - rzekł Aragorn, który wraz z Therigne, Legolasem i Gimlim stał nad brzegiem rzeki, czekając na nadpływające statki nieprzyjaciela.

Na jego słowa dowodzący oddziałem wstał i podszedł do burty swojego statku, aby przyjrzeć się osobie, która była na tyle śmiała, aby wypowiedzieć te słowa w jego stronę.

Therigne przyjrzała mu się dokładniej. Był to silnej postury mężczyzna, odziany w czarne szaty. W swoich włosach mial pozaplatane warkocze, a przy pasie cały rząd mieczy i innych ostrzy.

- Nie wejdziecie do Gondoru. - dodał Obieżyświat, a na jego słowa grupa na statku wybuchła niekontrolowanym śmiechem.

- Kim jesteś, że nas zatrzymujesz? - spytał ironicznie przywódca.

- Legolasie, wypuść strzałę by musnęła bosmana. - rzekł po cichu do Legolasa, na co elf momentalnie napiął strzałę na swoim łuku, celując w mężczyznę.

Gimli w ostatnim momencie trącił łuk swoim toporem, przez co wypuszczona strzała zamiast delikatnie zranić przywódcę, wbiła się prosto w środek klatki piersiowej mężczyzny, stojącego tuż obok niego.

- Gimli. - syknęła cicho w jego stronę Therigne, na co krasnolud udawał być niezwykle zdziwiony takim obrotem sytuacji.

Aragorn wraz z dziewczyną wymienili między sobą ostrożne spojrzenia.

- Dość tego, ostrzegaliśmy. - rzekł ostro Gimli w stronę piratów. - Przygotujcie się do abordażu.

- A kto go dokona? Wy i czyja armia? - zapytał prześmiewczo dowódca nieprzyjaciół, wyciągając miecz zza swojego pasa.

- Ta armia. - na słowa Aragorna, za plecami całej czwórki pojawił się nagle oddział umarłych, który wraz z okrzykiem bojowym, ruszył w stronę przeciwnika.

Wystraszeni piraci zaczęli nerwowo biegać po pokładzie swoich statków, gdy armia umarłych bez żadnych trudności pokonała wodę, dostając się za burty.

Dym z Mordoru pokrył całe niebo nad Minas Tirith. Najniższe poziomy miasta płonęły, a wróg z każdą chwilą sięgał coraz głębiej, siejąc zniszczenie.

Na ulicach leżały zwłoki żołnierzy Gondoru oraz wojsk Saurona.
Gdy nieprzyjaciel zajął najniższy poziom, wszyscy zaczęli się wycofywać wyżej, próbując ukryć również kobiety i dzieci.

Wnet usłyszeli dźwięk rogu Rohańczyków, którzy nadeszli z pomocą. Kilkutysięczne wojsko wraz z królem Théodenem na czele ruszyło naprzód, atakując tylne szyki wroga.

Oddział Saurona nie miał żadnych szans z walecznymi Rohirrimami. Po kolei wybijali orków i Uruk-hai, nie mając żadnej litości.

Niestety ich triumf nie trwał zbyt długo.

Nieprzyjaciel miał w zanadrzu gigantyczne zwierzęta zwane olifantami, które z łatwością potrafiły zmiażdżyć przeciwnika.
Dzięki swoim kilkumetrowym kłom usuwały z drogi wojowników Rohanu jednym ruchem głowy. Były nie do pokonania, gdy dodatkowo na ich grzbietach umieszczeni byli orkowie, strzelający z łuków. Pomimo wielu strzał wbitych w ciała olifantów, nadal parły one do przodu i wydawało się, że żadna broń nie jest w stanie ich zabić.

Ponadto w centrum miasta, Uruk-hai nie tylko przejęli ulice, ale również zaczęli szturmować pałac władców Gondoru. Zamknięci w środku żołnierze wykorzystywali wszelką siłę, aby utrzymać drzwi w zamknięciu.

Tymczasem na wielkich równinach, gdzie toczyła się ostateczna wojna, Théoden został poważnie zraniony przez smoka jednego z Nazgûli. Leżąc na ziemi i czekając na ostateczny cios, nagle zauważył rycerza, który stanął w jego obronie i zaczął walczyć z przeciwnikiem.

- Zabiję cię, jeśli go tkniesz. - rzekł odważnie, przybierając waleczną pozę.

- Nie stawiaj między Nazgûlem a jego łupem. - odparł groźnie, powoli się zbliżając.

Jego smok momentalnie zaatakował wojownika Rohanu, jednak ten z łatwością odciął mu głowę swoim mieczem.

Jeździec opuścił jego grzbiet i stanął do walki. W dłoni dzierżył okrutną broń - łańcuch zakończony kolczastą, stalową kulą, która przy jednym uderzeniu potrafiłaby zabić człowieka, a nawet o wiele większe od niego zwierzę. 

Zadał pierwszy cios, którego rycerz szybko uniknął. Tak samo było z następnymi, do czasu aż nie zniszczył jego tarczy. Odrzucony przez siłę uderzenia do tyłu, upadł na ziemię.

- Głupcze, nie zabije mnie nawet najdzielniejszy mąż. - podszedł do bezbronnego przeciwnika, chwytając go za gardło. - A teraz zdychaj.

Już miał zadać ostateczny cios, gdy nagle skradający się za nim Merry, dźgnął go mieczem w nogę. Upadł na kolana, puszczając wojownika.

- Nie jestem mężem. - rzekł Rohirrim, ściągając ze swej głowy hełm, ukazując swoją twarz.

Éowina, siostrzenica króla, chwyciła za miecz i wbiła go prosto w głowę kreatury, gdzie zamiast twarzy była czarna dziura.

Nazgûl począł się rozpadać w proch, aż całkowicie zniknął, pozostawiając po sobie tylko zbroję.






Powoli zbliżamy się do końca!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

One Last Look | LOTR | Aragorn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz