21

196 8 0
                                    

- Końcowy wynik: czterdziestu dwóch. - Therigne przysłuchiwała się słowom Legolasa, siedząc na dziedzińcu, wykończona po walce. Oparła głowę o mur i przymknęła oczy, czując jak powoli morzy ją sen. Cały plac pokryty był ciałami poległych: orków, ludzi i elfów. Ci, którym udało się przeżyć krzątali się wokół szukając i grzebiąc zmarłych wśród ruin murów obronnych.

- Czterdziestu dwóch? - zdziwił się Gimli, do którego skierowane były poprzednie słowa. Siedział na jednym z zabitych w czasie bitwy Uruk-hai, paląc fajkę. - Nieźle jak na elfickie książątko z uszami w szpic. A ja ubiłem czterdziestu trzech. - dokończył z uśmiechem, na co Legolas momentalnie nakierował strzałę i strzelił pomiędzy nogi krasnoluda, wbijając ją w ciało zmarłego.

- Czterdziesty trzeci. - odparł z dumą elf.

- Już nie żył. - zauważył Gimli.

- Jeszcze drgał.

- Drgał? Bo ma we łbie mój topór. - zdenerwował się, mocno poruszając własną bronią.

Therigne uśmiechnęła się, słysząc ich sprzeczkę, a następnie wstała z zamiarem znalezienia kogoś ze swojej rodziny. Ruszyła przed siebie ostrożnie omijając poległych. Skręciła w najbliższą ulicę, kierując się w stronę sali tronowej, gdzie spodziewała się spotkać pozostałych. Idąc rozglądała się wokół siebie, dostrzegając zrozpaczone kobiety, które opłakiwały śmierć bliskich pośród gruzów, jakie pozostały po Helmowym Jarze. Dziękowała w duchu Valarom, że wszyscy bliscy jej sercu są cali. Dotarła po chwili do celu, widząc swojego ojca i braci przygotowujących się do wyjazdu.

- Therigne! - zawołał ją Throd.- Tu jesteś, wszędzie cię szukaliśmy. - podeszła do rodziny, przytulając się do młodszego z bliźniaków. - Wszystko dobrze?

- Tak, oczywiście ze tak. Jestem cała. - odparła zgodnie z prawdą. - Widzę, że się pakujecie. - zwróciła uwagę na tobołki które Thain wraz z Kilim i Filim przymocowywali do swoich kucy.

- Ojciec postanowił wracać. Czeka na niego wiele ważnych spraw w Ereborze. - gdy usłyszała o swoim domu westchnęła lekko, albowiem tęskniła za Samotną Górą i z niecierpliwością czekała na powrót na ojczyste tereny. - Chce chyba z tobą porozmawiać. - dokończył, widząc jak Thorin zbliża się w ich stronę. Odwróciła głowę, napotykając wzrok ojca.

- Chyba nie muszę cię pytać, by wiedzieć że nie zamierzasz z nami wracać. - zaczął Dębowa Tarcza, wyczekując odpowiedzi córki.

- Mimo, że niewiarygodnie tęsknię za Ereborem, moja misja jeszcze się nie skończyła. Pierścień wciąż jest w posiadaniu Froda, a ja obiecałam mu towarzyszyć do końca. Nie mogę teraz zrezygnować. Nie mogę zawieść Aragorna, Legolasa, Gimlego, hobbitów i Gandalfa. - odparła zgodnie z prawdą. Popatrzyła się niepewnie na ojca, czekając na sprzeciw z jego strony. Jednak on chwycił ją w ramiona i przyciągnął do mocnego uścisku.

- Jestem z ciebie taki dumny Therigne. - wyszeptał jej do ucha. - Zawsze byłem, jestem i będę. Jesteś moją dumą. - na te słowa łzy stanęły w oczach dziewczyny. Pociągnęła cicho nosem i jeszcze mocniej wtulając się w Thorina odpowiedziała:

- Będę za tobą tęsknić tato.


Therigne prowadziła swojego konia tuż obok Aragorna, kierując się na szczyt jednego ze wzgórz otaczających Helmowy Jar. Oprócz nich jechali także król Théoden, Gandalf, Legolas z siedzącym za nim Gimlim oraz zaufany strażnik władcy Rohanu. Postanowili się rozejrzeć i spojrzeć z daleka na Mordor, który najprawdopodobniej płonie  powodu wściekłości po przegranej wojsk Sarumana.

- Straszny będzie gniew Saurona, a jego zemsta nie będzie czekać. Skończyła się bitwa o Helmowy Jar. Przed nami bitwa o Środziemie. Cała nasza nadzieja w dwóch małych hobbitach wędrujących przez puszczę. - rzekł Gandalf, którego wzrok skupiony był na horyzoncie, gdzie można było dostrzec czerwonopomarańczową poświatę pochodzącą od siedziby Czarnego Władcy.

Therigne spojrzała na czarodzieja niepewnie, albowiem obawiała się tego, co przyniosą kolejne dni. Była przekonana, że jeszcze nieraz będzie zmuszona stanąć do walki. Obserwując ulatniające się opary dymu z Mordoru, miała w głębi serca nadzieję, że Frodowi i Samowi uda się dokończyć to co wszyscy wspólnie rozpoczęli kilka miesięcy temu w Rivendell.

                                        ☆

Gdy wrócili do grodu okazało się, że kobiety wraz z dziećmi przygotowywały dla nich kolację. Theri od razu ruszyła im z pomocą, a widząc zastawiony stół od razu poczuła głód. Wcześniej nie zwracała uwagi na pusty żołądek z powodu adrenaliny, która jeszcze długo płynęła w jej żyłach po bitwie. Posiłek ten nie należał do tych sytych, ale każdemu udało się znaleźć coś dla siebie. Zajęła miejsce tuż obok Gimlego, który jak to krasnolud od razu rzucił się na leżące przed nim jedzenie.

Mało kto się odzywał podczas posiłku, Therigne czasami tylko usłyszała jak król Théoden wraz z Gandalfem, Aragornem i Legolasem omawiają szczegóły planu na kolejne dni. Dziewczyna nie chciała im przeszkadzać, dlatego siedziała cicho, mozolnie mieszając łyżką w zupie. Dopiero jak usiadła do stołu poczuła, jak mięśnie w nogach pulsują jej od wysiłku. Była już bardzo zmęczona i jedyne o czym marzyła to położyć się spać. Nic dziwnego skoro od dwóch dni nie miała szansy wypocząć. Oczy jej się kleiły i aby głowa jej nie opadała na stół, podparła się ręką. Nawet nie zauważyła kiedy wszyscy odeszli od stołu po skończonym posiłku. Po chwili poczuła lekkie szturchanie w ramię, a następnie szept przy swoim uchu:

- Theri, obudź się. Zaniesiemy cię do łóżka i tam będziesz mogła dalej spać.

- Mhm. - mruknęła w odpowiedzi Aragornowi, nie mając zamiaru wstawać.

Gdy mężczyzna zobaczył, że dziewczyna nawet się nie poruszyła, chwycił ją pod ramiona, aby przenieść ją do łóżka. Therigne momentalnie stanęła na nogi, czując że nie siedzi już przy stole. Mimo tego Obieżyświat nie puścił jej, tylko prowadził ją w stronę komnat, trzymając w talii, ponieważ była zbyt zaspana, aby sama dotrzeć do pomieszczenia bez niczyjej pomocy. Gdy przekroczyli próg pokoju, położył ją do łóżka, przykrył kocem i usiadł obok niej, obserwując jak śpi. Chwycił ją z rękę, wsłuchując się w jej miarowy oddech.

Gdy tylko przebywał w jej towarzystwie, na jego usta cisnął się niepohamowany uśmiech. Naprawdę lubił z nią spędzać czas sam na sam, którego ostatnio bardzo mu brakowało, przez obowiązki z którymi musiał się mierzyć na codzień. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna nie opuszcza jego myśli nawet na moment. Jest to dla niego uciążliwe, szczególnie gdy musi się skupić podczas omawiania strategii z królem. Cały czas się o nią martwił, gdy nie ma jej w zasięgu wzroku. Podczas każdej potyczki boi się, że Therigne może być zagrożona, a on nie będzie obok niej, by jej pomóc. Zawsze gdy wchodzi do pomieszczenia, od razu szuka jej wśród tłumu ludzi. Chce aby zawsze była blisko niego, aby miał pewność, że jest bezpieczna.
Dopiero teraz, obserwując śpiącą dziewczynę uświadomił sobie, że jest dla niego najważniejszą osobą na tym świecie, że nie potrafi skupić się na niczym innym gdy nie ma jej w pobliżu, że ją...kocha.
Długo nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli, ale gdy wreszcie to zrobił, spadł ciężar z jego serca i poczuł się wolny.

Wstał z łóżka, ostrożnie puszczając dłoń Therigne. Pocałował ją lekko w czoło i wyszedł z komnaty, następnie kierując się do swojej, aby udać się na spoczynek po ciężkim dniu.

                                        ☆

One Last Look | LOTR | Aragorn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz