09

225 8 1
                                    

                                        ☆

Mozolnie poruszali się naprzód. Nastroje zdecydowanie im nie dopisywały. Wszyscy byli pogrążeni we własnych myślach. Therigne z każdym krokiem traciła coraz więcej siły. Szła na końcu grupy, aby nie zwracać na siebie uwagi. Poza tym i tak wszyscy byli w rozpaczy, aby przejmować się innymi sprawami. Noga dawała o sobie niemiłosiernie znać, stawała się nie do wytrzymania. 
W pewnym momencie przeszył ją nagły promieniujący ból. Musiała szybko podeprzeć się pnia drzewa, aby nie upaść. Wydała z siebie cichy jęk, a Sam, który szedł tuż przed nią obrócił się na ten dźwięk.

- Pani Therigne? - zapytał się, podbiegając do niej. Sam już taki był - słynął ze swojej dobroci i uprzejmości. Oferując jej swoje ramię, patrzył się na nią zmartwionym wzrokiem. - Dobrze się pani czuje?

Dziewczyna nie mogła już dłużej wytrzymać na nogach. Upadła pod drzewem, opierając się o nie plecami.

- Pani Therigne! - krzyknął przestraszony całą sytuacją hobbit. Jego krzyk zwrócił uwagę pozostałych, którzy zdążyli odejść dalej. Sam zobaczył krew rozlewającą się na trawę pod jej nogą - Pomocy!

Córka Thorina oddychała ciężko i płytko. Obraz zaczynał jej się powoli zamazywać przed oczami.

- Theri?! Spójrz na mnie, otwórz oczy. - zobaczyła klęczącego przed sobą Aragorna, który trzymał jej twarz w swoich dłoniach.

Przez przypadek mężczyzna dotknął jej rany na udzie, chcąc dodać jej otuchy, przez co dziewczyna syknęła z bólu. Aragorn odwiązał koszulę z jej bioder i odkrył nogę.

- Trzeba to jak najszybciej opatrzyć. - powiedział i spojrzał w kierunku Legolasa, aby ten mu pomógł. - Nazbieraj athelasu. - rzekł do elfa, a następnie do Therigne - Kiedy to się stało?

Aragorn wyciągnął zza pasa niewielki nożyk i rozciął nogawkę jej spodni. Pod materiałem zobaczył głębokie rozcięcie na długość około pół stopy. Krańce zaczynały sinieć a z samej rany wciąż sączyła się krew.

- Ork, podczas walki w miejscu pochówku Balina. - odpowiedziała słabo dziewczyna, rozglądając się na około siebie. Spojrzała na hobbitów, którzy stali niedaleko i po ich minach widać było, że się zamartwiali. Boromir razem z Legolasem poszli nazbierać królewskiego ziela, a Gimli stał tuż obok niej uważnie obserwując jak Aragorn opiekuje się kobietą.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? - zapytał się z wyrzutem mężczyzna, jednak gdy tylko zobaczył grymas na twarzy dziewczyny, natychmiast przestał, nie chcąc jej przemęczać.

- Nie chciałam zawracać ci głowy i dokładać problemów. Tym bardziej teraz, kiedy Gandalfa już między nami nie ma, a ty musiałeś wziąć na siebie odpowiedzialność za nas wszystkich. - powiedziała ze skruchą, patrząc się prosto w oczy Aragorna.

Mężczyzna pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

- Od razu powinnaś mi o tym powiedzieć, nigdy nie dokładasz mi problemów.

Zza drzew wyłonili się Legolas z Boromirem wraz z rośliną w rękach.

- Rana nie wyglada dobrze. - szepnął po cichu do elfa, nie chcąc, żeby Therigne to usłyszała. Jednak ona idealnie wszystko wyłapała. Wiedziała że udo jest w złym stanie, czuła to podczas każdego kroku, jaki przeszło jej pokonać. - Orkowie często mają zatrute ostrza, tak samo jest w jej przypadku. Jeżeli szybko nie znajdziemy pomocy, może umrzeć. - kontynuował, wciąż mówiąc do elfa.

Przemył szybko ranę wodą, przez co dziewczyna skrzywiła się z bólu. Następnie wziął garść athelasu i począł go żuć. Nałożył go na zranione udo i obwiązał je kawałkiem materiału urwanego z jego koszuli. Nadal było jej słabo, ale przynajmniej Aragorn zatamował krwawienie.

- Tyle jak narazie mogę zrobić. - powiedział powoli podnosząc Therigne na nogi. - Jak dotrzemy do Lothlórien lepiej się tobą zajmą. - odrzekł Aragorn, chcąc wziąć dziewczynę na ręce.

- Nie Aragornie, dam radę pójść sama. - zaoponowała córka Thorina. Nie chciała bowiem, aby Obieżyświat niósł ją w swoich ramionach. Nie lubiła, gdy inni ją wyręczali w prostych czynnościach.

- Ale... - zaczął mężczyzna, jednak dziewczyna mu przerwała.

- Dam sobie radę. - powtórzyła się i oparła cały ciężar ciała na zranionej nodze. Lekko skrzywiła się z bólu, niebezpiecznie przechylając się w prawo. Mężczyzna od razu zareagował i podbiegł do niej, chcąc uchronić ją przed upadkiem, udało jej się utrzymać równowagę i po chwili zrobiła pierwszy krok i następny. Obróciła się w stronę Aragorna i uśmiechnęła się triumfalnie.
Ten zaśmiał się z wyczynów Therigne, ale jednak zbliżył się do niej i ją asekurował, nie chcąc by dziewczyna zrobiła sobie krzywdę.

                                          ☆

Po kilku godzinach ciągłego marszu, który tym razem był wolniejszy, ze względu na ranną Therigne (tak rozkazał pozostałym Aragorn), wkroczyli do lasów pani Galadrieli. Nie był on gęsty, dlatego łatwo było im się poruszać miedzy drzewami. Pomiędzy nimi snopy światła wpadały do środka, tworząc przyjemną aurę. Będąc tutaj dziewczyna czuła się jakby wszystkie jej zmartwienia poszły w niepamięć. Zapomniała na chwilę o nadchodzącej wojnie i podziwiała piękno lasu. Najchętniej usiadłaby teraz tam gdzie stała i namalowała wszytko co tylko ją otacza. Szła jako pierwsza, pod rękę z Aragornem, a za nimi w szeregu podążali pozostali.

- Skoro nie chcesz być niesiona, pozwól chociaż, że wezmę cię pod rękę. - upierał się wiele godzin temu mężczyzna i tak pozostało do teraz.

Jak zaczarowana obserwowała krajobraz Lothlórien. Nigdy wcześniej nie widziała piękniejszego miejsca niż to. Skutki trucizny krążącej w jej żyłach, powoli dawały o sobie znać. Strasznie kręciło jej się w głowie, oddech również stał się płytszy.
Aragorn za to wpatrywał się w jej profil, zachwycony urodą dziewczyny, ale jednocześnie widząc osłabienie na jej twarzy. Przez te kilka tygodni Therigne stała się dla niego niewyobrażalnie ważna. Dyskretne spojrzenia, które kierował w jej stronę, za każdym razem, gdy ona nie patrzyła, stawały się na porządku dziennym. Mężczyzna żałował, że nie zdołał uchronić dziewczyny podczas walki. Obwiniał się, że w porę nie zauważył, że była ona w niebezpieczeństwie. Wiedział doskonale, że nadal boli ją udo i nie czuje się najlepiej, mimo że córka Thorina nigdy by się do tego nie przyznała. Dostrzegał jej grymas na twarzy, gdy mocniej postawi nogę na gruncie.

- Nie zostawać w tyle. - rzekł Gimli do Sama i Froda, tuż za idącą parą, przez co doskonale mogli wszystko usłyszeć. - Mówią że mieszka tu potężna czarodziejka, wiedźma elfów. Jej moc jest straszliwa, kto na nią spojrzy zostaje zaczarowany i przepada bez wieści.

Therigne słysząc słowa krasnoluda zaśmiała się cicho. Czytała o lasach Lothlórien w wielu księgach i w żadnej nie natknęła się na wiedźmę, która grasuje w tych lasach.
Mocniej ścisnęła Aragorna, czując że potyka się o wystający korzeń, przez zawroty głowy. Mężczyzna czując to chwycił ją wolną ręką i przywrócił jej równowagę.

- Jesteś już chyba skazany na to, żeby mnie ratować przed każdym upadkiem. - rzekła do niego Therigne, uśmiechając się do niego w podziękowaniu i cała jak zwykle się rumieniąc.

- Jakoś nieszczególnie mi to przeszkadza. - odpowiedział Aragorn, gdy jego kąciki ust poszły w górę.

- Ale tego krasnoluda tak łatwo nie omota. Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa. - kontynuował Gimli, gdy nagła ostra strzała pojawiła mu się przed twarzą. W pozostałych również zostały one wymierzone.

-Krasnolud tak głośno dyszy, że trafilibyśmy go i po ciemku. - rzekł jeden z nowo przybyłych elfów.

One Last Look | LOTR | Aragorn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz