29

105 6 2
                                    

Po ponad czterech godzinach jazdy wreszcie wzeszło słońce. Poruszali się pomiędzy skalistymi zboczami, nie napotykając żadnych przeszkód. Promienie słoneczne oświetlały ich drogę, co dawało złudne nadzieje spokoju. Nic nie wskazywało na późniejsze zagrożenie, z którym będą musieli się zmierzyć.

Otaczała ich pustka, nawet żadne zwierzę nie pojawiło się w zasięgu ich wzroku. Roślinność też była uboga na tych terenach. Jedynie pojedyncze, uschnięte krzewy, które nie miały prawa życia na tak suchym podłożu.

- Jaki oddział chciałby tu stacjonować? - odważył się przerwać ciszę Gimli.

- Przeklęty. - mruknęła pod nosem Therigne. Dla niej ten podejrzany spokój był przerażający. Sam fakt, że nikogo nie spotkali na swojej drodze, przyprawiał ją o lęk. Nikt nie zapuszczał się w te tereny, wiedząc kto je zamieszkuje.

- Dawno temu, Ród Gór ślubował ostatniemu królowi Gondoru, że pospieszy mu z pomocą w walce. - zaczął opowiadać Legolas. - Ale kiedy przyszedł czas, gdy Gondor był w potrzebie, uciekli. Ukryli się w rozpadlinach gór. Więc Isildur ich przeklnął. Nie zaznają spokoju, póki nie dopełnią ślubowania.

Therigne nerwowo rozglądała się wokół siebie. Im dłużej szli, tym atmosfera stawała się coraz bardziej mroczna. Budzący grozę nastrój zaczął udzielać się całej czwórce.

- Kto rzuci wyzywanie i lud wskrzesi zapomniany. Potomek, temu któremu przysięgli, z północy przyjdzie w wyrocznej godzinie i drzwi przekroczy na ścieżce umarłych.

Wraz z ostatnimi słowami elfa zagłębili się pomiędzy gęsto rosnące drzewa, tak jak ich prowadziła droga. Musieli zejść z koni z uwagi na małą przestrzeń do przemieszczania się. Dziewczyna chwyciła za uzdę konia, którego dosiadła wcześniej wraz z Aragornem i ruszyła tuż za mężczyzną, który ich prowadził.

Po chwili ich oczom ukazało się kamienne przejście w kształcie drzwi. Naokoło w skałach przytwierdzone były ludzkie czaszki, a na odrzwiach znajdowały się przeróżne symbole.

- Jakby mi coś zmroziło krew w żyłach. - rzekł nerwowo Gimli.

- Ścieżka zamknięta. Zbudowali ją umarli i umarli ją strzegą. - odezwała się Therigne patrząc na dziwne znaki, znajdujące się nad wejściem. - Droga jest zamknięta.

Naraz konie zaczęły wydawać nerwowe dźwięki i w panice wyrywać się całej czwórce. Dziewczyna z całych sił próbowała utrzymać zwierzę w ryzach, jednak nic to nie dało, ponieważ obydwa szybko zwróciły i uciekły drogą, którą przyszli.

Aragorn próbował zawrócić swojego wierzchowca, który jednak był głuchy na jego nawoływania.

- Nie boję się śmierci. - rzekł po chwili mężczyzna i wiedząc, że to jedyne wyjście, wkroczył pewnie do jaskini, z której ulatniała się gęsta mgła.

Pozostała trójka popatrzyła na siebie. Tuż za Aragornem, już z mniejszą pewnością, wejście przekroczyła Therigne. Chwilę potem Legolas także znajdował się w jaskini.

- To rzecz niesłychana. Elf schodzi w podziemia, a krasnolud nie ma odwagi...wolałbym nie znać końca tej historii. - podążył w ślady przyjaciół Gimli.

Gdy tylko przekroczyli próg groty, Aragorn rozpalił pochodnię, aby mogli cokolwiek widzieć. Idąc naprzód rozglądali się naokoło siebie, badając teren. Therigne, tak jak pozostali, wyciągnęła swój miecz z pochwy, aby w razie niebezpieczeństwa mogła szybko się obronić.

One Last Look | LOTR | Aragorn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz