Rozdział 1

6.5K 157 29
                                    

Cześć!

Miłego czytania i mam nadzieję, że do zobaczenia w kolejnym rozdziale! Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie jakąś aktywność :)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media!

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

Valerie

Towarzyszył mi dźwięk rytmicznie stukających obcasów o betonowe cegiełki, które zostały ułożone w nierówny chodnik pomiędzy nagrobkami i chłodny, przeszywający wiatr, który szeleścił liśćmi licznych drzew, otaczających ścieżkę.

Zapadł już zmierzch, a mimo że księżyc wysoko wisiał tej nocy na niebie, wokół panował całkowity mrok. Musiałam sobie pomóc latarką w telefonie, aby nie skręcić kostki, gdyby mój obcas ześlizgnął się z jednej z cegiełek.

Mogłabym przysiąc, że byłam jedyną żyjącą osobą w obrębie kilometrów, co miałoby sens. Przebywanie na największym w całym mieście cmentarzu w piątek po dwudziestej pierwszej wieczorem nie było raczej ulubioną atrakcją wielu ludzi. Na dodatek kierowałam się do najbardziej oddalonego od głównej bramy miejsca. Przyzwyczaiłam się jednak, że bez względu na porę mogłam dostrzec wzrokiem inne zrozpaczone dusze. Tej nocy byłam jednak sama.

Mój oddech wydawał się zbyt głośny w ogłuszającej ciszy, a mimo to, co kilka kroków zerkałam przez ramię, aby upewnić się, że nikt mnie nie śledził.

Potrząsnęłam głową, odrzucając tą niedorzeczną myśl. Nie miałam zbyt dużo czasu, ale musiałam tu dzisiaj przyjść. Po pokonaniu trzech zakrętów, które znałam już na pamięć, w końcu dostrzegłam nagrobek z tym samym nazwiskiem, co moje.

Przełknęłam ciężko ślinę i obróciłam między palcami dwie czerwone róże, które znajdowały się w mojej dłoni. Opuszkiem palca wskazującego dotknęłam kolca jednej z nich i docisnęłam do skóry, aby poczuć cokolwiek chociaż raz.

Przychodziłam tutaj o wiele częściej niż ktokolwiek inny. Spędziłam niezliczoną ilość godzin, siedząc na twardej ziemi naprzeciwko nagrobka i wpatrywałam się tępym wzrokiem w słowa wykute w kamieniu. Przez pewien czas nawet nie mrugałam, aż moje oczy wypełniły się łzami, ale nic nie poczułam.

Nie mogłam nawet zapłakać dla niej nad jej grobem.

Mój ojciec nie przychodził tutaj zbyt często. Nie umiał sobie poradzić z tą stratą nawet po piętnastu latach. Płakał bezradnie, krzyczał, próbując wyładować frustrację i nie raz kopał wszystko, co znalazło się w jego zasięgu. Czuł wszystko na raz, emocje niemal go dusiły, a ja po prostu martwo patrzyłam przed siebie.

- Cześć, mamo - szepnęłam, kucając przy nagrobku i czule potarłam palcami jej imię wyryte w kamieniu. - Wiem, że już późno, ale chyba chciałaś, żebym przyszła. Znowu poczułam to, o czym opowiadałam ci ostatnim razem, gdy okazało się, że ktoś ukradł twój piękny bukiet od taty.

Odchyliłam głowę i spojrzałam w niebo pełne gwiazd. Ścieżka do nagrobka mamy była otoczona wieloma drzewami, przez które ledwo docierał blask księżyca. Przy jej grobie wystarczyło zerknąć w górę i podziwiać niebo bez przeszkód.

Aubrey, moja nowa stylistka, kończyła układać moje włosy na dzisiejszy wieczór, kiedy poczułam kujący ból w piersi. Przestałam oddychać, czekając, aż moje serce się uspokoi i mogłabym przysiąc, że w zamkniętym pomieszczeniu poczułam delikatne muśnięcie wiatru na podbródku, dokładnie w miejscu, gdzie kiedyś była widoczna blizna.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz