Rozdział 30

2.4K 91 6
                                    

Miłego czytania i do zobaczenia w kolejnym rozdziale! Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie jakąś aktywność :)

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

-

Luca

Aleksei Sokolov czekał już w moim gabinecie.

Nie znałem nikogo innego jak on, więc nie byłem pewien, jak powinien się przy nim zachować. Moja skóra wydawała się napinać do nienaturalnego stopnia, a wszystkie mięśnie wibrowały od ukrytych emocji. Był zbyt podobny do mnie. Nie skrywał twarzy za maską obojętności, czy chociaż znudzenia. Była pusta jak jego niebieskie oczy.

Nie pamiętałem dnia, w którym poznałem Alekseia. Odkąd sięgałem pamięcią, był w moim życiu jak dobry znajomy z dzieciństwa, a nad nami wisiała obietnica, że kiedyś zostaniemy wrogami. Nasi ojcowie w niedorzeczny dla siebie sposób tolerowali się i nawet chyba lubili. Zawarli pokój, który przez jakiś czas przynosił każdemu korzyści. Ojciec Alekseia nie lubił brudzić sobie rąk, z czym z kolei mój ojciec nie miał problemu. Duet idealny. Do czasu, kiedy oboje nie zrozumieli, że lekceważyli swoich synów zbyt długo.

Aleksandr Sokolov zmarł półtorej roku. Oficjalna informacja, która do mnie dotarła głosiła, że zmarł z powodu nowotworu, na którego chorował od wielu lat. Coś podpowiadało mi, że nie powinienem w to wierzyć. Aleksei był ode mnie starszy o pięć lat. Nie winiłem go, że nie potrafił dłużej czekać na odejście swojego ojca.

Zamknąłem za sobą drzwi, co odwróciło uwagę mojego gościa od mapy świata zawieszonej na ścianie. Bezdenne, niebieskie oczy skupiły się na mnie.

Nie chciałem odzywać się pierwszy, mimo że był moim gościem. To on zażądał spotkania w środku po nocy po tym, jak poleciłem wymordować niemal pięćdziesięciu jego ludzi. Kto wiedział, ile naprawdę było ofiar tej nocy?

Dlatego czekałem, aż odezwie się pierwszy, abym mógł poznać intencję tego spotkania.

Aleksei jednak nie dał mi żadnej wskazówki. Ponownie zwrócił spojrzenie na mapę, a jego słowa były tak samo beznamiętne, jak cała jego egzystencja.

- Zawsze mi imponuję, jak dużym i wpływowym państwem jest Rosja.

Aleksei również urodził się w Nowym Jorku. Jedynym co łączyło go z państwem, z którego pochodzili jego rodzice, było rosyjskie imię. W dzieciństwie kilka razy słyszałem, jak ojciec karci go za mówienie z amerykańskim akcentem. Nigdy się go nie pozbył.

- Większość jej terenów nie nadaje się do zamieszkania, czy chociaż komfortowego życia.

- Czy to coś zmienia?

Nie. Chyba nie.

Nie odpowiedziałem mu jednak, nie chcąc marnować czasu na rozmowę o polityce czy na cokolwiek, co chodziło mu aktualnie po głowie. Może to był jedynie wstęp do prawdziwego powodu jego wizyty albo nasza ostatnia szansa na pokojową rozmowę.

Moje kroki wybrzmiewały w cichym pomieszczeniu. Nie spojrzałem na Alekseia, póki nie usiadłem na skórzanym fotelu, a dłoń oparłem na krawędzi mosiężnego biurka mojego ojca. To była jedyna rzecz, którą zabrałem po jego śmierci z ukochanego klubu, który następnie sprzedałem za obniżoną cenę kupcowi, który go zburzy i postawi coś innego.

Chciałem zatrzeć każdy ślad, jaki po sobie zostawił.

Najzabawniejszy był fakt, że zarówno ja, jak i moje rodzeństwo byliśmy takimi śladami.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz