Rozdział 10

2.6K 100 10
                                    

Valerie

Brakowało mi Mayi i martwiłam się, że pewnego razu mogłaby nie wróci, jak stało się to w przypadku Hollistera. Odliczałam sekundy do jej powrotu, czekając niecierpliwie na wieczór, który obiecałyśmy sobie spędzić razem. Prosto z lotniska pojadą z Romano do restauracji, którą wybrałyśmy na świętowanie jej powrotu. Tak bardzo za nią tęskniłam.

Nie powiedziałam jej o tym, że Luca w końcu zareagował na wydarzenia z Rovine. Tym bardziej nie mogłam powiedzieć jej o niszczącym pocałunku, którego wspomnienie nie chciało opuścić mojego umysłu. Nie chciałam, aby się o mnie martwiła, będąc tak daleko od domu.

Jednak im bliżej było jej powrotu, tym bardziej wątpliwości przejmowały nade mną władzę. Nie chciałam jej o tym mówić i niszczyć dobrego humoru po wyjeździe. Postanowiłam, że poczekam jeszcze kilka dni.

Zawsze była szczęśliwsza po wyjazdach z matką. Zazdrościłam im tego, gdy byłam młodsza i żałowałam, że mojej mamy nie ma. Chciałam móc spędzić z nią typowy babski wypad, o których opowiadały inne dziewczynki. Byłam wychowana przez samych mężczyzn, co często mnie smuciło.

Nie odważyłam się nigdy powiedzieć tego przy moim ojcu. Starał się jak mógł być najlepszym rodzicem na świecie. Nie chciałam, aby usłyszał, że brakowało mi mamy jako kobiecego wzorca. Nie miałam z nią wielu prawdziwych wspomnień. Cała wiedza o niej opierała się na opowieściach i zdjęciach.

- Chciałabym też gdzieś pojechać- powiedziałam do Hollistera. - Wiesz, tak jak Maya jeździ ze swoją mamą.

Siedzieliśmy wtedy na kanapie w małym salonie na naszym piętrze, gdzie był wysuwany z sufitu telewizor. Hollister uniósł brwi i przyjrzał się mojej twarzy. Miałam wtedy dwanaście lat, a on siedemnaście.

- Dokąd? - zapytał po chwili.

- Do Paryża. - Westchnęłam smutno i skupiłam wzrok na filmie. - Jeżdżą co roku, a ja nigdy tam nie byłam. Mama Mayi zawsze wtedy jest najlepszą wersją siebie. Chodzą całymi dniami na zakupy, do restauracji, na masaże.

Tydzień później Hollister zabrał mnie do Paryża. Tata był zaskoczony naszym wyborem miejsca, ale się zgodził, wysyłając z nami Thomasa jako opiekuna. Ja byłam jeszcze dzieckiem, a Hollisterowi brakowało kilku miesięcy do pełnoletności.

To był najlepszy wyjazd w moim życiu. Hollister chodził ze mną na zakupy i pozwolił nawet, abym kupiła też coś jemu. Cierpliwie przymierzał każdą rzecz, jaką mu podałam. Nawet jeśli były to złote spodnie na widok, których zmarszczył czoło i westchnął ciężko. Wchodziliśmy do każdej kawiarni i muzeów, jakich chciałam. Byliśmy nawet w strefie SPA w naszym hotelu.

Hollister wyrósł na zupełne przeciwieństwo taty. Często się kłócili, ale wiedziałam, że oboje się kochali. Tata oddałby za mojego brata życie, a Hollister spaliłby cały świat dla niego.

Tata zawsze miał idealnie ułożoną fryzurę, a czarne włosy Hollistera wyglądały na zmierzwione i opadały mu na czoło. Wśród obcych jego niebieskie oczy były lodowate, czujne. Wyglądał groźnie, dlatego parsknęłam, gdy trzeciego dnia w Paryżu wszedł do naszego pokoju hotelowego ubrany w różowy, hotelowy szlafrok.

Parsknęłam śmiechem. Wyglądał naprawdę komicznie w przyciasnym szlafroku, który odsłaniał część jego tatuaży. Tata prawie dostał zawału, gdy zobaczył pierwszy, pokrywający niemal całe ramię szesnastoletniego syna. Chciał pozwać tatuażystę, który mu go wykonał bez zgody rodzica, ale Hollister nigdy nie wyjawił prawdy, a tacie nie udało się dowiedzieć, kto to był.

- Bawi cię coś? - zapytał, udając obrażonego. Musiałam zakryć usta dłonią, aby nie roześmiać się jeszcze bardziej. - Ja jestem gotowy na pełen relaks, jaki hotel nam oferuję.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz