Rozdział 35

1.7K 94 12
                                    

Cześć! Kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu w okolicach środy, ale jeśli uda się wcześniej, to oczywiście go wstawię.

Miłego czytania i do zobaczenia w kolejnym rozdziale! Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie jakąś aktywność :)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media!

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

-

Valerie

Od kilku godzin nikt nie przyszedł, aby zminimalizować moją chęć walki i świadomość narkotykiem. Czekałam z zapartym tchem, aż w progu pojawi się Marco.

Drzwi otworzyły się cicho i do środka wślizgnął się mężczyzna o wiele smuklejszy i niższy od mojego porywacza. Oparłam dłoń na podłodze i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, mrugając sennie. W pomieszczeniu panował mrok, ale mężczyzna trzymał w dłoni latarkę, dzięki czemu dostrzegłam jego eleganckie buty.

Gdy się do mnie zbliżył, rozpoznałam w nim mężczyznę, przy którym ocknęłam się przy pierwszej pobudce.

- Cześć - szepnął, klękając obok mnie. Roztoczył wokół siebie przyjemny zapach mydła i świeżość. Nie chciałam nawet wiedzieć, jaki nieprzyjemny zapach przyległ do mnie. Podczas ostatniej wizyty w toalecie zdążyłam jedynie umyć dłonie, zanim mężczyzna, który mnie tam zaprowadził, nie wyszarpał mnie brutalnie z powrotem do celi. - Mam coś dla ciebie. - Sięgnął do swojego plecaka, przewieszonego przez ramię i wyciągnął z niego małą butelkę. - To woda z antybiotykiem. Powinno pomóc chociaż trochę na gorączkę i kaszel.

Wyciągnęłam ku niemu słabą dłoń. Od zdarzenia, gdy godzinami wlewali mi lodowatą wodę do ust i zraszali skórę, moje ciało trawiła wysoka gorączka. Na szczęście kaszel nie atakował mnie tak często. Występował raz na kilka godzin, ale atak trwał kilka minut.

Mężczyzna wręczył mi odkręconą butelkę, ale nie puścił mojej dłoni. Jego dotyk był ciepły i delikatny. Miła odskocznia od zimnej, szorstkiej podłogi. Pomógł mi podnieść butelkę do ust i się napić. Czułam ulgę, kojącą moje zdarte i piekące gardło. Pozwoliłam kilku kroplą zwilżyć popękane usta.

Mężczyzna zabrał butelkę i schował do plecaka. Oparłam tył głowy o ścianę i przyjrzałam mu się z zaciekawieniem. Robił to w tajemnicy? Przy naszym pierwszym spotkaniu wydawał się neutralny, ale teraz? Pomógł mi, czyli coś zmieniło się w jego postawie.

Odłożył latarkę na podłogę, a słabe światło podkreśliło jego zmartwioną twarz. Czułam, jak mi się przygląda. Byłam naga, nie licząc majtek, które mi zostały. Nie oddali mi nawet biustonosza. Czułam się z tym niekomfortowo, ale to było małe zmartwienie w porównaniu z sytuacją, w której tkwiłam. Nie byłam pewna, w jak poważnym stopniu były moje obrażenia. Zazwyczaj leżałam w ciemności, a w łazience, do której mnie prowadzili, nie było luster. Byłam pewna, że nie miałam żadnych otwartych ran. Zero krwi.

Nie było najlepiej, ale mogło być gorzej.

- Dziękuję - wykrztusiłam.

- Mam jeszcze kanapkę. Chcesz?

Delikatnie pokręciłam głową. W dole żołądka dalej ciężko osiadał chleb, który wepchnęli mi do ust kilkanaście godzin temu. Utrzymywali mnie przy życiu.

- W porządku.

Przechyliłam delikatnie głowę i po raz kolejny dokładnie mu się przyjrzałam, zauważając niewielkie różnice w wyglądzie w porównaniu z pierwszym dniem. Miał ściągnięte brwi i kącik ust skierowany ku dołowi, jakby czym się martwił.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz