Cześć! Mała niespodzianka z wcześniejszym rozdziałem, ponieważ sama nie potrafiłam już wytrzymać. W końcu mogę wam pokazać mój ulubiony rozdział... Niezależnie, ile wątków zmieniałam w tej historii, wszystko sprowadzało się do tego właśnie momentu. Na końcu możecie znaleźć nietypową perspektywę, którą kocham. Miłego czytania!!
Mam nadzieję, że zobaczenia w kolejnym rozdziale:)
Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:
twitter: withoutsy #bcwatt, będzie mi bardzo miło, jeśli mnie dodacie i będziemy mogli ze sobą swobodniej porozmawiać!
tik tok: zauroczono - zapraszam, czasem dodam fajny edit:)
-
Valerie
– Maya?
Moja przyjaciółka kurczowo trzymała chłodną dłoń Romano, wpatrując się w jego nieruchomą twarz. Złote włosy na końcówkach przesiąkły krwią, tworząc kołtuny zamiast idealnych fal. Jej różowa spódniczka, białe rajstopy i koszula nosiły na sobie ślady zbrodni.
Jej ciało trzęsło się od szlochu, ale łzy nie płynęły już po policzkach, jakby i tego zabrakło. Oczy miała bezdenne, wyprane z ludzkich emocji.
Policjant za moimi plecami westchnął głośno, przez co rzuciłam w jego stronę szybkie spojrzenie. Założył ramiona na piersi i dostrzegając mój wzrok na sobie, wymownie uniósł podbródek, wskazując na Maye.
To ja wstałam i na ciężkich nogach do nich podeszłam, gdy się zjawili. Jeden z mężczyzn wysunął się do przodu, jakby chciał wszystkim przypomnieć, kto dostał najwyższą pozycję w tym śledztwie. Miał na sobie zwykłe jeansy, czarną koszulkę, a na nią zarzuconą ortalionową kurtkę, z której kieszeni na klatce piersiowej wystawała oznaka. Czujnym wzrokiem ogarnął moje ciało, zatrzymując spojrzenie na dłoniach brudnych od krwi. Gdy jego wzrok w końcu spoczął na Romano, nabrał głębokiego oddechu i kazał części osób przeszukać teren.
– Musi pani puścić zwłoki i najlepiej, aby obie panie opuściły teren zbrodni – powtórzył teraz nieprzyjemnym głosem.
Maya wydawała się nie słyszeć żadnych rozkazów i próśb, jakby znalazła się w innym miejscu. Przez piętnaście minut reanimowała martwą miłość swojego życia. Przed policją pojawili się ratownicy medyczni, którzy ich wezwali i powiedzieli mojej przyjaciółce to samo, co ja próbowałam.
Romano nie żył.
Obróciłam się do policjanta, zasłaniając przyjaciółkę własnym ciałem.
– Niech pan da nam chwilę – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
– Po raz pierwszy poprosiłem o to dziesięć minut temu.
Spięłam ramiona z niedowierzenia. Starałam się nie rozsypać, póki Maya mnie potrzebowała. Rozpacz jednak łatwo i szybko można było zastąpić wściekłością.
– Zawsze jest pan takim chujem? – zapytałam.
– Słucham? – zapytał powoli, jakby nie spodziewał się, że podważę jego autorytet w tym pomieszczeniu.
W pomieszczeniu, w którym zmarł Romano. Gdyby wokół nie było tylu ludzi, skrzywdziłabym tego cholernego policjanta.
Luca by tak zrobił, nie zważając na to, ilu ludzi znajdowało się w pobliżu.
– Pytałam, czy zawsze jest pan takim chujem – powtórzyłam. – Jeśli nie lubi pan swojej pracy, trzeba było ją zmienić.
– Obraża pani funkcjonariusza?
CZYTASZ
Beautifully cruel ZAKOŃCZONE
RomanceNowy Jork. Elita. Bogactwo, którego nie da się pozbyć. Władza na wyciągnięcie ręki. Faworyci. Valerie jest córką senatora. Piękną, czarującą i na tyle urzekającą, że blask fleszy, czy tłumy fanów nie jest jej obcy. On jest synem jednego z największ...