Rozdział 43

1.7K 94 13
                                    

Cześć! Mała niespodzianka z wcześniejszym rozdziałem, ponieważ sama nie potrafiłam już wytrzymać. W końcu mogę wam pokazać mój ulubiony rozdział... Niezależnie, ile wątków zmieniałam w tej historii, wszystko sprowadzało się do tego właśnie momentu. Na końcu możecie znaleźć nietypową perspektywę, którą kocham. Miłego czytania!!

Mam nadzieję, że zobaczenia w kolejnym rozdziale:)

Jeśli chcecie być na bieżąco lub poznać małe informację z następnych rozdziałów, zapraszam na moje media:

twitter: withoutsy #bcwatt, będzie mi bardzo miło, jeśli mnie dodacie i będziemy mogli ze sobą swobodniej porozmawiać!

tik tok: zauroczono - zapraszam, czasem dodam fajny edit:)

-

Valerie

– Maya?

Moja przyjaciółka kurczowo trzymała chłodną dłoń Romano, wpatrując się w jego nieruchomą twarz. Złote włosy na końcówkach przesiąkły krwią, tworząc kołtuny zamiast idealnych fal. Jej różowa spódniczka, białe rajstopy i koszula nosiły na sobie ślady zbrodni.

Jej ciało trzęsło się od szlochu, ale łzy nie płynęły już po policzkach, jakby i tego zabrakło. Oczy miała bezdenne, wyprane z ludzkich emocji.

Policjant za moimi plecami westchnął głośno, przez co rzuciłam w jego stronę szybkie spojrzenie. Założył ramiona na piersi i dostrzegając mój wzrok na sobie, wymownie uniósł podbródek, wskazując na Maye.

To ja wstałam i na ciężkich nogach do nich podeszłam, gdy się zjawili. Jeden z mężczyzn wysunął się do przodu, jakby chciał wszystkim przypomnieć, kto dostał najwyższą pozycję w tym śledztwie. Miał na sobie zwykłe jeansy, czarną koszulkę, a na nią zarzuconą ortalionową kurtkę, z której kieszeni na klatce piersiowej wystawała oznaka. Czujnym wzrokiem ogarnął moje ciało, zatrzymując spojrzenie na dłoniach brudnych od krwi. Gdy jego wzrok w końcu spoczął na Romano, nabrał głębokiego oddechu i kazał części osób przeszukać teren.

– Musi pani puścić zwłoki i najlepiej, aby obie panie opuściły teren zbrodni – powtórzył teraz nieprzyjemnym głosem.

Maya wydawała się nie słyszeć żadnych rozkazów i próśb, jakby znalazła się w innym miejscu. Przez piętnaście minut reanimowała martwą miłość swojego życia. Przed policją pojawili się ratownicy medyczni, którzy ich wezwali i powiedzieli mojej przyjaciółce to samo, co ja próbowałam.

Romano nie żył.

Obróciłam się do policjanta, zasłaniając przyjaciółkę własnym ciałem.

– Niech pan da nam chwilę – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

– Po raz pierwszy poprosiłem o to dziesięć minut temu.

Spięłam ramiona z niedowierzenia. Starałam się nie rozsypać, póki Maya mnie potrzebowała. Rozpacz jednak łatwo i szybko można było zastąpić wściekłością.

– Zawsze jest pan takim chujem? – zapytałam.

– Słucham? – zapytał powoli, jakby nie spodziewał się, że podważę jego autorytet w tym pomieszczeniu.

W pomieszczeniu, w którym zmarł Romano. Gdyby wokół nie było tylu ludzi, skrzywdziłabym tego cholernego policjanta.

Luca by tak zrobił, nie zważając na to, ilu ludzi znajdowało się w pobliżu.

– Pytałam, czy zawsze jest pan takim chujem – powtórzyłam. – Jeśli nie lubi pan swojej pracy, trzeba było ją zmienić.

– Obraża pani funkcjonariusza?

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz