Rozdział 15

2.9K 101 17
                                    

Cześć!
Rozdziały znowu będą pojawiać się regularnie i mam nadzieje, że ten wynagrodzi tygodniową przerwę.
Będzie mi bardzo miło, jeśli dacie mi tutaj lub na Twitterze #bcwatt znać co o nim myślicie!
Miłego czytania!!!

Valerie

Moja intuicja nie zawodziła mnie zbyt często, dlatego powinnam była zawsze jej słuchać. Wyjątkiem było pierwsze spotkanie z Lucą, gdy nie wyczułam, że wcale nie warto z nim zadzierać. Nie podpowiedziała mi, że będzie miał najgorszy wpływ na moje życie ze wszystkich mężczyzn, których kiedykolwiek poznałam.

Dzisiejszego wieczoru miałam wrażenie, że moja intuicja wręcz na mnie krzyczy zirytowana moimi decyzjami. Moja skóra wydawała się mrowić z niepokoju, a zmysły się wyostrzyły.

- Nie wierzę, że akurat ja to mówię - zaczęła Maya z grymasem na twarzy, rozglądając się po ogromnej hali magazynowej. Została urządzona w klimacie obskurnego, taniego baru, gdzie to nie alkohol miał być główną atrakcją. - Nie powinno nas tu być. W szczególności bez Romano i Iana.

Z cichym westchnieniem zgodziłam się z nią. Miała absolutną rację i od samego początku o tym wiedziałam.

Wiedziałam, że dzisiejszy wieczór będzie katastrofa, gdy tylko Ave przypomniała o wyjściu, na które zgodziłam się pod wpływem chwili i emocji podczas balu charytatywnego. Postanowiłam, że już nigdy więcej nie podejmę takiej decyzji pod wpływem chwili.

Lokal był wielkość dużej hali magazynowej. Bar w kształcie litery L oblegał tłum ludzi, którzy próbowali się nawzajem przekrzyczeć. Mój wzrok przyciągnęło podwyższenie, przy którym stało dwóch mężczyzn z dłonią na kaburze. Na środku hali znajdował się spory ring z wysoką siatką wokół. Całe pomieszczenie zostało oświetlone czerwonym światłem ledowym.

- Powinnyśmy po nich zadzwonić? - zapytałam szeptem, nie przestając uważnie się rozglądać.

Wszystkie moje zmysły niemal pulsowały, każąc pozostać czujną. Każdy mężczyzna, który nas mijał, miał przy sobie broń i groźny wyraz twarzy. Moja dłoń za każdym razem wędrowała do sztyletu, gdy któryś z nich się zatrzymywał i lustrował nas wzrokiem.

Odzwyczaiłam się od takich sytuacji. Romano i Dean, a teraz Ian, za naszymi plecami sprawiali, że każdy po sekundzie odwracał wzrok.

- Nie możemy - szepnęła Maya. - Ich w tym momencie boję się jeszcze bardziej niż tych oblechów.

Zagryzłam usta, czując rosnącą frustrację. Nie wiedziałam, dlaczego wydawało nam się, że propozycja wyjścia z Ave wydała nam się dobrym pomysłem. Powinnam była to odwołać następnego dnia od razu po przebudzeniu. Podejrzewałyśmy, że miejsce, do którego pojedziemy, będzie miało powiązanie z mafią, ale nigdy nie pomyślałabym, że zabierze nas na cholerne nielegalne walki.

Nie zrobiłam tego tylko ze względu na swojego ojca, Oliviera i Christiana, którzy ponownie weszli w spółkę z ojcem Ave, aby pomóc mu po tylu latach wyjść z bankructwa. Gdyby Ave poczuła się urażona naszą odmową i podzieliła się z tym swoim ojcem, mój również by się o tym dowiedział. Miałam wrażenie, że rozczarowuje go z dnia na dzień coraz mocniej, mimo że nie wspomniał o tym nawet słowem. Nie wiedział o wielu, praktycznie o wszystkich, rzeczach, które dzieją się z jego córką, ale dostał list od mojej uczelni o pogorszających się wynikach w nauce.

Splotłam swoje palce z Mayą i ruszyłam za Ave, która umiejętnie przechodziła przez tłum, jakby robiła to już niezliczoną ilość razy. Moja krew niemal wrzała z każdym jej flirciarskim uśmiechem do nieznajomego. Ściągała na siebie i przy okazji na nas zbyt wiele uwagi zachowaniem. Powinnam była się domyślić po jej stroju, że wybierze miejsce, w którym każdy na nią spojrzy. Cekinowy komplet, składający się ze spódniczki i topu, ledwie zakrywającego jej piersi, mienił się w czerwonym świetle lokalu.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz