Rozdział 6

3.1K 111 10
                                    

Cześć!

Jest to rozdział po korekcie. Jeśli czytasz po raz pierwszym, jest to aktualna wersja!

Zapraszam na moje media:)

twitter: withoutsy #bcwatt

tik tok: zauroczono

-

Valerie

Czułam się zwycięsko, zmierzając do gabinetu Toma Mortensena z informacją, która mogła zmienić cały obieg śledztwa. Cholera, miałam jego imię! Udało mi się.

Na tą okazję ubrałam nawet swój ulubiony komplet Chanel, składający się z czarnej spódniczki i krótkiej marynarki, ozdobionej złotymi guzikami. Ten strój miał przypieczętować nasze pierwsze wielkie zwycięstwo.

Zatrzymałam jednego z mężczyzn, który szedł korytarzem dziesiątego piętra, a wzrok miał wbity w ekran swojego telefonu.

– Przepraszam, gdzie znajdę agenta Toma Mortensena? – zapytałam, uśmiechając się potulnie.

Miałam dzisiaj wspaniały humor, a wiedziałam jak ten uśmiech potrafi działać na mężczyzn. W końcu czułam się na tyle sobą, że zrobiłam to niemal naturalnie, bez żadnego wysiłku.

Zatrzymany mężczyzna uniósł brew i rzucił mi protekcjonalne spojrzenie.

– Była pani umówiona? – zapytał zirytowany, nie gasząc nawet ekranu komórki.

– Nie, ale...

– Jake, to córka senatora Howarda – wciął się drugi mężczyzna, który nas mijał, rzucając mi przepraszający uśmiech. – Proszę za mną. Zaprowadzę panią.

Odwzajemniłam spojrzenie Jake'a w ten sam protekcjonalny sposób.

– Dziękuje – odparłam bardziej sympatycznemu mężczyźnie.

Przeszliśmy przez główne pomieszczenie, a mój wzrok prześlizgnął się po licznym biurkom, które zajmowali policjanci, aż zatrzymał się na korkowej tablicy. Na samej górze była kartka z nazwą baru. To tak musieli nazwać tą sprawę. Na tablicy znajdowało się zadziwiająco mało informacji i prawie żadnej poszlaki. Same zeznania i zdjęcia z piwnicy w moim domu.

Przełknęłam ciężko ślinę.

– To tutaj – oznajmił mężczyzna, zatrzymując się przy drzwiach, na których widniała plakietka z nazwiskiem Toma.

Uśmiechnęłam się do niego słabo w ramach podziękowania i weszłam do gabinetu bez pukania, wytrącona chwilowo z równowagi przez tak wyraźny zastój w śledztwie.

Od samego progu otoczył mnie zapach świeżej kawy i coś podobnego do zbioru starych książek.

Tom siedział na krześle przy biurku, które było zajęte przez kartonowe pudła i stos teczek. Zaskoczyło mnie, jak pusty wydawał się ten przestronny gabinet. Biurko, dwa krzesła, mały regał, obłożony pudłami, kanapa i doniczkowa roślina na parapecie nie zajmowały nawet pół pomieszczenia.

Agent Mortensen dzisiaj miał na sobie ciemnozielony garnitur, który podkreślał jego ciemne włosy i oczy.

Uniósł wzrok, słysząc klik zamykanych za mną drzwi i zastygł z długopisem nad kartką. Szybko zlustrował mnie wzrokiem i odchrząknął.

– Valerie – rzucił zaskoczony, zamykając teczkę. – Nie spodziewałem się ciebie.

Podeszłam do biurka i bez zaproszenia zajęłam miejsce naprzeciwko niego. Oparłam dłonie na krawędzi mebla i po raz pierwszy od lat uśmiechnęłam się do niego szczerze.

Beautifully cruel ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz