27.

242 23 1
                                    

-ssunoo! heesung! sunghoon kto kolwiek!-wołałam jak głośno tylko mogłam ale nie słyszałam nic,bałam sie najgorszego że umarłam albo że chłopaką coś sie przezemnie stało.
miejsce w którym sie znajdowałam było okropne wygladało dokładnie jak normalny świat tylko że o wiele mroczniejsze i ziemniejsze. dookoła były zeschnięte drzewa,spalone budynki i cimne prawie czarne niebo.
nie miałam pojecia gdzie sie właściwe znajdowałam co to było za miejsce,czy już umarłam czy to wszystko sen.
wstałam poobijana i poobdzierana z ziemi i chciałam rozejrzeć sie dookoła. nie miałam latarki ani nieczego co mogło by dawać jakiekolwiek światło wiec poruszanie sie zajeło mi dłurzej niż normalnie.
wstałam z ziemi i zaczełam iść wzdłuż znajomej mi ścieżki. prowadziła ona do zamku chłopaków. pamietam gdy pierwszy raz szłam nią przez las po szkole i wtedy trafiłam do tamtego dziwnego miejsca. nie wiem czemu ale miałam choć trochę nadziei że może tam ich zobacze że tam będą mimo że spaliliśmy budynek. pomału szłam drogą co chwilę odwracając sie za siebie i na boki sprawdzając czy ktoś za mna nie idzie. miałam dziwne przeczucie że ktoś za mną idzie albo na mnie patrzy. czułam czyjś wzrok na sobie ale dookoła nikogo nie widziałam. byłam w tym świecie całkiem sama nikogo oprucz mnie tutaj nie było. chwile puźniej gdy doszłam do zamku stał normalnie tak jak wcześniej nie było ani jednej oznaki po tym że był spalony albo zamieszkiwany. na bramie była kłódka i łańcuch. zamek wygladał na opuszczony na bardzo opuszczony jakby chłopaków w nim nigdy nie było. mimo zabezpieczeń znalazłam w płocie dziurę przez którą sie przedostałam i weszłam na teren posesji. popchnełam lekko drzwi które ze skrzypieniem otworzyły sie.
pisk otwierających sie drzwi był na tyle głośny że było słychać go po całym budynku. w środku było strasznie brudno. pajeczyny były dookoła schodów,sufitu i od jednej do drugiej ściany. dookoła było pełno kurzu i suchych liści które wpadły tu przez potłuczone okno. w środku było ciemno rzadne światło nie docierało do środka budynku. w środku nie było ani sładu jakby ktoś tam mieszkał do kilkunastu lat,a już napewno nie kilku chłopaków. do oczu napłynęły mi łzy tak strasznie sie bałam,było mi tak strasznie przykro i żal. przezemnie teleportacja sie nie udała byłam uwieziona w jakiejś równoległej rzeczywistości bez chłopaków bez kokogolwiek. byłam całkiem sama pośrodku okropnego szarego i zniszczonego świata.

-jungwon co z nią?-zapytałem
-jak narazie śpi opatrzyłem jej rany i dałem leki-powiedział jungwon
-wyjdzie z tego prawda?
-powinna,jej rany są głębokie ale szybko sie goją-powiedział
-no dobrze,mam nadzieję że z tego wyjdzie
-nie martw sie tak tym
-jak mam się nie martwić jak moja dziewczyna jest cała w ranach i w śpiączce,nawet nie wiem czy przeżyje
-bedzie dobrze sunoo

po rozmowie z młodszym poszedłem do pokoju gdzie lerzała hina. czułem sie winny za to co ją spotkało mogłem nie godzić sie na tw głupia teleportację przezemnie lerzała teraz w okropnymi ranami i strasznym stanie. nie wiedzieliśmy czy jeszcze kiedykolwiek wruci do zdrowia.

•|Polaroid Love|• Enhypen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz