30.

194 21 0
                                    

,,dzień 111
powoli trace nadzieje w to że moje dotychczasowe życie sie zmieni. tkwie w jakimś strasznym świecie,jak przeszłość ale o wiele gorsza. jestem całkiem sama ledwo żyje, coraz bardziej nie mam sił szukać jedzenia i wody. moje dotychczasowe źródło wody pitnej wysycha,nie mam pojecia na jak długo mi starczy,ile jeszcze tutaj bede. dlaczego przez ten cały czas chłopaki mnie nie szukali, dlaczego niki nie przewidział tego? dlaczego nie miał wizji że to sie stanie? a może miał tylko nikomu nie powiedział,a może cieszą sie z tego że mnie nie ma? może zaplanowali to,chcieli sie mnie pozbyć ale nie powiedzieli wprost dlatego wymyślili to wszystko z listem z groźbami,przeprowadzką i teleportacją. dlaczego ich tutaj nie ma a ja zostałam sama? nie chce w ti wierzyć ale co jeśli to prawda i to zaplanowali? ale po co by to mieli rozbić, zajmować się mną,trzymać pod swoim dachem a puźniej tak wyrzucić jak śmiecia. skoro to było nie szczere to czy uczucia sunoo były?
czy on naprawde mnie kochał i kocha nadal? czy on wogóle jeszcze mnie pamięta? dlaczego sie mnie pozbyli"

gdy siedziałam w ruinach zamku usłyszałam jakieś dźwięki. zaniepokoił mnie twn fakt biorąc pod uwge to że byłam tutaj całkiem sama.
z jednej strony nadzieja że ktoś inny turaj bedzie a z drugiej strach że to jakieś zwierze albo co gorsza potwór.
na tym świecie byłam pewna jednej rzeczy,nigdy nie być pewnym tego co sie dzieje i nie dać sie zwodzić. świat niby na pozór jeszcze do niedawna dla mnie normaly stał sie inny niż mi go przedstawiano. dowiedziałam sie o istnieniu wampirów z których jeden był moim chłopakiem i sama byłam jednym z nich.
schowałam sie za jednym z filarów w środku by nie było mnie widać na wszelki wypadek. patrzyłam przez zbicia w oknie ale nikogo nie dostrzegałam. wkońcu usłyszałam że coś wchodzi do środka zamku na co zamarłam. zasłoniłam usta ręką by nie było tak głośno słychać mojego oddechu,w tak głuchej ciszy nawet cichy dźwięk był bardzo słyszalny. schowałam sie bardziej bo bałam sie co może wydawać takie dźwięki.
spojrzałam  zza kolumny w strone starego salonu z poniszconymi meblami i zobaczylam wysoką postać.
nie mialam pijecia co to było. miało duże wyłupiaste oczy a na głowie kilka włosów, okropnie duże zęby i pazury prawie tak duże jak jego głowa. był porośnięty ciemno brązowa prawie czarną sierścią ale nie na całym ciele,miał też plamy nieporośniete sierścią które wygladały jak ludzka skóra. przy szyi miał wiecej sierści a z jego pyska lała sie slina oraz czerwona maź przypominająca krew. bestia miała ponad 2 metry wzrostu. okropnie sie wystraszyłam nie mialam pojecia co to za stwór ale nie wygladał jakby miał przyjazne intencje a raczej jakby chiał zrobić sobie ze mnie przekąskę. w tym momecie poczułam że nie jestem już bezpieczna ani tu ani nigdzie indziej. musiałam gdzieś uciekać ale nie miałam pojecia gdzie,gdzie bym nie poszła dopuki tu byłam ten dziwny stwór mógł mnie zaatakować. musiałam z tąd uciekać za wszelką cenę. spakowałam swoje rzeczy pospiesznie do starego plecaka który znalazłam w mieście kilkanaście dni wcześniej i pomału zaczęłam iść do wyjścia kryjąc sie za kolumnami. wkońcu potwór odwrucił sie do mnie plecami wiec mogłam swobodnie wyjść. dzieliło mnie już kilka centymetrów od drzwi gdy stanełam na jakiejś skale i z plecaka wypadła mi butelka do której zbierałam wode. po pomieszczeniu rozlegl się głośny dźwięk spadajacej butelki. stwór odwrucił sie w moja strone po czym głośno zaryczał jak niedźwiedź i zaczoł sie do mnie zbliżać.

będziecie mnie nienawidzić za takie napiecie i niepewność,ale musiałam hehe. mam nadzieje że rozdział sie podoba,zapraszam do czytania pozostałych już niedługo. miłego czytania i dzionka,nocy, popołudnia.

•|Polaroid Love|• Enhypen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz