#11#

898 29 21
                                    

Pov Olivia Taylor:

Dotrzeć do Londynu a potem dołożyć wszelkich starań aby odnaleźć Louisa. Chłopca który dla Alexa jest kimś dużo więcej niż zwykłym dzieciakiem. Odwiedzał, kupował zabawki. Dlaczego?
- Opowiesz mi coś o tym chłopcu, na przykład jak się poznaliście?- przerywam ciszę która trwała już dłuższy czas.
- Mówiłem już.
- Powiedziałeś że poznaliście się w Domu Dziecka ale tam jest dużo dzieci, dlaczego akurat On?
- Gdybyś zobaczyła ten uśmiech, usłyszała ten śmiech i popatrzyła mu prosto w oczy... Uwierz mi że nie przeszłabyś koło niego obojętnie.
- Wierzę Ci...
- Tak, po prostu?
- Mhm. Gdybym nie popatrzyła Ci prosto w oczy i nie zobaczyła tego uśmiechu, nie byłoby mnie tu. Uciekłabym gdy tylko odzyskałam swojego psa- mówię po czym kładę rękę na jego dłoni leżącej na lewarku.-Nie martw się napewno się znajdzie cały i zdrowy.
- Obyś miała rację- odpowiada. Opieram głowę o jego ramię i przytulam i zamykam na chwilę oczy.
- Alex?
- Mmm?
- Otworzyłeś mój prezent który dostałeś ode mnie na urodziny? Nic nie mówisz.
- Yyy nie, jakoś nie było okazji. Dużo się działo, mało byłem w domu. A to coś...
- Po prostu otwórz, chciałabym aby to była niespodzianka.
- Otworzę, otworzę jak tylko będę w mieszkaniu.
- Co się stało?- pytam gdy się zatrzymujemy.
- Jakieś utrudnienia, pewnie jakiś wypadek- odpowiada.

Pov Louis:

Wujek Alex obiecał mi że będziemy razem, że zabierze mnie do siebie. Mieliśmy się razem bawić, miał mi czytać do snu. Czekałem na niego, nie przyszedł. Przyszli za to inni, powiedzieli że będę od teraz ich synem. Nie chciałem z nimi iść, płakałem tak bardzo płakałem. Mężczyzna wziął mnie na recę i zaniósł do samochodu, potem dołączyła do nas kobieta jak się okazało jego żoną. Jechaliśmy długo zanim samochód ponownie się zatrzymał, byliśmy na miejscu pod moim nowym domem. Dostałem swój własny pokój, mnóstwo zabawek ale nie czułem tego dziwnego uczucia które towarzyszyło mi gdy przychodził do mnie wujek Alex. Zamiast radosnego domu pełnego śmiechu otrzymali dom głośnego płaczu. Chciałem w ten sposób uświadomić im że nie chcę tu być, że chcę wrócić do Domu Dziecka. Oni jednak nic sobie z tego nie robili, ciągle powtarzali że się przyzwyczaję, zapomnę. Kilka razy podnieśli na mnie rękę...

W domu zaczęły się przygotowania do nadchodzących świąt, ta kobieta która ciągle nazywała mnie swoim synkiem powiedziała że za cztery dni usiadzemy do zastawionego stołu, to będą nasze pierwsze wspólne święta. Cztery dni do świąt, tylko cztery dni. Wiedziałem że nie mogę pozostać dłużej w tym domu, przecież święta miałem spędzić z wujkiem. Miał być Mikołaj, prezenty. Wykorzystałem chwilę nie uwagi i z ogromnym trudem udało mi się otworzyć drzwi, wyszedłem na dwór, rozejrzałem się i ruszyłem przed siebie z nadzieją że uda mi się odnaleźć drogę.

Teraz idę, nie wiem dokąd. Jestem głodny jest mi zimno bo nie wziąłem swojej kurteczki. Mam tylko kilka małych samochodzików, samochodziki które doprowadzą mnie do celu. Po drodze podchodziło do mnie wiele osób, mówili do mnie a ja? Ja uciekałem, nie chciałem z nimi iść, nie chciałem wrócić do tamtego domu.

Jest już wieczór, bardzo ciemno. Boję się, tak bardzo się boję.
- Wujku, gdzie jesteś? Zabierz mnie, będę grzeczny!!!- mówiłem idąc wzdłuż ruchliwej szosy. Chodnik się skończył, postanowiłem przejść na drugą stronę tam było widniej od dużych ulicznych lamp. Już byłem blisko drugiej strony gdy nagle usłyszałem trąbienie zatrzymałem w miejscu, przekręciłem głowę i zobaczyłem tylko rażące światło. Poczułem mocne uderzenie i ból. Wszystko ucichło tak nagle, światła zgasły...


Odnajdę WasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz