#16#

834 27 60
                                    

Pov Alex Green:

Zostajemy na noc w Villi, czas dojazdu do domu dziadków jest zbyt długi a ja jestem zbyt zmęczony aby prowadzić samochód.

Ze snu wyrywają mnie ciepłe usta na moich, uśmiecham się delikatnie po czym odwzajemniam pocałunek.
- Kocham Cię.
-Tak?
- Bardzo Cię kocham- powtarza patrząc mi głęboko w oczy.
- Aż tak?
- Mhm- kładzie głowę na moim ramieniu i bawi się pasmem swoich włosów. - Co byś powiedział abyśmy zrobili coś szalonego?
- Nie wierzę! Moja spokojna, cicha myszka proponuje mi jakieś... Zamieniam się w słuch- rzeknę z ogromną ciekawością.
- Pobierzmy się- pada a ja z wrażenia aż podnoszę się trochę.
- Możesz powtórzyć bo chyba się przesłyszałem?
- Pobierzmy się.
- Ja chyba śnie.
- Alex- śmieje się.
- Nie śnię?
- Nie, nie śnisz. Nie chcesz?- pyta spoglądając na mnie.
- Chcę. Oczywiście, że chcę tylko mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałem się że wyskoczysz z taką propozycją- kładę się spowrorem. - Kiedy chciałabyś...
- Kiedy tylko będzie taka możliwość.
- Podoba mi się, bardzo mi się podoba ten pomysł- nachylam się do narzeczonej gdy rozlega się dzwonek mojego telefonu. - Nie wierzę, ale wyczucie- odnajduje swój telefon i odbieram, jednocześnie obserwując jak Olivka ucieka mi z łóżka.
- Tak, dziadku?
- Ten chłopiec, został zabrany przez jakiegoś mężczyznę  szpitala.
- Porwany?
- Monitoring o 06:30 nagrał jak jakiś mężczyzna wyniósł go na rękach,  zawiadomiliśmy policję i opiekunki.
- Zaraz tam przyjadę- rzucam po czym się rozłączam. Zrywam się z łóżka i szybko się ubieram.
- Co się stało?- wychyla się z łazienki brunetka.
- Jakiś mężczyzna zabrał Louisa ze szpitala.
- Jadę z Tobą- mówi po czym szybko doprowadza się do porządku. Pięć minut później opuszczamy mieszkanie i jedziemy rozejrzeć się po okolicy.
- Kim był ten człowiek? Kto pozwolił mu zabrać Louisa?
- Nerwy w niczym nie pomogą.
- Mam udawać że nic się nie stało?
- Wiem, że to jest trudne ale musisz się uspokoić. Co znajduje się niedaleko szpitala, może są tam?
- Plac zabaw, park, sklepy
- A więc jedzmy tam.
- Olivka to jest strata czasu.
- Alex...
- Dobrze, niech Ci będzie- ulegam Olivce bo nie chcę się kłócić, jedziemy do pobliskiego parku gdyż jest najbliżej szpitala. Wysiadamy z samochodu i ruszamy na mały spacer.

Nie wiem dlaczego ale mam dziwne wrażenie jakby ktoś za nami chodził, czuję czyjś oddech kilka kroków za sobą. Gdy jednak się odwracam, by sprawdzić bezpieczeństwo swoje i narzeczonej, nikogo nie widzę.
- Chodź, wracamy do samochodu. Louisa tutaj nie ma- stwierdzam i w tym samym momencie odzywa się mój telefon. Wyciągam i zamieram:

To Twój ostatni spacer, kolejny będzie na cmentarz. 10...9...8...

Przełykam głośno ślinę po czym łapę Olivkę za rękę.
- Chodź wracamy- powtarzam przerażony. Ktoś na mnie czyha, ktoś chce się mnie pozbyć. Od kogo jest ten cholerny sms?
- Zaczekaj. Widzisz?- pyta wskazując na dany kierunek. - Tam za drzewem ktoś jest- stwierdza. Spoglądam w tamtym kierunku gdy nagle za dużego drzewa wyłania się czarna postać.
- Tego szukałeś?- On ma Louisa. - Już nie będzie Ci potrzebny, żegnaj Green!!- krzyczy jednocześnie się śmiejąc po czym oddaje w naszym kierunku strzał. Zasłaniam swoim ciałem Olivkę a po chwili upadam.
- Alex!!!! Alex, nie zostawiam mnie nie teraz. Wytrzymaj, wszystko będzie dobrze. Nie zasypiaj, proszę. Alex!!!!!
- U...uciekaj tu jest niebezpiecznie- szeptam gdy pada kolejny strzał, Olivia upada obok.
- O Olivka! Olivka- wołam lecz nie reaguje. Słyszę zbliżające się kroki w naszą stronę.
- Doigrałeś się Green a prosiłem ładnie trzymaj ręce zdała od mojej kobiety, nie posłuchałeś. Teraz oboje pojdziecie na ostatni spacer, tam już nikt Was nie rozdzieli- teraz już wiem, wiem kto strzelał. Widzę jego twarz,  to On były chłopak Taylor. Dokłada mi pistolet do głowy i pada trzeci strzał, ostatni.

Odnajdę WasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz