#14#

890 27 2
                                    

Pov Olivia Taylor:

Alex wchodzi do sali w której leży Louis a ja wracam do gabinetu Pana Billa po synka. Gdy w trójkę wychodzimy na korytarz, Alex jest prowadzony przez funkcjonariuszy.
- Co się dzieje? Alex?- zatrzymują się na chwilę.
- Zabierz Leo i jedźcie do domu- tylko tyle mówi po czym wychodzą ze szpitala.
- Spokojnie, wszystko na pewno się wyjaśni- rzeknie dziadek. Cofa się do swojego gabinetu po płaszcz i my również opuszczamy szpital. Jedziemy na komisariat. Gdy docieramy na miejsce nikt nie chce nam udzielić żadnych informacji, jestem załamana.
Po godzinie zjawiają się prawnicy którzy nie mają dla nas dobrych informacji, Alex jest przesłuchiwany i prawdopodobnie zostanie zatrzymany na 48 godzin.

Cios za ciosem ile jeszcze jestem w stanie znieść?

Kilka minut po północy wracamy do domu, gdyby o mnie chodziło nie ruszyłabym się stamtąd dopóki nie wypuścili by Alexa, muszę jednak myśleć o naszym synku i wierzyć że Alex zostanie oczyszczony z zarzutów.

Pov Alex Green:

Zostaje wyprowadzony i przewieziony na komisariat policji. Prowadzą mnie do małego pomieszczenia gdzie jest tylko biurko i dwa krzesła.
- Proszę usiąść- rzuca jeden funkcjonariusz w moją stronę po czym sam zajmuje drugie miejsce. Siadam. - Dokument tożsamości posiada Pan przy sobie?
- Tak.
- Poproszę- wkładam rękę do kieszeni kurtki z której wyciągam portfel a z niego dowód. Kładę na biurko i przesuwam w stronę policjanta. Patrzy chwilę na niego, coś sobie notuje a potem oddaje mi.
- Co wydarzyło się w szpitalu?
- Pyta władza czy przyznaje się do winy czy raczej czy żałuję?
- I jedno i drugie.
- A ma Pan dzieci?
- Mam trójkę.
- Jako ojciec pozwoliłby Pan krzywdzić swoje dzieci obcemu facetowi?
- Oczywiście że nie.
- No to wszystko Pan już wie co wydarzyło się w szpitalu. Ten facet miał dziecku dać kochający się dom i szczęście, nic takiego nie dostało oprócz bólu i cierpienia. Ten chłopiec uciekł po dwóch tygodniach z domu, czy tak zachowuje się szczęśliwe dziecko? Dwu letnie dziecko przemierzyło samo pół miasta aby tylko nie być z tą rodziną. Uciekło, rozumie Pan?
Nie będę patrzył jak niewinnemu dziecku dzieje się krzywda. Gdyby cofnięto czas jeszcze raz bym mu przyłożył. Nie żałuję i nie pozwolę skrzywdzić nikomu dziecka który jest dla mnie jak własny syn- mówię. Mężczyzna z uwagą mnie wysłuchuje.
- Ja bardzo dobrze Pana rozumiem, pewnie samemu trudno byłoby mi utrzymać nerwy na wodzy. Proszę jednak pamiętać że od wymierzania kary jesteśmy tutaj my.
- Ja bardzo dobrze pamiętam ale pamiętam również jak po kilku miesiącach aresztu wypuściliście z więzienia kobietę która porwała i przetrzymywała moją narzeczoną. Tak działa wasz wymiar kary? Nie ma dnia abym nie martwił się o swoją rodzinę, nie zastanawiał się czy jest bezpieczna, wiedząc że ta kobieta chodzi wolno po ulicach.
- Z tego co mi wiadomo kobiecie został przydzielony zakaz zbliżania się do pokzywdzonej...
- Naprawdę? To jakim cudem przychodzi do mojego domu i zbliża się do mojej rodziny?!
- Chce...
- Tak, Agatha Smith nachodzi nas.
- Zajmiemy się Panią Smith. Czy jest jeszcze coś w czym możemy pomóc?
- Nie, nie ma takiej potrzeby.
- W takim razie jest Pan wolny. Do widzenia.
- Do widzenia- odpowiadam wstając i wychodząc. Opuszczam komisariat policji w wyśmienitym humorze, wracam do centrum komunikacją miejską. Gdy docieram pod szpital nie mogę sobie odpuścić mimo środka nocy i po raz kolejny udaję się do Louiska. Wchodzę i po cichu siadam przy jego łóżku.
- Wujek?
- Ciii... Jestem przy Tobie.
- Tęskniłem za Tobą wujku. Nie przyszedłeś do mnie gdy czekałem, zabrali mnie.
- Wiem skarbie, ja za Tobą też tęskniłem. Śpij sobie- szeptam a chłopiec łapię mnie mocno za rękę. Nic nie mówił tylko mi się przyglądał i się uśmiechał aż po pewnym czasie zasnął. Przykrywam mu rączkę, całuję go w czoło i wychodzę. Wsiadam do zaparkowanego przed szpitalem samochodu i jadę do domu dziadków, gdy podjeżdzam caly dom jest oświetlony. Spoglądam na zegarek który wskazuję 01:35,  prowadzą nocny tryb życia? Wysiadam i idę do środka.
- Dobra noc- mówię żegnając do salonu w którym siedzą wszyscy domownicy.
- Alex?! Dzięki Bogu Cię wypuścili...
- Nawet w więzieniu mnie nie chcą- odpowiadam. Obracam się i idę na górę, wchodzę bardzo cicho aby nie obudzić Olivki i synka. Po chwili dołączam do nich i również zasypiam. To był ciężki dzień ale zakończył się dla wszystkich szczęśliwie.

Odnajdę WasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz