#35#

689 33 3
                                    

Pov Jack Green:

Od sześciu tygodni moim domem stał się areszt tymczasowy, już za dwie godziny odbędzie rozprawa w której sąd zadecyduje czy wyjdę na wolność, czy wrócę do więzienia.
- Jack?
- Susan? Dzwoniłem do Ciebie wiele razy- mówię do blondynki stojącej po drugiej stronie krat.
- Policja cały czas weszły, coś Ty najlepszego narobił?
- Zabiłem go, zabiłem własnego brata. Rozumiesz?
- Nie, powiedz że to nie prawda?
- Należało mu się.
- Należało mu się? Jack, nie taką mieliśmy umowę.
- Wiem ale...
- Co ale? Co ale? Układ był prosty, ja miałam być z Alexem Ty z dziewczyną. Zjebałeś to Green.
- Susan, proszę Cię pomóż mi się stąd wydostać.
- Ty chyba upadłeś na głowę... Człowieku zabiłeś niewinnego faceta.
- On miał wszystko, pieniądze, rodzinę a ja? Wiecznie żyłem z jego łaski. Ta dziewczyna mogła mi dać...
- Nie chcę tego słuchać. Życzę Ci abyś otrzymał najwyższy wyrok i abyś nigdy w życiu nie ujrzał już światła dziennego- rzuca zła i odchodzi.
- Susan?- wołam lecz dziewczyna znika za zakrętem. Siadam załamany na łóżku.
Dwie godziny później zostaje przewieziony do sądu, gdy zmierzamy w stronę sali zauważam ojca.
- Powiedz mi czy Ty naprawdę to zrobiłeś, naprawdę chciałeś zabić własnego brata?
- Nie chciałem, ja to zrobiłem- odpowiadam po czym zostaje wprowadzony przez funkcjonariuszy na sale rozpraw.

Półtora godziny później zostaje ogłoszony wyrok. Mam spędzić rok w szpitalu psychiatrycznym, po upływie tego czasu odbędzie się kolejna rozprawa...

Pov Olivia Green:

Z każdym dniem moje wymioty nasilają się, nie chcę mówić głośno ale boję się że mogłam zarazić się od Alexa. Nadal nie wiem skąd to świństwo znalazło się w jego organizmie.

Kilka dni nie wychodziłam z domu ale w mojej głowie nadal jest Amber. Nie pewność czy jesteśmy siostrami nie daje mi spokojnie spać. Postanawiam ponownie poprosić babcię Evę aby zaopiekowała się dziećmi a sama ruszam w strone Birstrol. Jestem świadoma że podróż i spotkanie z Amber zajmie mi cały dzień. W trasę ruszam z kierowcą, nie mam siły tłuc się komunikacją miejską.
- Przepraszam, że pytam ale dobrze się Pani czuję? Strasznie słabo Pani wygląda, może przeniesiemy tą podróż na inny dzień?- pyta z troską.
- Również się tak czuję ale nie mogę siedzieć bezczynnie w domu.
- Ma może Pani jakieś wieści na temat stanu zdrowia Pana Alexa?
- Dziś w samo południe ma otrzymać drugą dawkę lekarstwa. Z tego co wiem to czuję się zdecydowanie lepiej a leczenie zmierza w dobrym kierunku.
- To świetnie. Proszę się nie martwić, nim się Pani obejrzy Pan Alex będzie spowrotem w domu.
- Oby, bardzo mi go brakuje.
- To co, jedziemy czy dopuszczamy?- pyta a ja wyskakuje z samochodu z wiadomej przyczyny. - Może zawiozę do lekarza?- znów słyszę za sobą ten głos.
- Nie dziękuję. Mamy dziś siódmy dzień lutego nie chcę zaczynać roku od wizyty w szpitalu.
- Pomogliby Pani, po co się męczyć?
- Dziękuję za troskę ale naprawdę nie potrzebuję niańczenia.
- Przepraszam, nie chciałem aby tak zabrzmiało.
- Zawiezie mnie Pan do apteki?
- Oczywiście- wsiadamy ponownie do samochodu i ruszamy w drogę.
- Prezent urodzinowy od Pana Alexa się podobał?
- Nie za bardzo rozumiem co miał na myśli. Klucze? Ale od czego?
- David nie mówił?
- Nie. Wręczył mi tylko klucze w imieniu Alexa.
- To ja pokaże- informuje. Zawozi mnie do apteki a następnie prosto do centrum Londynu. Zatrzymuje samochód, wysiada i otwiera mi drzwi.
- Jesteśmy na miejscu- rzuca i wskazuje nas budynek.
- Co to jest?
- A ma Pani klucze przy sobie?
- Nie, zostawiłam w domu.
- No cóż nie wejdziemy do środka ale jest to coś związane z Pani zawodem.
- Z moim?
- Tak.
- Cukiernia?
- Blisko. Pracownia cukiernicza.
- Na prawdę?
- Mhm.
- Nie wierzę.
- Wszystko jest przystosowane i gotowe do użytku.
- Ale czat, marzyłam i swoim małym kącie. Te ciasta, piec torty.
- Marzenia się spełniają przynajmniej tych ludzi co Pan Alex zna. - A tam- wskazuje na drugą stronę ulicy wie Pani co się znajduje?
- Green Car.
- Dokładnie. Pani stały bywalec- mówi śmiejąc się. - To co z tym prezentem?
- Jest najlepszy- odpowiadam niedowierzając, że Alex kupił mi własną pracownię cukierniczą. Pół godziny później kierowca odwozi mnie do domu, Amber musi zaczekać aż lepiej się poczuje.

Odnajdę WasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz