#28#

724 32 74
                                    

Pov Olivia Green:

- No hej Kotku, gdzie Ty się podziewasz? Kupiłam kawę i ciacho. Gdzie jesteś?...
-Przepraszam, kto mówi?- pytam, ściskając coraz mocniej telefon z dłoni.
- Susan Hall. Zastałam może Alexa?
- Mąż nie może teraz rozmawiać, coś przekazać?
- Aby do mnie jak najszybciej zadzwonił. Do widzenia- mówi zmienioną już barwą głosu. Wkładam synka do bujaka w salonie a sama ruszam do gabinetu. Wchodzę do środka i zamykam za sobą mocno drzwi.
- Coś się stało?- pyta unosząc wzrok.
- Kim jest ta dziwka?- krzyczę rzucając mu telefonem na biurko.
- Nie rozumiem o czym mówisz...
- Susan Hall! Mówi Ci to coś?
- Olivka, spokojne ja Ci to wszystko wytłumaczę- wstaje od biurka i rusza w moją stronę.
- Jak długo mnie zdradzasz? Jak długo spotykasz się z tą dziwką?
- Nie zdradziłem Cię- oznajmia a ja nie wytrzymuje i uderzam go z liścia, na co rozlega się głośne mlaśnięcie.
- Ufałam Ci, zrobiłabym dla Ciebie wszystko a Ty? Zabawiasz się z innymi i jeszcze w żywe oczy mi kłamiesz!- krzyczę a On jakby otrząsł się z amoku, łapie mnie za ręce i dociska do ściany.
- Jeżeli Ci to w jakiś sposób ulży, bij ile chcesz ale wiedz że nigdy Cię nie zdradziłem. Nigdy nie popatrzyłem na inną kobietę tak jak na Ciebie. Nie zdradziłem Cię i nie zdradzę.
- Jakoś Ci nie wierzę. Żadna kobieta nie dzwoni do obcego faceta z tekstem " Hej Kotku".
- Chcesz znać prawdę? Powiem ci tu nie ma nic do ukrycia. Byliśmy razem w liceum, rok może półtora. Ojciec Susan dostał dobrze płatną pracę w Japonii, zrezygnowała ze szkoły i wyjechała. Nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu przez ten czas, wróciła dwa dni temu.
- I co dalej, Kotku?
- Dowiedziała się o wypadku i przyjechała do szpitala, była u mnie kilka minut.
- Po co?
- Nie wiem- puszcza mnie i podchodzi do okna. - Powiedziała że podobno moje serce jest nadal wolne.
- Nie powiedziałeś jej, że jest w błędzie?
- Powiedziałem że nie do końca, myślałem że jak wyjdę ze szpitala spotkamy się i wtedy pozna Ciebie, dzieci. Chciałem aby zobaczyła na własne oczy że jestem szczęśliwy- kończy. Jeżeli mówi prawdę, to zrobiłam z siebie największą kretynkę w całym Londynie. - Jeśli chcesz mogę do niej zadzwonić sama Ci powie jak było?- dodaje obracając się w moją stronę.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Wrócę do dzieci-rzucam i wychodzę. Musi mówić prawdę, gdyby kłamał nie proponował by telefonu.

Idę do salonu gdzie Louis pokazywał młodszemu bratu swoją koparkę.
- Mamo, kiedy On zacznie mówić?
- Musi minąć jeszcze dużo czasu, Skarbie.
- Tylko patrzy i patrzy, podoba mu się czy nie?
- Na pewno jest nią zachwycony. Komu nie podobałaby się taka koparka?
- Jest najlepsza. Kłóciliście się.- zaskakuje mnie, nie spodziewałam się że dwulatek aż tyle rozumie.
- Nie, my...
- Słyszałem.
- My tylko z tatą głośniej rozmawialiśmy, wiesz?- przytakuje kiwając glówką.
- Pójdziemy do parku?
- W pobliżu naszego domu nie ma parku ale jeśli chcesz możemy iść na długi spacer.
- Chcę.
- To chodź idziemy się ciepło ubrać- biorę chłopca za rękę i idziemy ubrać kurtkę i buty. Sadzam go na pufie gdy nagle słychać dziwne uderzenie, takie ciężkie.
- Co to?
- Nie wiem. Zaczekaj tutaj, zaraz wracam- podnoszę się i idę w stronę gabinetu, naciskam klamkę a następnie lekko uchylam drzwi gdy mam przed oczami leżącego na ziemi męża.
- Alex?- wchodzę do środka i podchodzę do bruneta
- Nic mi nie jest, przewróciłem się- informuję mnie powoli się podnosząc.
- Usiądź- mówię gdy widzę że jest blady jak ściana a z jego czoła leci krew.
- Dobrze się czujesz?
- Nic mi nie jest- powtarza. - Ścierpła mi noga tylko- podchodzę do stolika i nalewam trochę wody do szklanki.
- Masz napij się- wręczam mu szklankę a w międzyczasie uchylam też okno. -Musi zobaczyć Cię lekarz, nie wyglądasz dobrze.
-Jaki lekarz? Dopiero wyszedłem ze szpitala...- kładę palec na jego ustach.
- Wiem że wyszedłeś ale wiem też jak wyglądasz. Masz dwie opcje albo podasz mi numer do Twojego dziadka albo wzywam pogotowie, co wybierasz?
- Mi...
- Nie słyszę?
- Dziadek, numer masz w moim telefonie.
- Grzeczny chłopiec, a teraz grzecznie pójdziesz do łóżka?
- Oczywiście mamo.
- Też jestem taka wredna?
- Jak żmija- stwierdza powoli wstając.
- Pomoc Ci?
- Dam sobie radę- wychodzi.
Biorę telefon Alexa z biurka i odnajduje w książce telefonicznej kontakt o nazwie " Dziadek" dzwonię i informuje go o całej zaistniałej sytuacji, obiecuję że do dwóch godzin pojawi się w naszym domu.
- Mamo mamo, co się stało tatusiowi? Tatuś jakiś nie wyraźny jest, nie bawi się ze mną- woła gdy tylko pojawiam się przed jego oczami.
- Tatuś nie najlepiej się czuję, musi odpocząć.
- Ale nie umrze?
- Nie Kochanie- mam nadzieję, że nie.

Odnajdę WasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz