#29#

700 34 9
                                    

Pov Olivia Green:

Gdy Alex idzie na górę, przekładam z Louisem nasze wyjście na spacer na dzień jutrzejszy, lepiej będzie jeśli zostaniemy dzisiaj w domu. Bawię się trochę z dziećmi a później idę do kuchni aby przygotować coś na obiad. Wyciągam na stół potrzebne składniki do zapiekanki makaronowej, myje ręce i zabieram się za gotowanie. Otwieram makaron gdy słyszę dzwonek mojego telefonu. Podchodzę do stołu na którym leży i biorę go do ręki.
- Hej Viki, co tam? Dawno się nie odzywałaś?
- Hej. Dużo się u mnie działo ostatnio, musimy się koniecznie spotkać na kawę i musisz mi koniecznie przedstawić tego małego przystojniaka. Pani Eva jest zachwycona prawnukiem, byłam wczoraj na wigilii i tylko jego temat poruszała.
- Na prawdę? To się cieszę, że nie tylko rodzice zadowoleni.
- Apropo rodzice, jest gdzieś koło Ciebie Alex? Andrew od kilkunastu minut próbuje się do niego dodzwonić, na razie bezskutecznie.
- Jest na górze- odpowiadam soląc wodę na makaron.
- A mogłabyś go dać na chwilę do telefonu albo chociaż powiedzieć mu aby zadzwonił do braciszka bo głowa go boli i chce się biedak wyżalić?
- Jasne, już daję- informuję i wychodzę z kuchni po czym idę na górę do sypialni.
- Alex, Andrew...- urywam gdy widzę że mój mąż śpi w bardzo dziwnej pozycji. Podchodzę i delikatnie go szturcham a jego lewą dłoń bezwładnie spada z łóżka.
- Alex!!! Alex!!!- wołam potrząsając nim lecz On nie reaguje. - O Boże- wyduszam z siebie gdy zauważam zakrwawioną poduszkę.
- Olivka? Olivka co u Was się dzieje?
- Alex... On...
- Olivka, co z Alexem?- rozłączam się i szybko wybieram numer na pogotowie.

W oczekiwaniu na pomoc czas jakby się zatrzymał, upływające minuty były wdzięcznością. Chodziłam po sypialni w kółko i modliłam się aby Alexowi nic poważnego nie było, niestety patrząc na poduszkę traciłam tą nadzieję. Po kwadransie przybyła pomoc, zbiegam szybko po ratowników a gdy Oni zajmują się moim mężem ja zostaje na dole z przestraszony Louisem. Staram się go zając ale chłopiec nie jest zainteresowany zabawą. Chwilę później ratownicy zabierają Alexa do karetki.
- Tata!!! Tata!!! Tam jest tata!!!- krzyczy wybiegając na zewnątrz. Ruszam i biorę go na ręce.
- Co z nim?
- Ciężko powiedzieć, potrzebne są szczegółowe badania- odpowiada lekarz wsiadając do karetki, odjeżdżają. Wracamy do środka.
- Tam był tatuś- mówi płacząc.
- Tatuś, musiał z Panami jechać, wiesz?
- A my?
- Zostaniemy tutaj i pobawimy się.
- Nie chcę. Do taty, mamo do taty!!!- krzyczy a gdy rozlega się pukanie do drzwi biegnie w ich kierunku. - To tatuś, tatuś wrócił- wychowanie dwulatka będzie trudniejsze niż myślałam. Otwieram drzwi a po drugiej stronie widzę dziadka Alexa.
- Alexa zabrało pogotowie- od razu go informuje.
- Jak to?
- Upadł, mówił że ścierpła mu noga ale był bardzo blady. Poszedł położyć się na górę gdy do niego poszłam leżał nieprzytomny a z nosa leciała mu krew, dużo krwi- szybko streszczać wydarzenie.
- Jadę do szpitala, jedziesz ze mną?
- Nie, nie mogę. Muszę zostać z dziećmi, są zbyt małe aby ciągać je po szpitalach.
- Dobrze. Zostań w domu, tutaj jest moja wizytówka- podaje mi i biegnie do samochodu. Zamykam drzwi i odbieram spływające łzy.
- Kto to był?
- Dziadek, wiesz?
- Dlaczego nie wszedł?
- Bardzo się spieszył. Chodź dokonczymy obiad.
- Będzie ciacho?
- Ciacho?
- Ciacho na obiad.
- Na obiad nie ale na deser będzie dużo ciacha.

Przygotowuję zapiekankę którą z apetytem mały łobuz je, mi niestety cały posiłek staje w gardle. Gdy wkładam brudne naczynia do zmywarki próbuję skontaktować się z Panem Billem lecz nie odbiera. Próbuję jeszcze kilka razy się dodzwonić lecz nadal nieskutecznie. Moje przeczucie podpowiada mi że nie jest dobrze.

Nastaje wieczór a ja nadal nie mam żadnych informacji na temat stanu Alexa. Postanawiam zabrać dzieci i jechać do szpitala, gdy otwieram drzwi aby wyjść staje przede mną starszy mężczyzna i jego żona.
- Co z Alexem?- pytam jako pierwsza.
- Możemy wejść do środka?
- Tak, zapraszam. Moi goście wchodzą a ja zamykam za nimi drzwi. Zdejmuje Louisowi kurtkę, czapkę i buty a następnie włączam mu na telewizorze bajkę. Biorę Leo na ręce i podchodzę do małżeństwa.
- Dowiem się w końcu co z Alexem?
- Lepiej będzie jeśli usiądziesz- mówi a mi serce chce wyskoczyć z klatki piersiowej...

Odnajdę WasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz