Rano poszłam na trening chłopaków, robili rozgrzewkę, zaczęłam słuchać i obserwować.
- Gracie jeden na jeden - oznajmił trener Finstock - Jackson weź dłuszy kij.
Pierwszy wystartował jeden z chłopaków Cyklonów. Co chwilę słyszałam głos Bobby'ego.
- Dobrze Jackson! McCall na co czekasz! - krzykną trener.
Chłopak biegł prosto na Whittemore, który go przewrócił. Jęknęłam cicho pod nosem, wiedziałam że upadek jest dość bolesny. Scott podniósł się i podszedł do niego trener. Jedynie co usłyszałam do nie miły komentarz od trenera.
- McCall moja babcia jest szybsza, która nie żyje. Może mógłbyś prześcignąć zwłoki mojej nieżywej babci? - spytał się trener.
- Tak trenerze - odpowiedział.
- McCall drugie podejście - powiedził trener.
Tym razem poszło chyba o wiele lepiej. Dlaczego chyba. Gdy Scott rozpędził się, uderzył w Jacksona z taką mocą, że nie tylko Whittemore się przewrócił, ale także Scott. Tłum uczniów podbiegł do leżącego na trawie blondyna. Pobiegłam do chłopaków, Scott złapał się za głowę.
- Scott? - zapytałam.
- Zaczęło się - odpowiedział.
- Teraz? chodźmy stąd - powiedział Stiles i wziął Scotta, poszliśmy do szatni - Usiądź sobie - dodał.
- Zostaw mnie! - krzyknął Scott z kłami i żółtymi oczami. Po chwili rzucił się na przestraszonego Stilesa. Nie czekając długo, rzuciłam sie na przyjaciela. Chwilę walczyliśmy, do póki Scott nie złapał mnie za gardło i nie rzucił mną na szafki. Upadłam na ziemię bez sił. Scott z powrotem ruszył na Stilesa, ale ten wziął gaśnice i prysnął w niego, Scott się opanował. Do mnie podbiegł Stiles i pomogł mi wstać, poczułam metaliczny smak w buzi, leciała mi krew z ust.
- Stiles co się stało? - zapytał Scott.
- Chciałeś nas zabić, mówiłem że tak będzie. Gniew przyspieszył twój puls - odpowiedział Stiles. Wytarłam krew, Scott patrzał zmartwiony ma mnie.
- Ale na tym polega Lacrosse. To brutalny sport - odparł Scott.
- W końcu kogoś zabijesz - powiedział Stiles.
- Gram w pierwszym składzie - oburzył się chłopak.
- Już nie... - odezwałam się. Po sytuacji z szatni postanowiliśmy wrócić do domu zamiast na lekcje, gdy byliśmy w domu taty nie było w domu, wieczorem postanowiliśmy że Stilesem zadzwonił do Scott'a na kamerkę.
- Jakieś wieści? - zapytał.
- Kiepsko, Jackson ma zwichnięty bark - odpowiedziałam.
- Przeze mnie? - zapytał Scott.
- To kretyn - odpowiedział Stiles.
- Będzie mógł grać? - zapytał.
- Nie wiadomo wszyscy liczą na Scotta - odpowiedział mój brat i spojrzał w jeden punkt a następnie na Scotta. Spojrzałam w to samo miejsce co Stiles, ktoś tam stał.
- Co jest? - zapytał Scott. Stiles ponownie na niego spojrzał i zaczął pisać WYGLĄDA NA TO, ŻE...ŻE KTOŚ JEST ZA TOBĄ. Nie widział co się działo bo postanowiłam sie ulotnić z pokoju mojego brata i iść spać.
~~~
Na drugi dzień poszliśmy normalnie do szkoły, pierwsza lekcja była matematyka, nienawidzę jej. Przy tablicy stali Lydia i Scott rozwiązywali działanie i że sobą rozmawiali. Zaczęłam słuchać o czym rozmawiają.