Rozdział 2

97 10 0
                                    

Rano poszłam na trening chłopaków, robili rozgrzewkę, zaczęłam słuchać i obserwować.

- Gracie jeden na jeden - oznajmił trener Finstock - Jackson weź dłuszy kij.

Pierwszy wystartował jeden z chłopaków Cyklonów. Co chwilę słyszałam głos Bobby'ego.

- Dobrze Jackson! McCall na co czekasz! - krzykną trener.

Chłopak biegł prosto na Whittemore, który go przewrócił. Jęknęłam cicho pod nosem, wiedziałam że upadek jest dość bolesny. Scott podniósł się i podszedł do niego trener. Jedynie co usłyszałam do nie miły komentarz od trenera.

- McCall moja babcia jest szybsza, która nie żyje. Może mógłbyś prześcignąć zwłoki mojej nieżywej babci? - spytał się trener.

- Tak trenerze - odpowiedział.

- McCall drugie podejście - powiedził trener.

Tym razem poszło chyba o wiele lepiej. Dlaczego chyba. Gdy Scott rozpędził się, uderzył w Jacksona z taką mocą, że nie tylko Whittemore się przewrócił, ale także Scott. Tłum uczniów podbiegł do leżącego na trawie blondyna. Pobiegłam do chłopaków, Scott złapał się za głowę.

- Scott? - zapytałam.

- Zaczęło się - odpowiedział.

- Teraz? chodźmy stąd - powiedział Stiles i wziął Scotta, poszliśmy do szatni - Usiądź sobie - dodał.

- Zostaw mnie! - krzyknął Scott z kłami i żółtymi oczami. Po chwili rzucił się na przestraszonego Stilesa. Nie czekając długo, rzuciłam sie na przyjaciela. Chwilę walczyliśmy, do póki Scott nie złapał mnie za gardło i nie rzucił mną na szafki. Upadłam na ziemię bez sił. Scott z powrotem ruszył na Stilesa, ale ten wziął gaśnice i prysnął w niego, Scott się opanował. Do mnie podbiegł Stiles i pomogł mi wstać, poczułam metaliczny smak w buzi, leciała mi krew z ust.

- Stiles co się stało? - zapytał Scott.

- Chciałeś nas zabić, mówiłem że tak będzie. Gniew przyspieszył twój puls - odpowiedział Stiles. Wytarłam krew, Scott patrzał zmartwiony ma mnie.

- Ale na tym polega Lacrosse. To brutalny sport - odparł Scott.

- W końcu kogoś zabijesz - powiedział Stiles.

- Gram w pierwszym składzie - oburzył się chłopak.

- Już nie... - odezwałam się. Po sytuacji z szatni postanowiliśmy wrócić do domu zamiast na lekcje, gdy byliśmy w domu taty nie było w domu, wieczorem postanowiliśmy że Stilesem zadzwonił do Scott'a na kamerkę.

- Jakieś wieści? - zapytał.

- Kiepsko, Jackson ma zwichnięty bark - odpowiedziałam.

- Przeze mnie? - zapytał Scott.

- To kretyn - odpowiedział Stiles.

- Będzie mógł grać? - zapytał.

- Nie wiadomo wszyscy liczą na Scotta - odpowiedział mój brat i spojrzał w jeden punkt a następnie na Scotta. Spojrzałam w to samo miejsce co Stiles, ktoś tam stał.

- Co jest? - zapytał Scott. Stiles ponownie na niego spojrzał i zaczął pisać WYGLĄDA NA TO, ŻE...ŻE KTOŚ JEST ZA TOBĄ. Nie widział co się działo bo postanowiłam sie ulotnić z pokoju mojego brata i iść spać.

~~~

Na drugi dzień poszliśmy normalnie do szkoły, pierwsza lekcja była matematyka, nienawidzę jej. Przy tablicy stali Lydia i Scott rozwiązywali działanie i że sobą rozmawiali. Zaczęłam słuchać o czym rozmawiają.

All for love || Allison Argent Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz