Wieczorem ze Stilesem i Scottem pojechaliśmy pod klub. Przed klubem wyciągnęliśmy z bagażnika worek z jarzębem od Deatona.
- Wszystko gra? - zapytał Scott mojego brata.
- A co? - zapytał Stiles.
- Milczałeś całą drogę - odpowiedziałam.
- Nic mi nie jest, weź torbę - powiedział Stiles do Scotta.
- Nie mogę, musisz zrobić to sam - odpowiedział Scott.
- Nie podoba mi się ten plan - powiedział Stiles. Razem z przyjacielem weszliśmy do środka. Po chwili zobaczyliśmy Allison z Mattem, dziewczyna podeszła do nas.
- Co robisz? - zapytał Scott.
- Kazałeś mi się z nim spotkać - odpowiedziała dziewczyna.
- Ale nie tu, mamy plan - dodał.
- Czyżby? Za chwilę pojawi się mój ojciec z Gerardem - powiedziała Allison.
- Co powiedziałaś im? - zapytałam zła.
- Że... musiałam - odpowiedziała dziewczyna.
- Wiedzą, że to Jackson? - zapytałam już wściekła. Poczułam jak w dłoń wbijają mi się pazury ze złości.
- Giną kolejny ludzie, co miałam zrobić - broniła się.
- Zaufać nam - odparł brunet.
- Ufam, bardziej niż komu kolwiek - odparła.
- Mamy plan - powiedziałam.
- Oni też - odparła.
- Nic z tego nie będzie - odparłam i spojrzałam na przyjaciela.
- Co mam zrobić? Naprawię to - zaproponowała Alison.
- Nie wtrącaj się - odparł Scott.
Kiedy dziewczyna odeszła spojrzałam na swoje zakrwawione dłonie.
- Wszystko w porządku? - zapytał się z troską w głosie Scott, który patrzał na moje dłonie.
- Tak - odparłam i wytarłam dłonie w chusteczkę, którą znalazłam w kieszeni. Po chwili podeszliśmy do Isaaca.
- Dlaczego ja? - zapytał blondyn.
- Chce mieć pewność, że Argent nie pokrzyżuje nam szyków, musisz wkłuć się w żyłę, najpierw pociągnij za tłok, celuj w szyję. Znajdź żyłę, wkłuj i naciśnij spust - wyjaśnił Scott - Uważaj - dodał.
- Wątpię żebym zrobił mu krzywdę - odpowiedział Isaac.
- Uważaj na siebie, nie chcę żeby coś ci się stało - odpowiedział, a chłopak wyglądał na zdziwionego, a po chwili odszedł od nas.
Też postanowiłam odejść, ale zaczymał mnie Scott.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Idę do Stilesa - odpowiedziałam i odeszłam.
Udało mi się go znaleść, który cieszył się, z kończonej pracy, którą wykonał.
- Hej, skończyłeś już - powiedziałam do brata.
- Tak - odpowiedział, podeszłam do jarzębu i przyłożyłam dłoń do bariery, poczułam pieczenie w dłoni - To faktycznie zadziałało - powiedział.
- Mógłabym jescze rzucić barierę wokół budynku, ale wątpię by było to potrzebne - powiedziałam, miałam pewność że popiół górski, zatrzyma Jacksona - Allison powiedziała swojej rodzinie o tym, co się dzieje - dodałam.