- Zamknijcie drzwi - krzyknął Scott.
- Nie mamy kluczy! - przypomniłam.
- Zablokuj je czymś - Stiles spojrzał na zewnątrz, przez małe okienko w drzwiach. W oczy rzucił się Stilesowi nożyce do metalu, Stiles wcisnął mi latarkę do rąk.
- Nie, Stiles nie rób tego - krzyknęłam ze Scottem, ale chłopak nas nie posłuchał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Rozglądajac się do około podszedł do narzędzia i chwycił je. W tym samym czasie, zobaczyliśmy wychodzącego za Jeep'a Alfę. Zaczęliśmy krzyczeć i uderzać w drzwi, wołając Stilesa. Stiles mając w dłoniach nożyce spojrzał na zbliżającą bestie. Wstał, wbiegł po schodach i zabarykował narzędziem drzwi. Chłopacy wyjrzeli przez okna, aby upewnić się czy wilkołak jescze tu jest.
- Gdzie on się podział? - spytał Stiles, zabierając mi latarkę.
- To go powstrzyma? - spytał Scott
- Wątpię - powiedziałam, patrząc na nich z przerażeniem.
Odwróciliśmy się w stronę korytarza. Nagle rozniósł się ryk, spanikowani ruszyliśmy biegiem, wbiegliśmy do jednej z klas chłopacy odrazu złapali za biurko.
- Zaczekaj! - Stiles zaczymał przyjaciela - Rozwali drzwi.
- Wiem.
- To twój szef Deaton - powiedział Stiles - Jest Alfą.
- Nie! - zaczęli dialog między sobą.
- Owszem.
- To szalony wilkołak niemożliwe!
- Znika, a za chwilę pojawią się bestia i rzuca się na Dereka - wyjaśnił chłopak.
- To nie on - powiedziałam.
- Zabił Dereka.
- Derek żyje - sprzeciwiał się Scott.
- Leciała mu krew z ust - mówił Stiles - Umarł, a my będziemy następni.
- Co robimy - spytałam.
- Dostaniemy się do auta i uciekniemy, a ty rzucisz pracę - chłopak złapał latarkę i podszedł do okien.
Przestraszona própowałam otworzyć okno, ale na próżno.
- Są zamknięte - powiedział brunet.
- Rozbijemy szyby - zaproponował Scott, byłam już tak przestraszona ze chciałam rozbić już okno ale zaczymał mnie Stiles.
- Usłyszy.
- Szybko pobiegniemy - powiedziałam - Bardzo szybko - dodałam.
- Stiles, coś stało się z Jeep'em - zaczął Scott.
- Co?
- Jest pogięty - popatrzałam się w stronę Jeep'a.
- Wygnieciony?
- Nie mocno pogięty - odparłam.
- Co jest? - zdziwił się.
Nagle okno nad nami pękło, a do środka wleciało coś i wylondowalo na podłodze kilka metrów dalej. Padliśmy w trójkę na zmienię zasłaniając rękoma głowę, przed kawałkami szkła. Stiles skierował latarkę na przedmiot, przed nami. Był to akumulator.
- Mój akumulator - Stiles chciał wstać, ale słapaliśmy go za rękę i kaptur, nie pozwalając mu wstać.
- Siadaj - powiedziałam.
- Musimy wiać!
- Może czaić się za oknem - rzekł Scott.
- To pewne - poparłam przyjaciela.