- Potrzebujesz pomocy pod prysznicem? Mam kogoś zawołać? - Pan Martin zapytał córkę która wstała z łóżka szpitalnego, na którym leżała przez cały weekend. Lydia posłała mu sarkastyczny uśmiech.
- Może gdybym miała cztery lata - zacisnęła usta, zerkając na mnie.
- Poczekam na zewnątrz. Przynajmniej tam jest nieco mniej sarkastycznie - Mężczyzna mruknął, wychodząc z pokoju.
Ja wyszłam za nim, wychodząc z pomieszczenia zauważyłam śpiącego na krzesłach mojego brata.
- Był tu całą noc? - zapytał tata Lydii.
- Cały weekend - odpowiedziała Melissa.
- Jesteś nie grzeczna - mrugnął Stiles, chichocząc przez sen. Przez co zobaczyłam zniesmaczoną spojrzenie stojącej nad nim pielęgniarki.
Stiles otworzył nagle oczy, budząc sie i wstając. Spojrzał się na mnie.
- Hej - przywitał się.
- Cześć Stiles - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
Po chwili skierował się do automatu z przekąskami, ja również skierowałam się za nim.
- Chcesz Reese's? - zapytał mnie brat, ja pokiwałam tylko głową na tak. Włożył pieniądze i nacisnął guzik. Nagle przysmak się zaciął.
- Ty to masz szczęście - powiedziałam śmiejąc się.
- Poważnie? - mrugnął sarkastycznie. I zaczął uderzać dłonią w szybę.
Kiedy to nic nie dało odszedł kawałek od maszyny i spojrzał na nią, następnie podszedł do niej i ją objął. Wkurzony Stiles złapał ustrojstwo i zaczął mocno potrząsać. W pewnym momencie szarpnął automatem zbyt mocno i zaczął się przewracać. Mój brat odsunął się w bok zaczął machać rękami w powietrzu, jakby chciał mocami Jedi powstrzymać budkę przed upadkiem. Maszyna przewróciła się na ziemie z wielkim hukiem, a krótkowłosy trzymając ręce w górze, obrócił się, aby sprawdzić czy ktoś to zauważył, oprócz nas.
- Obiecaj, że tego nie powiesz. Błagam cie stostrzyczko - powiedział patrząc na mnie - A w szczególności kiedy tata dowie sie ze wymknęliśmy się z domu - dodał.
- Chwila, wymknęliśmy. Chyba to ty się wymknołeś, bo tata sam mnie tu przywiózł - powiedziałam.
- Pomóż mi - powiedział wskazując na automat.
Chciałam juz podnosi automat kiedy usłyszałam krzyk. Krzyk Lydii
- Lydia! - podniosłam się i popędziłam w strone jej pokoju.
- Co to było? - zapytała Melissa biegnąc na zami.
Wbiegłam szybko do pokoju, skierowałam się w stronę łazienki, a za mną ojciec Lydii oraz Melissa i mój brat. Otworzyłam drzwi ukazując pustą łaziene. Z prysznica lała się woda, a okno było otwarte.
Wszyscy pracownicy spytała zaczęli szukać zaginionej dziewczyny, jednak nie było po niej żadnego śladu. W tym czasie powiadomiłam ojca co się stało. Kilka minut później na miejscu zjawili się funkcjonariusze. Nasz ojciec zaczął wypytywać wszystkich czy przeszukali szpital, czy dziewczyna miała jakieś znaki szczególne, czy coś co pomogłoby ułatwić śledztwo.
- Zgłoście zaginięcie rudej szesnastolatki - powiedział nasz tata do podwładnego - Wiecie o niej coś jeszcze?
- Metr sześćdziesiąt - powiedział Stiles.
- Zielone oczy - powiedziałam
- Co ty tutaj robisz? - spytał ojciec chwytając swojego syna za kark.