Rozdział pierwszy

18.1K 622 103
                                    

Chloe odłożyła na podłogę zestaw do sprzątania i weszła do kuchni. Jej kroki od razu skierowały się do stojącego w kącie ekspresu. Jak zwykle nie mogła zdecydować, która kawę wybrać. Chciała spróbować ich wszystkich. Wreszcie kliknęła przycisk z napisem latte macchiato.

Ekspres zabrzęczał, a po pomieszczeniu rozniósł się przyjemny aromat kawy. Chloe uśmiechnęła się po raz pierwszy tego dnia, widząc, jak kubek zapełnia się brązowym płynem.

Skończyła pracę i powinna wrócić do domu, lecz nie potrafiła się do tego zmusić. Nie, gdy kolejne piętnaście minut stanowiło jej ulubioną część dnia. Był to kwadrans, w trakcie którego zapominała o dręczących ją problemach i chociaż przez chwilę mogła poudawać, że jest kimś innym. Kimś, kogo życie nie wyglądało tak jak jej.

Ekspres ponownie zabrzęczał, a na jego wyświetlaczu pojawił się komunikat: twój napój jest gotowy. Chloe sięgnęła po kubek i skierowała się do wyjścia z kuchni. Na moment jej wzrok zatrzymał się na stojących na blacie babeczkach. Ich widok sprawił, że zaburczało jej w brzuchu, lecz szybko odwróciła głowę w stronę drzwi. O ile wypicie kawy mieściło się jeszcze w granicach jej moralnego kodeksu, o tyle kradzież jedzenia znacząco je przekraczała.

Wyszła z kuchni i ruszyła wzdłuż długiego korytarza. Na jednej z mijanych ścian dostrzegła zegar, który wskazywał parę minut po drugiej w nocy. Już za kilka godzin biuro Winters Enterpraises zapełni się licznymi pracownikami, których rozmowy i śmiech wypełnią puste i ciche teraz wnętrza.

Dotarła do grubych, dębowych drzwi. Jak co noc, zawahała się, zaciskając dłoń na klamce. Nie powinna tego robić. Rozum podpowiadał jej, aby wycofała się i wróciła do domu. Jeżeli ktokolwiek się o tym dowie, to zostanie zwolniona, a nie mogła sobie na to pozwolić. Nie, gdy była to jedyna praca, która idealnie pasowała do jej planu studiów.

Przygryzła wargę, wpatrując się w złotą tabliczkę wisząca na drzwiach.

CEO Jason Winters.

Kilkukrotnie prześledziła czarne, wygrawerowane litery, po czym z głośnym westchnieniem nacisnęła klamkę i weszła do środka.

Zamknęła za sobą drzwi. W powietrzu nadal unosił się delikatny zapach użytego przez nią cytrusowego środka czyszczącego. Mimo że sprzątała tu zaledwie kilka godzin wcześniej, to i tak rozejrzała się po pomieszczeniu. Gabinet był skromnie urządzony. Znajdowała się w nim tylko kanapa, stolik kawowy, kilka krzeseł i ogromne biurko. Lecz to, co przyciągało Chloe do tego biura to ściana wykonana w całości z sięgających aż do sufitu okien.

Podeszła do niej i z zapartym tchem wpatrywała się w panoramę Chicago. Minął już miesiąc, odkąd przeprowadziła się do tego miasta, lecz nadal nie mogła się do niego przyzwyczaić. Było większe, głośniejsze i o wiele bardziej przerażające niż to do czego była przyzwyczajona. Tak bardzo różne od Fillmore, liczącego zaledwie trzystu mieszkańców.

I właśnie ta anonimowość była największą zaletą Chicago. Nikt jej tutaj nie znał. Nikt jej nie oceniał za to, kim była jej matka. Mogła zacząć od nowa i po raz pierwszy być po prostu sobą – Chloe Moore, a nie córką Mary.

Usiadła na stojącym przy biurku krześle i odwróciła je w stronę przeszklonej ściany. Westchnęła, gdy jej zmęczone mięśnie, zapadły się w miękką skórę fotela. Wiele by dała, aby mieć podobny w swoim mieszkaniu, lecz coś jej mówiło, że mebel kosztował więcej niż jej roczny czynsz.

Wreszcie pozwoliła sobie na pierwszy łyk gorącego napoju. Prawie jęknęła, czując jego intensywny smak na języku. Uwielbiała dobrej jakości kawę, lecz na co dzień musiała się zadowolić jej tańszym odpowiednikiem, który tylko z nazwy przypominał oryginał.

Niebezpieczna propozycja [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz