II

601 15 2
                                    

Pov: Martoni

Obudziłam się wcześnie, spojrzałam na telefon który wskazywał godzinę 6.40. Poleżałam jeszcze jakieś 5 minut i stwierdziłam, że najwyższa pora iść się ogarnąć. Podczas malowania, od razu poczułam, że dzisiaj nie jest mój dzień. Nic nie chciało mi wyjść, dlatego też pomalowałam tylko brwi, wrzuciłam na siebie błękitny dres od nike'a oraz czarne jordany i od razu udałam się w stronę mojego samochodu. Jadąc moim mercedesem do szkoły zdenerwowałam się jeszcze bardziej bo były okropne korki, a ja umowiłam się z Marii na papierosa. Na szczęście pod szkołą byłam za dziesięć osma, wiec zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę przyjaciółki.

- Siema. - powiedziała Marii i przytuliła mnie na powitanie.

- Hej - mruknełam.

- Co się z tobą dzieje, jest dopiero 8 rano! - dziewczyna zaśmiała się.

- To nie mój dzień - uśmiechnełam się sztucznie.

- Chcesz dzisiaj do mnie wpaść? Mam ochotę upić się z toba tak, jakbyśmy miały 16 lat.

- Przypominam Ci, ze mamy za sobą już 19 wiosen, więc nie do końca będzie to to samo. - zaśmiała się.

- Mniejsza.- przewróciłam oczami. -Potraktuj to jako zaproszenie na wspólne oglądanie meczu, dzisiaj gra PSG, a co za tym idzie Kylian też.
Dziewczyna zgodziła się, chociaż wydaje mi się, że niezbyt chętnie. Nie wiem o co jej chodzi. Podobno to ja miałam zły humor, a ona tryskała radością.

-Zapraszam na mecz, stawiam alkohol i jedzenie, a ty i tak narzekasz. - mruknełam i ruszyłyśmy do szkoły na lekcje.
**********************************************
Pov: Marii

Bożee, dlaczego ze wszystkich piłkarzy na świecie musiała upodobać sobie akurat jego?! Pomijając fakt, że jak słyszę gdy fantazjuje w ten sposób o moim bracie mam mdłości, to jeszcze ciężej jest mi udawać, że go nie znam i nie jesteśmy rodziną gdy ciągle słyszę jego imię, ale cóż muszę zacisnąć zęby i za wszelką cenę próbować wybić jej go z głowy.

-Ile mamy dzisiaj lekcji? -Zapytałam

-Chyba 7 lub 8. -Wzdychnęła Martoni

-Ej stara z takim nastawieniem to nawet jednej nie przetrwasz. -Zażartowałam aby poprawić w jakiś sposób humor dziewczynie.

-Nie dobijaj mnie dzisiaj naprawdę, to nie jest mój dzień. Pociesza mnie jedynie fakt, że dzisiaj mecz i będę mogła popatrzeć na przystojniaka z numerem 7.

-Już nawet nie miałam ochoty tego komentować. Przewróciłam oczami i poszłyśmy pod klasę.

Lekcje minęły nam bardzo szybko, na większości wypełnialiśmy arkusze maturalne, ponieważ matura zbliża się wielkimi krokami i przez to cisną nas w szkole. Wyszłyśmy ze szkoły kierując się na prywatny parking na,którym stały nasze samochody.

-To co widzimy się dzisiaj o 18? -Powiedziała podekscytowana Martoni odpalając papierosa.

-Tak, powinnam się wyrobić bo ojciec poprosił mnie, żebym podrzuciła mu jakieś ważne dokumenty których zapomniał z domu.

-Dobra, to ogarnij to szybko i nie próbuj się spóźnić, bo Mbappé, znaczy mecz nie będzie czekał. - Zaśmiała się dziewczyna wsiadając do samochodu.

-Dobrze spokojnie, nie spóźnię się- burknęłam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
**********************************************
Pov: Martoni

Skończyłam palić szluga więc rzuciłam go na chodnik i zgniotłam butem. Wpakowałam się do auta i ruszyłam w stronę domu zahaczając jeszcze o sklep monopolowy, chcąc chociaż troche być przygotowana na dzisiejszy wieczór.
Między drogą ze sklepu a przybyciem do domu ciągle zastanawiałam się, dlaczego Marii tak dziwnie reaguje gdy mowię jej o Kylianie. Zachowywała się tak jakby zaraz miała zwymiotować, gdy dzisiaj o nim wspominałam, a zresztą nieważne. Istotne jest dzisiaj tylko to, że bedę mogła w spokoju się napić i powzdychać na widok francuza biegającego na boisku. Gdy znalazłam się już w domu, oczywiście nikogo w nim nie było, nic dziwnego. Szybkim krokiem ruszyłam do łazienki aby wziąc prysznic i umyć włosy. To niezwykłe wydarzenie trwało prawie godzinę, także postawiłam, że nie bedę się już malować. Zaniosłam alkohol na stół, rozsypałam do misek przeróżne chipsy, żelki i paluszki a następnie wdreptałam się po schodach do swojego pokoju.

Zajrzałam do szafy chcąc ubrać moją ulubioną koszulkę z logiem klubu PSG i nazwiskiem Mbappé na plecach. W końcu udało mi się ją znaleźć, więc uśmiechnełam się sama do siebie, wyobrazając sobie że jest to koszulka, którą on miał na meczu. Ahhh marzenie... Ale raczej nie jest wykonalne, także wyjebane. Odpaliłam iqosa i zeszłam na dół w oczekiwaniu na Marii.

Piętnaście minut później drzwi do mojego domu otworzyły się z hukiem, a ja podskoczyłam na kanapie.

- Czy ty jestes pojebana?! - wykrzyczałam do przyjaciółki, która stała na środku mojego domu wymachując paczką fajek, które mi kupiła.

- To nie moja wina, że zawsze masz otwarte drzwi do domu.- uśmiechneła się i zajeła miejsce obok mnie, kładąc głowę na moich kolanach.

- Gotowa na mecz? - zapytałam.

Ta jak zwykle przewróciła oczami i zajebała jakąś minę. Stwierdziłam, że nie bedę tego komentować tylko po prostu włączę telewizor.
Oglądanie meczu minęło nam bardzo szybko, tymbardziej, że w naszej krwi było już czuć skutki wypitego alkoholu.

-Myślisz, że Kylian pomyślał o mnie, jak strzelił gola?- powiedziałam udając zamyśloną.

-Ta napewno, pewnie cały mecz myslał o tobie. - prychneła śmiechem.

-Ja o nim też, jest mega seksowny i chciałabym go widywać bez tej koszulki codziennie.
-Jest obrzydliwy, z resztą ty tak samo jeśli
uważasz go za ósmy cud świata!-warkneła Mari.

-W takim razie ty tez musisz być, bo jestes do niego bardzo podobna. - uśmiechnełam się. -Może wy jesteście rodzeństwem od innych ojców a, ja o czymś nie wiem, co?
**********************************************
Pov: Marii

Gdy to usłyszałam, aż mnie wryło. Nie wiedziałam jak mam na to w ogóle zareagować, momentalnie oblał mnie zimny pot. Miałam jej powiedzieć:,,No dziwne, żeby nie był do mnie podobny skoro to mój brat kurwa ''.Czułam, że zaraz się wygadam i stracę swoją najlepszą przyjaciółkę, która pewnie nie wybaczyłaby mi nigdy tych wszystkich kłamstw.
Jednak zachowałam zimną krew i obróciłam się do niej z zażenowaną miną.

-Wiesz co? W tym momencie mnie obraziłaś,myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.- Wstałam z kanapy i udałam się do łazienki. Dziewczyna krzyczała coś do mnie jeszcze, nie mogąc się opanować ze śmiechu i prawie spadając z kanapy, ale olałam to i wbiegłam szybko do toalety żeby ochłonąć.
Stanęłam przed lustrem przyglądając się sobie i próbując dostrzec to rażące podobieństwo, które zauważyła moja przyjaciółka.

Chyba naoglądała się za dużo editów na tik toku i wszędzie widzi jego twarz -Pomyślałam w duchu.

Gdy nagle mój telefon leżący na parapecie się zaświecił i usłyszałam dźwięk powiadomienia.Odrazu złapałam go żeby zobaczyć wiadomość. Gdy ją przeczytałam włosy stanęły mi dęba. Była to moja mama,która napisała do mnie oczywiście z pretensjami, bo z czym innym mogłaby napisać Fayza Lamari.

Od : Mama
Zapomniałaś już chyba ,że masz rodzinę.W dupie ci się poprzewracało od życia w luksusie z tatusiem i jego lafiryndą. Widzę, że najwyższa pora ci to wszystko ukrócić.W weekend przyjeżdżasz do nas na obiad nie interesuje mnie jak i z kim, masz po prostu być, bo zrobię tak, że nigdy już nie wrócisz do tej swojej ukochanej Polski.

LoveCup | Paris Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz