II. XXIV

79 4 0
                                    

Pov: Marii

Po weselu i poprawinach Martoni i Kyliana wróciliśmy do domu dość późno i byliśmy bardzo padnięci, wiec poszliśmy od razu spać.

Następnego dnia wstałam dopiero o 11.00 i okazało się, że mój mąż dalej śpi i w zasadzie wcale mu się nie dziwie, bo od kiedy Silvana się urodziła każda noc jest dla nas nie przespana i to nowość, że możemy pospać ile chcemy.

Kiedy zwlekłam się z łóżka stwierdziłam, że zejdę na dół i zrobię nam jakieś sniadanie, chociaż dalej uważam, że po akcji na weselu Ney wcale na nie nie zasłużył. Nie byłam jednak taką świnią i przygotowałam przepyszne sniadanie dla nas dwojga.

Postawiłam dzisiaj na gofry, bo ostatnio bardzo polubiłam śniadania na słodko.
Nakrywał do stołu, postawiłam na nim owoce i bitą śmietanę, a następnie upieczone gofry.

Ney miał idealne wyczucie, bo zszedł na dół jak wszystko było już gotowe.

-Jakby co to ty sprzątasz.- burknęłam, po czym bez przywitania się z mężem usiadłam przy stole.

-A może jakieś ,,Cześć kochanie, jak się spało?''- odpowiedział mi Brazylijczyk.

-Mam nadzieje, że chujowo. - mruknęłam biorąc gryza gofra.

-Możemy normalnie porozmawiać, bo nie do końca wiem co się stało, a ty traktujesz mnie tak od początku wesela.

-Ja już chciałam z tobą dawno porozmawiać, ale byłeś tak bardzo zajęty Emilly, że nawet na to nie zwróciłeś uwagi.

-Jaką Emilly?- zapytał zdezorientowany drapiąc się po karku.

-Nie znasz imienia swojej partnerki weselnej?

-Aa, to ta kuzynka Martoni. Wyobraź sobie, że nie znam jej imienia, bo nie interesują mnie inne kobiety.- odparł, po czym ja tylko prychnęłam śmiechem.

- Błagam cię, nie ośmieszaj się, bo nie mogę tego słuchać.

-Wątpisz w moją wierność?- rzekł poważnym tonem.

-Nie, może w twoją wierność nie, ale uwielbiasz uwagę kobiet i to w jaki sposób zachwycają się tobą. Wtedy zapominasz o swojej miłości do mnie i jestem tylko w cieniu twojej chwały. Taki już jesteś Neymar.- odpowiedziałam wzruszając ramionami, po czym odeszłam od stołu.- Jadę po dzieciaki, bo bardzo się stęskniłam.

Po lekkiej wymianie zdań z Neyem, nie miałam ochoty jechać z nim do Nadine, wiec postanowiłam zrobić to sama, bo miałam wewnętrzną potrzebę poskarżyć się teściowej na jej zjebanego synka.

Tak też zrobiłam, ubrałam jakieś luźne ubrania, spielam włosy i ruszyłam do samochodu nie zważając na męża, który chciał chyba jechać ze mną.

Po jakiś 30 minutach byłam już w domu kobiety i pierwsze co, to w drzwiach przywitał mnie mój synek, który wyściskał mnie i wycałował.

Tęskniłam za tym maluchem i byłam szczęśliwa, że wreszcie mogłam go przytulić. Później ujrzałam też Oczywscie swoją córeczkę, która jak tylko wzięłam ją na ręce przestała płakać, bo chyba wyczuła obecnosc matki.

Posiedzialam chwilę z teściową przy kawie obgadując Neymara chyba dobrą godzine, aż mała zrobiła się marudna i musiałam wracać do domu.

Nadine rzecz jasna przyznała mi racje w sprawie Neya i kazała trzymać mi go krotko, żeby nie pozwolił sobie na za dużo.
Wzięłam sobie wiec jej rady do serca i z dużo lepszym nastawieniem wróciłam do domu.

Gdy weszłam do środka Neymar jak zwykle zdążył zrobić już bałagan i nawet nie pozmywał po śniadaniu, tylko jak najgorszy leń leżał na kanapie i ogladal jakieś zjebane meczyki.

LoveCup | Paris Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz