II.XXV

71 4 0
                                    

                                  Pov: Marii

Martoni po powrocie z Japonii praktycznie od razu napisała do mnie, żeby zaproponować mi spotkanie. Bardzo sie stęskniłam za dziewczyną i pomyślałam, że pewnie chce opowiedzieć mi o swojej podróży poślubnej, wiec zgodziłam się wyjść z nią na wspólny spacer, bo i tak nie miałam dzisiaj żadnych planów oprócz opieki nad dziećmi, ale Milan znowu jedzie na trening z Neyem, a później do Nadine, wiec razem z córką pójdziemy się trochę przewietrzyć.

Była już 17.30, a Martoni miała przyjechać razem ze swoją córeczką około 18.00, wiec poszłam ogarnąć trochę małą i ubrałam ją dosyć ciepło, bo mimo że jest sierpień, to wieczory w Paryżu są  chłodne. Sama ubrałam zwykły dres, bo nie miałam ochoty się stroić i chciałam, żeby było mi wygodnie.

Moja przyjaciółka podjechała pod mój dom punktualnie i jak tylko ją ujrzałam chciałam rzucić się jej na szyje i się przywitać, ale po minie dziewczyny szybko zrezygnowałam.
Wiedziałam już, że ten spacer nie będzie należał do przyjemnych i już domyślałam się dlaczego brunetce zależało tak na spotkaniu.

Uzgodniłyśmy, że wybierzemy się do parku blisko mojego domu, bo zawsze chodzimy tam na spacery z dziewczynkami i obie kochamy to miejsce. Cała droga minęła nam w ciszy i nie powiem, że mnie to nie stresowało, bo moja przyjaciółka zachowuje się tak tylko wtedy, kiedy ewidentnie ma jakiś problem.
Próbowałam ją jakoś zagadywać, żeby rozluźnić atmosferę, ale dziewczyna tylko odburkiwała mi coś i widać było, że niezbyt chce ze mną rozmawiać.

-Dowiem się dlaczego chciałaś się spotkać, a teraz w ogóle się nie odzywasz?-odezwałam się po chwili ciszy.

-Bo miałam konkretny powód, żeby się z tobą spotkać.- odpowiedziała dziewczyna siadając na ławce.- Dlaczego musisz być dla wszystkich taką suką co?- burknęła.

-Teraz to ty się zachowujesz jak suka, bo naskakujesz na mnie zamiast wytłumaczyć normalnie o co ci chodzi.- prychnęłam.

-Chodzi mi o Emilly. Wiesz dobrze jak bardzo ważna jest dla mnie i kiedy została sama w Paryżu sądziłam, że będę mogła na ciebie liczyć i zajmiesz się nią trochę, ale nie, ty jak zwykle musisz zgrywać księżniczkę i patrzec na wszystkich z góry. - warknęła.

-Uważaj kogo nazywasz księżniczką.- odgryzłam się.- Zmartwię cię, ale twoja kochana kuzynka potrzebowała uwagi mojego męża, a nie mojej.

-Ty to jak sobie coś wbijesz do tego łba to będziesz w to wierzyć cały czas co nie?- zaśmiała się. - Kiedy wreszcie zrozumiesz, że Emilly nie chce poderwać Neya?

-Tak, to dziwne, bo przez telefon mówiła mi coś innego, kiedy chciała zaprosić go na kolację.

-Z tego co mi mówiła, to chciała zaprosić was obojga, ale ty ją zwyzywałaś i potraktowałaś jak śmiecia.

-A ty jej wierzysz?

-Wyobraź sobie, że tak, bo wiem jaką masz obsesje na punkcie kobiet, które mają jakikolwiek kontakt z Neyem.

-Możliwe, że mam powód po tym jak wyruchała go moja własna przyjaciółka.- burknęłam.

Wiedziałam, że trochę przesadziłam, bo o tej akcji wspominamy tylko w żartach, ale naprawdę zirytowało mnie to, że Martoni dobrze widziała jak jej kuzyneczka zachowywała sie na weselu, a teraz jej jeszcze broni i mi nie wierzy.

Kiedy dziewczyna usłyszała moje słowa po prostu spojrzała na mnie wrogo, po czym wstała z ławki i odeszła razem z wózkiem nie odzywając sie do mnie.
Nie miałam ochoty za nią biec, ani ją za coś przepraszać, bo dobrze wiedziałam, że nie zrobiłam nic złego i nie mam sie z czego tłumaczyć.
Możliwe, że Martoni za jakiś czas to minie, ale jeśli będzie obrażona przez długi czas, to chętnie porozmawiam sobie z nią i z tą Emilly, żeby powiedziała prawdę o tym, jak wyglądała nasza konwersacja i w jaki sposób ją obraziłam.

LoveCup | Paris Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz