II.XV

79 4 0
                                    

Pov: Martoni

-Co jest kurwa?-mruknęła cicho Carla i schowała swoją twarz w dłoniach.

Marii momentalnie się zawiesiła i nawet nie mrugała, a Vic od razu łzy napłynęły do oczu. Ja za to czułam się tragicznie i myslałam, że zaraz wybuchnę. Bałam się najbardziej o swoje dziecko, że albo w ogóle go nie urodzę, albo będzie musiał wychowywać się z samym ojcem, bo jego mamusia i ciocie bedą w więzieniu.

Wróciłam z powrotem do stołu, bez słowa odsunęłam krzesło i usiadłam na nim. Od razu opadłam zmarnowana na stolik i także zaczęłam płakać. Nie sądziłam, że ta sprawa wejdzie na aż tak poważny stopień i wszystkie będziemy zastraszane.

-Co robimy?-zapytała nagle Marii.

-Nie wiem kurwa, może zabijmy jeszcze kogoś.-burkęła Vic, a brunetka tylko przewróciła oczami.-Powiedz mi, skąd mamy to wiedzieć?

-Ogarnij się do chuja Vic.-warknęłam.-Jesteśmy w totalnej dupie i chyba pora coś wymyślić, bo będziesz kurwa szczoteczką do zębów czyściła kible w pierdlu.

-Błagam was, stop.-wtrąciła się Carla.-Musimy zobaczyć czego ta osoba od nas chce i po prostu to robić.

-Pojebało cię?-wydarłam się tak, że wszyscy w restauracji obrócili się w naszą stronę.-Nie będę się błaźnić i podporządkowywać jakimś idiotom.

-No tak, świeta Martoni jak zawsze musi być najmądrzejsza.-prychnęła czarnowłosa.-Chociaż raz pomyśl o czymś istotnym, a nie tylko o swojej reputacji bądź wyglądzie.

-Stul.-zwróciłam się w stronę dziewczyny z zabójczym wzorkiem.-Żałuję, że pojechałam tam wtedy, bo obecnie miałabym święty spokój, a teraz moje życie dosłownie się pierdoli. Ustąpie temu kto to robi, bo inaczej nie dacie mi spokoju.

Wszystkie spojrzały na mnie bez słowa i znowu odwróciły wzrok. Zabijałam sama siebie w myślach, bo tylko ja mogłam wpierdolić się w takie gówno. Dlaczego moje życie nie mogło być spokojne, szczęśliwe, ale przede wszystkim poukładane? Ciągle działo się coś, co spierdalało wszystko. Odkąd przyjechałam do Francji wszystko jest tak bardzo chaotyczne, że czasami naprawdę wolałabym wrócić na studia i żyć jako zwykly człowiek, a nie jako ktoś znany.

Nasze ciche przemyślenia przerwała Marii, która po chwili chwyciła za telefon i zaczęła pisać wiadomość.

-Co robisz?-zapytała blondynka.

-Odpisuję na tą wiadomość.-mruknęła i dopisała coś, a następnie pokazała nam to.

Do: Nieznany numer.

Zrobimy wszystko co chcesz, tylko morda na kłódkę. Nie mam pojęcia kim jesteś i dlaczego robisz nam to wszystko, ale jeszcze się dowiem i dopiero wtedy się policzymy.

-Jeszcze napisz, że mu matkę wyruchasz.-fuknęła Vic.-Myślisz, że jak będziesz mu grozić, to dobrze na tym wyjdziemy?

-A co miała mu dupe lizać?-prychnęłam.-Bez przesady, niech wie, że się go nie boimy.

-Tylko że my się boimy.-mruknęła Carla, a ja razem z Marii od razu zabiłyśmy ją spojrzeniem.-Dobra ok.

Ja popierałam całkowicie to, co napisała moja przyjaciółka, bo nasz szantażysta nie powinien wiedzieć o tym, jak bardzo się go boimy. Zamieniłam jeszcze z Marii kilka zdań, bo dziewczyny siedziały dalej bez odzywania się i postanowiłam wrócić w końcu do swojego domu, bo gdy tylko złapałam za telefon zobaczyłam trzy nieodebrane połączenia od Kyliana.

Ledwo zdążyłam opuścić restaurację, a przed nią od razu zobaczyłam ochroniarzy Kyliana, którzy zachowywali się jak jacyś tajni szpiedzy.

-Tutaj jesteś.-powiedział nagle jeden z nich i podszedł, aby sprawdzić czy wszystko ze mną okej.

LoveCup | Paris Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz