II. XXVI

243 3 0
                                    

                                   Pov: Marii

Kiedy zostałam sama w domu z córeczką nie robiłam nic szczególnego, tylko standardowo nakarmiłam ją i dziewczynka grzecznie poszła spać. Ja nie byłam niestety tak spokojna jak ona, bo nie dość, że moje małżeństwo znowu się sypie, to jeszcze mój niedorozwinięty brat zabrał gdzieś mojego syna. Wydzwaniałam do Ethana wiele razy i ma szczęście, że odbierał telefon, ale w zasadzie to rozmowa z nim niewiele  mi dała, bo tylko mnie splawial i mówił, że zaraz będą z powrotem w domu. Te jego ,,zaraz'' przeciągnęło się do 4 godzin i Fayza z Wilfriedem zdążyli wrócić do domu, a chłopaków dalej nie było.
Podczas ich nieobecności postanowiłam zrobić jakąś obiado- kolacje z rzeczy, które znalazłam w lodowce, wiec gdy moi przyszywani rodzice wrócili z pracy, to wszyscy usiedliśmy do wspólnego posiłku.

-Słuchaj, rozmawiałam z Kylianem i Martoni.- zaczęła mówić kobieta, ale jej przerwałam.

-Była tam ta szmata?

-Tak, nawet wyłapała liścia, bo rzucała się za mocno. Bezczelna dziewucha...- westchnęła, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem.- Dzwonił do mnie przed chwilą Kylian i podobno  wyrzucił ją z domu, także chyba będzie musiała opuścić Paryż.

-No i bardzo dobrze, bo pewnie na Neymarze by się nie skończyło i wyrywałaby innych naiwnych facetów.- odparłam biorąc łyk wody.

Nakręcałam się tak z matką jeszcze jakieś 30 minut i bylam w szoku, że tak bardzo się dogadujemy. Po tym jak wykrzyczała mi w twarz, że nie jestem jej córką nie sądziłam, że będziemy jeszcze ze sobą w ogóle rozmawiać, a teraz mieszkam u niej i czuje się tutaj dobrze.
Kiedy dyskutowałam z Fayzą przy stole nagle zadzwonił mój telefon i okazało się, że to Martoni. Przeprosiłam wiec matkę i wstałam od stołu, żeby odebrać.

-Hej, masz czas żeby się spotkać?- westchnęła podłamana.

-Wiesz co, naprawdę mnie zawiodłaś. Moja matka musiała zrobić aferę, żebyś mi uwierzyła?- burknęłam.

-Właśnie dlatego chce o tym porozmawiać, kiedy masz czas?

-Możesz jutro przyjechać,bo dzisiaj już nie mam siły na żadne rozmowy. - odpowiedziałam oschle, po czym pożegnałam się z dziewczyną i rozlaczylam się szybko, bo usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.

Kiedy weszłam do salonu zauważyłam Ethana razem z bardzo zadowolonym Milanem całym brudnym od czekolady.

-Boże dziecko, co ci się stało.- rzekła Fayza podchodząc do wnuka.

-Ethan pozwolił mi zjeść 3 gałki lodów, czekoladę, chipsy i nawet jechałem motorem.- zaczął wymieniać chłopczyk.

-Po pierwsze wujek, a nie Ethan, a po drugie, to nie wymieniaj już dalej co dzisiaj robiłeś, bo zejdę na zawał.- burknęłam.

-Niech mówi na mnie Ethan, co ja jestem jakiś stary dziad. Milan to mój ziomeczek, wiecie ile lasek dzisiaj wyrwał. -powiedział Francuz.

-Zajebiscie było!- krzyknął Milan piskliwym głosikiem, a ja razem z Fayza zabiłyśmy Ethana wzrokiem.

-Ostatni raz zabierasz gdzieś mojego syna.- warknęłam szturchając brata.- Milan nie można tak mówić, to brzydkie słowo.

-Idź już na górę chłopie i zacznij się szykować na trening.- warknęła Fayza popychając swojego syna w stronę schodów.

-Właśnie, Marii musisz mnie zawieść na trening i oddać mi kasę  za słodycze, które kupiłem młodemu. Co ty myślisz, że sram pieniędzmi.- krzyknął chłopak wchodząc po schodach, a ja tylko wywróciłam oczami i zignorowałam, to co mówi.

LoveCup | Paris Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz