Rozdział czternasty

19 4 0
                                    

Głowa pulsowała mi niemiłosiernie od natłoku myśli.

Odnosiłam ciągle wrażenie, że za sekundę wybuchnę.

Pojawienie się Wygnańca było nieoczekiwanym spotkaniem, ale dopiero obejmując Fabiana i próbując jak najdelikatniej przenieść go do sypialni, zrozumiałam, że w całej tej chorej sytuacji jest coś nie tak.

Odwróciłam się więc do Wygnańca, który w sidłach mojej mocy, potulnie jak baranek wszedł za nami do środka, depcząc roztrzaskane szkło. Uśmiech na jego twarzy wciąż nie znikał, przez co nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje plecy. Starając się nie dać tego po sobie poznać, zapytałam:

- Reszta czeka na twój znak, aby nas zaatakować?

Wygnaniec nie odpowiedział. Milczał jak zaklęty, co pewien czas spoglądając na Fabiana, który z każdą mijającą sekundą wyglądał coraz gorzej. Mimo że udało nam się zatrzymać choć trochę potok krwi, to stan mojego męża wcale się nie poprawił.

- Muszę gdzieś zadzwonić, Fabian – powiedziałam. - A później zajmę się tylko i wyłącznie tobą.

Chwyciłam dłonie Fabiana i przycisnęłam je do rany. Następnie swoją własną ułożyłam na nich, wzmacniając uścisk.

- Jeszcze trochę krwawisz, dlatego nie puszczaj. Słyszysz?

- Dobrze. - powiedział słabo.

- I nie zamykaj oczu. Muszę wykonać jeden telefon, ale będę tutaj.

- Wiem. Zawsze będziesz. I nie przejmuj się. Przechodziłem przez gorsze rzeczy.

Pocałowałam go szybko w usta, a Wygnańcowi wysłałam spojrzenie, w którym zawarłam wściekłość. Wiedziałam, że za ranę na ciele Fabiana odpowiada właśnie on. Ale nie byłam pewna, jak do tego doszło.

- Zapłacisz za to. - wywarczałam.

- Możesz mnie zabić, Electi – odparł, nie poruszając się ani o milimetr. - Zapamiętaj jednak, co ci powiedziałem. Czas ucieka.

Fabian jęknął po raz kolejny, co było dla mnie znakiem, że powinnam się pospieszyć.

Jednak nie potrafiłam zapomnieć słów Wygnańca. Jakby próbował mnie ostrzec, a jednocześnie dać do zrozumienia, że nie mam żadnych szans.

Wzięłam głęboki wdech, odkładając te rozmyślania na bok. Trzęsącymi się rękami, ubrudzonymi krwią Fabiana chwyciłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.

Musiałam się pospieszyć. Nie tylko ze względu na uwięzionego Wygnańca, ale i Fabiana. Był w połowie człowiekiem - a draśnięcie było bardzo poważne.

Nie chciałam upewniać się czy utrata zbyt dużej ilości krwi w jego przypadku może doprowadzić do negatywnych skutków.

A więc starając się uspokoić nagle rozszalały oddech, przyłożyłam telefon do ucha. Po dwóch sygnałach usłyszałam dobrze znajomy głos oraz najbardziej chyba znienawidzone przeze mnie przezwisko.

- Liczę na to, że nie opowiesz mi, jak to się świetnie ruchasz z Fabianem, blondi.

- Uwierz, mamy poważniejszy problem, Richard. Czy mógłbyś w trybie natychmiastowym pojawić się w Chiavennie?

*

Fabian, półleżąc, starał się oddychać głęboko, z zamkniętymi oczami, co tylko sprawiło, że coraz bardziej przypominał trupa.

Zwłaszcza, że z rany ponownie zaczęła ciec świeża krew.

- Cholera. - powiedziałam, pokonując w sekundę dzielącą nas odległość. Przypadłam do mojego męża, zaciskając na powrót dłonie na ranie. Wampir jęknął głucho, z trudnością otwierając oczy.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz