Rozdział trzydziesty-piąty

24 4 0
                                    

Byłam zagubionym człowiekiem w świecie, który od tak niedawna stał się dla mnie czymś w rodzaju domu, bo tam mogłam znaleźć wielu podobnych mi, choć różniłam się od nich pod wieloma względami.

Gdy razem z Damianem znalazłam się w jednym z miejsc, które prowadziło do korytarzy Głównego Budynku Piekła... Byłam zdruzgotana i przerażona. Owszem, wyczułam dobrze znaną, diabelską moc, dzięki której za każdym razem, bez problemu mogłam odnaleźć przejście. Jednak tym razem było inaczej.

Znalazłam się na skraju łez, ponieważ po raz pierwszy w życiu tak bardzo bałam się zejść na dół.

- Damian - wychrypiałam, gdy wszechogarniające uczucie paniki zaczęło brać nade mną górę. - Nie dam rady. Ja...

- Hej - mężczyzna uśmiechnął się smutno. - Rozumiem, że się boisz. To miejsce jest przesiąknięte złowrogą mocą, która ma odstraszać ludzi. Jednak musisz pamiętać, że, choć jesteś znów człowiekiem, to nie przestałaś być służebnicą szatana. Wciąż należysz do tego świata.

- Sama nie wiem - skrzywiłam się. - Boję się...

- Dlatego nie jesteś sama. Pomogę ci i będę tuż obok, dopóki bezpiecznie nie znajdziesz się w ramionach Fabiana.

- A jeśli mnie nie wpuszczą? Markus mówił...

Damian przerwał mój wywód, kładąc ręce na moich ramionach.

- Myśl o dziecku, Monika. Nie możesz się stresować. Ale musisz poznać prawdę.

Odetchnęłam głęboko. Serce powoli zwalniało, choć czułam macki ciemności, które próbowały mnie odepchnąć od miejsca, które na zawsze powinno pozostać tajemnicą.

Ale Damian miał rację. Należałam do tego świata. I musiałam poznać prawdę.

Objęłam delikatnie brzuch, co przez ostatnią godzinę robiłam o wiele za często.

- Dobrze - przytaknęłam. - Chodźmy. Chcę... Chcę do Fabiana.

Z pomocą Damiana udało mi się zejść po drabinie, by po chwili znaleźć się w kompletnych ciemnościach. Poczułam jak krew mi zamarza, a ciało drętwieje. Nie potrafiłam zrobić ani jednego kroku w stronę rozciągającego się korytarza, co nie uszło uwadze Damiana.

- Nie zatrzymuj się - chwycił mnie za rękę. - I zaufaj mi. Nic ci nie grozi.

Po tych słowach wręcz zmusił mnie do dalszej drogi. Wtedy, jakby za sprawą jego dotyku, poczułam, że jestem z nim bezpieczna. Do momentu, aż nie zjawi się Fabian.

Resztę drogi pamiętałam jak przez mgłę. Pomimo oświetlenia mój wzrok ledwo mógł cokolwiek dostrzec. W dodatku czułam się coraz gorzej. Co pewien czas potykałam się o swoje własne nogi i za każdym razem Damian, w ostatniej chwili, przytrzymywał mnie, bym złapała ponownie równowagę. Po drodze, o dziwo, nie spotkaliśmy nikogo lub ja sama tego nie pamiętam. Byłam za bardzo skupiona na utrzymaniu się na własnych nogach, niż na tym, co się wokół mnie dzieje. Jednocześnie też próbowałam przemyśleć, jak wyjaśnię Fabianowi, co się wydarzyło.

I jak wiele to zmieni.

Bo moja przemiana w człowieka nie byłaby taka zła. Być może zdołałabym na powrót stać się wampirem, gdyby nie fakt, że nosiłam w sobie dziecko, które tej przemiany nie przeżyje.

Dziecko stało się dla mnie priorytetem numer jeden, nawet jeśli ceną miałoby być to, że nie będę w stanie zemścić się na Wygnańcach za śmierć Magdy.

Już dawno zrozumiałam, że w tym świecie bardzo wiele muszę poświęcić.

- Monika?

Usłyszałam, jak Damian przywołuje mnie do porządku. A kiedy uniosłam głowę, zauważyłam, że przytrzymuje dla mnie drzwi, które prowadzą do miejsca, które niedawno miałam okazję odwiedzić.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz