Rozdział dwudziesty-trzeci

21 5 0
                                    

Śmierć przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. Zaczyna powoli niszczyć cały bezpieczny świat tylko po to, by odebrać to, co dla nas ważne i zostawić za sobą bałagan, po którym musimy się podnieść.

Nie możemy nic zamieść pod dywan. Musimy sobie z tym poradzić do następnej wizyty śmierci. Inaczej nie wrócimy do tego, co było wcześniej. Do świata bez bólu i cierpienia.

Tym razem jednak sytuacja okazała się zupełnie inna. Wszyscy nawzajem mogliśmy sobie pomagać w pogodzeniu się z tym, co się stało. Ale bezpieczeństwo zniknęło. Pojawił się strach, ale i determinacja, by walczyć. By się nie poddawać.

Nie miałam zamiaru pozwolić Wygnańcom zabić jeszcze kogokolwiek. To oni byli śmiercią. To oni na moich oczach pozbawili mnie, jak i innych, Magdy. I to oni za to zapłacą.

Po piątkowym wydarzeniu czułam, jak ulatuje ze mnie cała siła i wola do życia. Obwiniałam siebie za wszystko, nie potrafiąc znaleźć w sobie odwagi, by stanąć oko w oko z resztą rodziny, która będzie opłakiwać moją kuzynkę.

Mogłam zrobić coś więcej. Być bardziej czujna. Nie pozwolić, aby doszło do tragedii.

Ale to gdybanie nie przywróci życia Magdzie. A także obwinianie się o jej śmierć. Mimo to wciąż wmawiałam sobie, że jakbym stała się lepsza, więcej trenowała, bądź po prostu zabrała Magdę stamtąd, gdy była jeszcze okazja... Wszystko wyglądałoby inaczej.

Trwałam w tej agonii do momentu, gdy Fabian nie pojawił się w sypialni i z czułością nie zaczął zmywać ze mnie krwi Magdy. Chciałam krzyknąć na niego w pierwszej kolejności, poprosić, aby zostawił ten ślad, którym torturowałam się od kilku godzin. Jednak, kiedy zerknęłam na jego spokojną twarz, coś we mnie pękło. Jakby jedno spojrzenie na wampira uświadomiło mi, że nie tylko ja cierpię... Że nie jestem w tym wszystkim sama.

Zdałam sobie sprawę, jak bardzo go potrzebowałam. Jak bardzo chciałam, aby mnie przytulił, powiedział, że to tylko głupi koszmar. Ale on zrobił coś przeciwnego. Nie udawał, że jest wszystko w porządku, że Magda wciąż żyje. Między słowami dał mi do zrozumienia, że muszę stawić czoła kolejnym czekającym mnie ciężkim chwilom.

On też to przeżywał, choć przyznał, że nasze odczucia, względem śmierci bliskiej osoby, są całkowicie odmienne. Uświadomił, że nie tego dla mnie chciałaby Magdalena. I uwierzył, że zrobiłam tyle, na ile było mnie stać.

Nie chcę, żebyś się obwiniała. Za to chcę, abyś zrozumiała, że jesteś wspaniała i Magda na pewno też to w tobie dostrzegła, gdy zabiłaś tych Wygnańców.

A więc, choć poczucie winy nadal osłaniało mnie własnym cieniem, nie zwlekałam. Następnego ranka obudziłam się bardziej zdeterminowana niż wcześniej, gotowa na to, co miało się wydarzyć.

Pragnęłam zabić wszystkich Wygnańców. Pomścić śmierć Magdy. Pokazać im, że ja złamię ich bardziej, niż oni mnie.

Ale to musiało poczekać.

We wtorek odbył się pogrzeb. Od piątku jedyne wieści, jakie zdobyłam, to te związane z umorzeniem sprawy zabójstwa Magdy oraz z godziną pogrzebu. Przez ten krótki czas byłam zestresowana, ponieważ obawiałam się, że cała rodzina będzie czytać ze mnie, jak z otwartej księgi i odkryją całą prawdę. Że nie zdołałam uratować kuzynki.

I gdyby nie Fabian, który w tym czasie stał się dla mnie kołem ratunkowym, upadłabym na samo dno. Jego obecność całkowicie wystarczyła. Nie musiał nic mówić, w jego oczach dostrzegałam wszystko. Również był w żałobie, ale dodawał mi otuchy, poprzez ciszę mówiąc, że sobie poradzę. Że nie jestem niczemu winna.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz