Rozdział trzydziesty-czwarty

27 4 0
                                    

Fabian czuł od samego początku, że cała ta sytuacja jest naprawdę dziwna... 

I niepokojąca.

Każdego dnia spoglądał na uśmiechającą się Monikę, ale wiedział, że tym sposobem maskuje tylko swoje złe samopoczucie.

Jednocześnie nienawidził cały świat za to, że w tak krótkim czasie tyle zła, bólu i cierpienia musiało spaść akurat na Monikę. A to, że bezradność tylko przypominała mu, że jest nic nie wartym wampirem, który nie jest w stanie nawet pomóc swojej żonie... Dobijała go jeszcze bardziej.

- Tato? – Connor pociągnął go za rękę, przywracając Fabiana do rzeczywistości. – Dlaczego wracamy wcześniej? Przecież nie zapolowaliśmy.

Wampir w duchu się skrzywił. Okropne myśli ciągle zaprzątały mu głowę i nie potrafił skupić się na czynności, którą obiecał Connorowi... Polowanie.

Miał świadomość, że dla chłopca to cios prosto w serce. Ale instynkt Fabiana ciągle powtarzał, że coś jest na rzeczy. Dlatego zanim zaszli za daleko Fabian z poważną miną oświadczył synowi, że muszą w tej chwili wracać do domu, a polowanie odłożą na inny dzień.

Nie miał zamiaru zlekceważyć swojego instynktu. On nigdy się nie mylił. Dla wampirów to była jak rzecz święta, która nie raz pomogła im przeżyć, choć w dzisiejszych czasach ma inne zastosowanie.

- Wiem, Connor – powiedział ciężko wzdychając. – Ale mam dziwne przeczucie, synku. I jest związane z mamą.

- I z jej stanem zdrowia?

Fabian po raz kolejny pozwolił sobie na chwilę zadumy nad mądrością jego syna, który z dnia na dzień rozumiał coraz więcej.

- Tak.

- Obiecała, że zadzwoni do wujka Richarda.

I oby tej obietnicy dotrzymała.

- To i tak mnie nie uspokaja.

- Mama wyzdrowieje – powiedział pewnym siebie głosem, wyprzedzając o kilka kroków Fabiana. – Mama jest Wybrańcem. A Wybrańcy to silne wampiry. Nie poddają się tak łatwo.

W to akurat wierzył najbardziej.

Jednocześnie rozumiał, że Monika nie bez powodu wysłała ich na polowanie. Znał swoją żonę na tyle dobrze, że wiedział, że zbliżający się Wygnańcy przerażają ją coraz bardziej. I chciała, aby te kilka ostatnich dni Connor spędził jak najlepiej.

Jakby powoli przestała wierzyć w to, że sobie poradzą, że wygrają. Ciągle jednak Fabian zrzucał to na jej złe samopoczucie.

- Gdy Richard się pojawi na pewno powie nam, dlaczego mama tak źle się czuje. – zapewnił Connor Fabiana, choć sam musiał przyznać, że chłopczyk zapewne wiedział o tym od dłuższego czasu. Być może to Fabian potrzebował usłyszeć te słowa... Nawet sam od siebie.

Powrót do domu zajął im trochę ponad pół godziny, zwłaszcza, że Connor nie był przyzwyczajony do tak długich dystansów i droga powrotna zajęła im dłużej niż Fabian przypuszczał. Ale kiedy w oddali zobaczył budynek, odetchnął głęboko z ulgą, na moment nie zwracając uwagi na dziwne przeczucie, które pojawiło się znikąd. Dopiero później zdał sobie sprawę z tego, co się właśnie stało.

- Tato! – krzyknął Connor, odwracając się ku niemu. – Mamy nie ma w domu!

Chłopczyk był na tyle blisko, że wyczuł tą niedogodność szybciej niż sam Fabian. Poczuł tylko jak blednie, a przez mgłę, która na moment przesłoniła mu widok, ujrzał, jak jego syn biegnie w stronę domu.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz