ROZDZIAŁ 1 - Nigdy tego nie zrobiłam (cz.2)

770 35 1
                                    


Na przyjęciu, w domu, dwadzieścia trzy lata wcześniej...

- Hej.

- Hej.

Zaczął to. Obserwował mnie, odkąd przybył tam dziesięć minut temu i nie ukrywał tego. Potem przyszedł prosto do mnie i zaczął.

Podobało mi się to.

Podobało mi się też, że podszedł, nie marnując dużo czasu.

Ale przede wszystkim podobało mi się, jak niesamowicie słodki był.

Słodki i ostry.

Trzymając w dłoni kubek z piwem, wpatrywałam się w niego.

Boże tak, był słodki. Taki słodki.

Ale uroczy w taki sposób, że moja matka nie zwijałaby się w kłębek w nocy, pewna, że jej córka ma doskonały gust co do mężczyzn. Innymi słowy, nie rozmawiałam z dobrze ubranym facetem, o którym wkrótce miałam się dowiedzieć, że ma misję życiową, którą wybrał jako chłopiec, a mianowicie bycie astronautą lub uzdrowicielem z raka.

Był słodki w sposób, w jaki moja matka rozpaczała, modliła się, żyła w strachu, a mój ojciec rozważał popełnienie morderstwa (byłby to jeden z wielu powodów, dla których moja matka żyłaby w strachu).

Ale patrząc w jego ciepłe, brązowe oczy, po raz pierwszy w życiu nie obchodziło mnie, co pomyślą moi rodzice.

Po prostu obchodziło mnie to, że stał blisko mnie na przyjęciu Kellie, podszedł do mnie i powiedział – Hej.

- Nazywam się Logan – powiedział mi.

Boże, miał nawet fajne imię.

- Millie - odpowiedziałam.

Widziałam, jak jego oczy rozszerzają się nieco, zanim wybuchnął śmiechem.

To nie było zbyt miłe.

Odsunęłam się trochę od niego, czując się zraniona.

Wciąż chichotał, ale zauważył mój ruch i skupił się na mnie, pytając - Dokąd idziesz?

– Potrzebuję świeżego piwa – skłamałam.

Zajrzał do mojego pełnego kubka.

Potem spojrzał na mnie, uśmiechając się.

O Boże, tak. Był taki słodki.

Ale był trochę złośliwy.

To znaczy, moje imię nie było śmieszne. To było staromodne, ale tak miała na imię moja prababcia. Moja matka ją uwielbiała, a babcia żyła wystarczająco długo, żebym ja też ją uwielbiała.

Podobało mi się moje imię.

- Masz Millie wypisaną na sobie – stwierdził.

Cóż za dziwna rzecz do powiedzenia.

A co dziwniejsze, to było tak, jakby wiedział, o czym myślę.

- Co? - Zapytałam.

- Kochanie, te wszystkie włosy, które nie wiedzą, czy chcą być rude, czy blond. Te duże brązowe oczy - Jego gładki, głęboki głos zniżył się w sposób, który poczułam w brzuchu - To - Podniósł swój kufel z piwem, wyciągając jeden palec i wskazując blisko moich ust, więc wiedziałam, że wskazuje na mały pieprzyk, który znajdował się tuż przy prawym kąciku mojej górnej wargi - Urocze. Słodkie. Nie ma lepszego imienia dla dziewczyny z tym wszystkim niż Millie.

Przejść przez ogieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz