Na przyjęciu, w domu, dwadzieścia trzy lata wcześniej...
- Hej.
- Hej.
Zaczął to. Obserwował mnie, odkąd przybył tam dziesięć minut temu i nie ukrywał tego. Potem przyszedł prosto do mnie i zaczął.
Podobało mi się to.
Podobało mi się też, że podszedł, nie marnując dużo czasu.
Ale przede wszystkim podobało mi się, jak niesamowicie słodki był.
Słodki i ostry.
Trzymając w dłoni kubek z piwem, wpatrywałam się w niego.
Boże tak, był słodki. Taki słodki.
Ale uroczy w taki sposób, że moja matka nie zwijałaby się w kłębek w nocy, pewna, że jej córka ma doskonały gust co do mężczyzn. Innymi słowy, nie rozmawiałam z dobrze ubranym facetem, o którym wkrótce miałam się dowiedzieć, że ma misję życiową, którą wybrał jako chłopiec, a mianowicie bycie astronautą lub uzdrowicielem z raka.
Był słodki w sposób, w jaki moja matka rozpaczała, modliła się, żyła w strachu, a mój ojciec rozważał popełnienie morderstwa (byłby to jeden z wielu powodów, dla których moja matka żyłaby w strachu).
Ale patrząc w jego ciepłe, brązowe oczy, po raz pierwszy w życiu nie obchodziło mnie, co pomyślą moi rodzice.
Po prostu obchodziło mnie to, że stał blisko mnie na przyjęciu Kellie, podszedł do mnie i powiedział – Hej.
- Nazywam się Logan – powiedział mi.
Boże, miał nawet fajne imię.
- Millie - odpowiedziałam.
Widziałam, jak jego oczy rozszerzają się nieco, zanim wybuchnął śmiechem.
To nie było zbyt miłe.
Odsunęłam się trochę od niego, czując się zraniona.
Wciąż chichotał, ale zauważył mój ruch i skupił się na mnie, pytając - Dokąd idziesz?
– Potrzebuję świeżego piwa – skłamałam.
Zajrzał do mojego pełnego kubka.
Potem spojrzał na mnie, uśmiechając się.
O Boże, tak. Był taki słodki.
Ale był trochę złośliwy.
To znaczy, moje imię nie było śmieszne. To było staromodne, ale tak miała na imię moja prababcia. Moja matka ją uwielbiała, a babcia żyła wystarczająco długo, żebym ja też ją uwielbiała.
Podobało mi się moje imię.
- Masz Millie wypisaną na sobie – stwierdził.
Cóż za dziwna rzecz do powiedzenia.
A co dziwniejsze, to było tak, jakby wiedział, o czym myślę.
- Co? - Zapytałam.
- Kochanie, te wszystkie włosy, które nie wiedzą, czy chcą być rude, czy blond. Te duże brązowe oczy - Jego gładki, głęboki głos zniżył się w sposób, który poczułam w brzuchu - To - Podniósł swój kufel z piwem, wyciągając jeden palec i wskazując blisko moich ust, więc wiedziałam, że wskazuje na mały pieprzyk, który znajdował się tuż przy prawym kąciku mojej górnej wargi - Urocze. Słodkie. Nie ma lepszego imienia dla dziewczyny z tym wszystkim niż Millie.
CZYTASZ
Przejść przez ogień
RomanceMillie Cross wie, jak to jest płonąć dla kogoś. Była młoda i dzika, a on był dzikszy - motocyklista Chaosu, który sprawiał, że jej serce waliło jak młotem. Dwadzieścia lat później szansa Millie na ucieczkę z dawną miłością budzi pragnienie, którego...