ROZDZIAŁ 15 - To Chaos

451 27 2
                                    


High

High siedział w tawernie Bonnie Brae z resztkami ogromnej pizzy na stole między nim a jego dziewczynami w ich boksie.

Cleo siedziała rozparta na tyłku i chrupała.

Zadie klęczała, opierając się o stół łokciami i pożerając.

Rzadko zdarzało się, żeby jego mała córeczka tak nie siedziała. Domyślał się, że robiła to, bo zawsze musiała być gotowa, by rzucić się na każdą przygodę, która stanęła jej na drodze.

To samo było z tym, jak siedziała jego Cleo. Życie będzie takie, jakie będzie, a ona zmierzy się z nim na własnych warunkach.

Zgodnie z planem odebrał je ze szkoły. Zabrał je do domu. Upewnił się, że odrobiły lekcje i uporządkowały naczynia w kuchni po śniadaniu, żeby ich mama nie wróciła z pracy do domu, by stawić czoła temu gównu. To samo z ich pokojami.

Potem, zanim Deb wróciła do domu, zabrał je na pizzę.

On i Deb ograniczali ilość czasu, jaki spędzali w swojej obecności. Nie żeby się nie dogadywali. Tylko chodziło o to, że coś takiego mogło wzbudzić nadzieje Zadie.

Nie mieli w zwyczaju unikania się nawzajem, żeby dziewczyny nie martwiły się, że sprawy między nimi się psuły.

Po prostu nie spędzali ze sobą dużo czasu – wyjątkami były okazjonalne kolacje i zwykłe przekazanie odwiedzin – więc dziewczyny wiedziałyby, że to było spoko, ale nie myślałyby o niczym więcej.

Teraz okazjonalna kolacja się kończyła. Deb poradziłaby sobie z tym. Ale za każdym razem, gdy miał dziewczyny poza weekendami, ten czas spędzał z Millie.

Odkąd je odebrał, zdecydowana większość rozmowy dotyczyła tego, co robili podczas śnieżycy, chociaż przez większość tego czasu wisiały przed telewizorem. Nawet z tym Zadie potrafiła wymyślać szalone historie o wszystkim. Mogłaby gadać na igrzyskach olimpijskich i zdobywać złoto, włączając w to leniuchowanie i oglądanie telewizji.

Ale pizza była prawie zdziesiątkowana. Musiał zabrać je do domu, żeby Deb mogła je ułożyć przed snem. I musiał wrócić do Millie.

Mimo to ich chwile były teraz rzadkie, więc kiedy je miał, delektował się nimi. To oznaczało, że High usiadł wygodnie, patrząc, jak jego dziewczyny jadły, Zadie bełkocząc i dał sobie chwilę, żeby je obejrzeć.

I chociaż to zrobił nie po raz pierwszy, zauważył, że najwyraźniej jego geny były dominujące.

Nie miały w sobie nic z matki.

Deb była blondynką o niebieskich oczach. Kiedy zaczęła siwieć, zaszokowała go, troszcząc się o to i biorąc kolor z butelki. Zrobiła to w ich łazience, zasmradzając całe pomieszczenie, co mu się nie podobało. Ale nic nie powiedział, bo to nie było tego warte z powodu wyniku, bo to, co zrobiła, sprawiło, że wyglądała dobrze.

Była ładna. Była stosunkowo drobna.

I w niczym nie przypominała swoich dziewcząt.

Nie wyglądała też jak Millie.

Millie miała metr siedemdziesiąt, co oznaczało, że była dość wysoka, zgrabne, długie nogi, za którymi przepadał, ale była na tyle niska, że mogłaby założyć szpilki, a on i tak by ją prześcignął. Millie też miała na sobie ciało. Okrągły tyłek. Pełne cycki. Trochę brzucha nawet w czasach, gdy byli młodsi, coś, czego nie straciła w międzyczasie.

Podobało mu się to. Wszystko. Jeszcze przed Millie to kształt Millie przyciągał go do kobiet.

Deb miała metr sześćdziesiąt dwa. Uważała na to, co jadła. W porze lunchu ćwiczyła, a w weekendy chodziła na siłownię. Miała co najmniej dwa kilo niedowagi.

Przejść przez ogieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz