ROZDZIAŁ 11 - Dziura w mojej duszy (cz.2)

388 32 2
                                    

###

Chodząc z dziurą w duszy.

Spojrzałam na niego.

Spojrzałam na leżącego na mnie Logana.

Był z powrotem.

Leżąc na mnie.

Wiedział to wszystko.

Rozumiał to.

Nie był na mnie zły.

Wyłożyłam to i miałam dramat i obudziłam się następnego dnia, gdy Logan robił bekon i mówił mi, że wróciliśmy.

Wróciliśmy.

– Nie wiem, ale myślę, że albo się rozchoruję, zacznę płakać, albo wpadnę w katatonię – wyszeptałam, zdecydowanie zbyt nieprzytomna, by móc przetworzyć wszystko, czego doświadczałam.

Poczułam, jak jego ciało rozluźniło się na moim.

- To pierwsze, wyświadcz mi przysługę i daj mi znać, żebym mógł zabrać cię do toalety. Tłuszcz z bekonu na prześcieradłach jest tym, z czym mogę żyć. Rzygi, nie tak bardzo.

Poczułam dziwną potrzebę histerycznego śmiechu, która we mnie buzowała i wcale nie była zła.

Niepewnie położyłam ręce na jego bokach, czując pod nimi koszulkę, ciepło i twardość Logana.

Wróciliśmy.

- Millie.

Skupiłam się na nim, a nie na niepodważalnym dowodzie tego, co Logan mówił, obciążając mnie, ogrzewając mnie przez koszulkę i zobaczyłam, że jego oczy przeszukiwały moje, jak wyglądał wtedy, kiedy stał przed łazienką.

Ciepło i troska.

Logan.

Mój Logan.

Był z powrotem.

Moje palce zacisnęły się na jego koszulce.

- Tęskniłam za tobą.

To nie był szept.

To był oddech.

Były ledwo słyszalne, a każde słowo było obciążone cierpieniem i historią.

Ale on to usłyszał, a potem ja usłyszałam jego jęk, poczułam, jak przedzierał się przez niego, przedzierał się przeze mnie.

Ból.

Dźwięk przepełniony bólem.

Wydał dźwięk uwalniający ból.

Potem jego twarz znalazła się na mojej szyi, leżeliśmy po bokach, a jego ramiona były zamknięte wokół mnie.

Przesunęłam dłońmi po jego plecach i ponownie zacisnęłam je w pięści na materiale, chwytając go tak, jak powinnam była dwadzieścia lat temu.

Jakbym nigdy nie miała pozwolić mu odejść.

Odwróciłam głowę, moje usta szukały jego ucha.

- Proszę pocałuj mnie.

Bez wahania, Logan został zobowiązany. Jego ręka przesunęła się w górę, by zakręcić się wokół podstawy mojej głowy, gdzie stykała się z szyją, trzymał ją mocno, wziął moje usta i pocałował mnie głęboko, mocno i mokro.

To bolało, Boże, bolało. Ból był nie do zniesienia.

I wydawało się to całkowicie, niemożliwie, cudownie piękne.

Przejść przez ogieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz