ROZDZIAŁ 10 - Wreszcie (cz.1)

441 33 6
                                    


Millie

Siedziałam z tyłu taksówki, wyczerpana nie do pojęcia, z telefonem przy uchu.

– Nie, wszystko w porządku, Dot – powiedziałam siostrze, co było całkowitym i wierutnym kłamstwem, ponieważ podróże i jetlag dawały mi kopa w tyłek - Czy mój samochód jest u mnie w domu?

- Alan i ja zabraliśmy go tam wczoraj, kochanie. Poza tym trochę tam uprzątnęłam – powiedziała ostrożnie, przekazując mi informacje i robiąc to, nie chcąc mi przypominać, dlaczego moje miejsce zostało tak, jak zostało – Ale czy uważasz, że powinnaś tam zostać? - zapytała, po czym zasugerowała - Może powinnaś zostać tu.

Chciałam zostać z siostrą, Alanem i dziećmi tak długo, jak tylko mogłabym zostać z nimi, bo zamierzałam jak najszybciej przeprowadzić się do Arizony i nie byłabym w stanie ich zobaczyć, kiedy chciałabym je zobaczyć.

Ale byłam padnięta, a to i potrzeba snu i wolnej przestrzeni, aby robić to, co musiałam zrobić, nie sprzyjały posiadaniu w domu dwójki dzieci w wieku poniżej dziesięciu lat.

– Prześpię się u siebie – powiedziałam jej – I nic mi nie będzie – zapewniłam pospiesznie, mając nadzieję, że mi uwierzy, nawet wiedząc, że nie zrobi tego - Muszę tylko zebrać myśli, zacząć zbierać inne rzeczy, a może jutro wieczorem będę mogła przyjechać i zostać z wami?

- Możesz zostać z nami w każdej chwili, wiesz o tym – odpowiedziała.

Wiedziałam.

I zostałabym.

Tak długo, jak zajęłoby mi uporządkowanie spraw w pracy, wystawienie domu na sprzedaż i wydostanie się z Denver.

- Racja - powiedziałam - Jestem prawie w domu. Kiedy tam dotrę, od razu idę do łóżka. Kiedy będę mogla trzeźwo myśleć, zadzwonię do ciebie i zaplanujemy. Okej?

- Okej, Mill. Czegokolwiek potrzebujesz.

Tak zawsze mówiła Dottie.

Cokolwiek potrzebowałam.

I prawie dwa tygodnie temu, po tym, jak jechałam jak szalona, żeby wrócić do domu po tym, co stało się w The Roll, pakując się jak szalona, łapiąc tylko to, czego potrzebowałam, wszystko po to, żeby się stamtąd wydostać i to szybko, gdyby Logan zwariowałby i poszedł za mną, znowu właśnie to zrobiła.

Dała mi to, czego potrzebowałam.

Obudziłam ich, kiedy dotarłam do ich domu. Potem bredziłam i wrzeszczałam, pozwalając, żeby to wszystko wypłynęło, od tego, co wydarzyło się w kamperze Logana, po Hop'a śpiewającego „Far Behind" i całą resztę.

Kiedy tego słuchał, Alan, dobry człowiek, dobry mąż, facet, który kochał swoją żonę jak szalony i kochał też jej siostrę, trzymał się w ryzach. Wiedziałam, że był bliski utraty opanowania. Taki oszalały z wściekłości ścigający Logana i dający z siebie wszystko, by go skopać (co byłoby interesującym scenariuszem, bo Alan był twardzielem, więc byłoby to bliskie dopasowanie, chociaż podejrzewałam, że Logan nie walczyłby czysto).

Ale nie stracił tego, ponieważ w tym momencie musiał być ze mną i robić wszystko, co w jego mocy, aby pomóc swojej kobiecie pomóc jej siostrze.

I to zrobił.

Dottie jak zwykle trzymała wszystko w kupie i połączyła się z Internetem, żeby mnie osłaniać.

Pozwalała mi też pożyczać rzeczy do zabrania ze sobą. Po załatwieniu sprawy, co u Dottie nie trwało długo, wsiedliśmy do samochodu i zabrała mnie na lotnisko.

Przejść przez ogieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz