ROZDZIAŁ 2 - Każdy jego oddech (cz.1)

641 28 0
                                    


Millie

Obecnie...

To, co miałam zrobić, było śmieszne.

I być może szalone.

Ale i tak miałam to zrobić.

Minął tydzień, odkąd zobaczyłam Logana w Chipotle.

Nadal miałam ten kosz szpinaku i torby pomarszczonej marchewki w mojej lodówce i nadal były tam jedynymi rzeczami. Tyle że kosz szpinaku nie był teraz zwiędły, ale zamiast tego zepsuty.

Powinnam go wyrzucić.

Nie wyrzuciłem.

Pracowałam.

Kupowałam fast food (lub gotowe, choć bez sałatek).

Spałam.

Oglądałam telewizję.

I myślałam o Loganie.

Nie mogłam go wyrzucić z głowy. Nawet śniłam o nim.

I nie były to dobre sny. To były sny o jego odejściu. To były sny, w których krzyczał na mnie, że byłam tchórzem. Że zmarnowałam swoje życie. To były sny, w których pchał na huśtawce małą dziewczynkę bez twarzy, uśmiechając się do kobiety bez twarzy, która, nawet jeśli nie miała twarzy, wiedziałam, że była piękna i zdecydowanie nie była mną.

Innymi słowy, złe sny.

Sny, które nawiedzały mnie nawet wtedy, gdy nie spałam.

Więc teraz byłam tutaj i to było śmieszne, głupie, szalone.

Dottie byłaby wkurzona, gdyby wiedziała, że tu byłam. Dwadzieścia lat walczyła o wyciągnięcie mnie z sideł Logana, sideł, w które zostałam złapana, mimo że on mnie tam nie chciał i nawet nie było go w moim życiu.

Chciała, żebym poszła dalej. Błagała mnie nawet, żebym ruszyła dalej. Na początku chciała, żebym wróciła do Logana (i o to też mnie błagała). Kiedy zdała sobie sprawę, że tak się nie stanie, chciała, żebym poszła na randkę, poszła do psychiatry, żeby zaczęła żyć, jakimkolwiek życiem bez Logana.

Nic z tego nie zadziałało.

Teraz nie mogłam go wyrzucić z głowy.

Więc tam byłam.

– Gówno, cholera, cholera – szepnęłam, patrząc na fasadę zajazdu.

Był zaniedbany, bliski ruiny. Miał na zewnątrz odpryski farby. Napis na górze, na którym widniał napis SCRUFF, był ledwo widoczny, biorąc pod uwagę, że była noc i działał tylko neon litery u i apostrof.

O dziwo, Scruff wyglądał tak samo jak dwadzieścia lat temu, kiedy Logan i ja często tu przychodziliśmy.

Tyle że wtedy c również działało, chociaż migotał.

Na zewnątrz stały motocykle, teraz było ich mniej niż wtedy, kiedy to był Logan i moje mieszkanie, bo to było miejsce Chaosu, ale nadal wyraźnie był to bar dla motocyklistów.

Po prostu nie miałam pojęcia, czy jeden z tych motocykli należał do Logana.

Miałam nadzieję, że należał.

I bałam się tego samego.

- Powinnaś iść do domu – powiedziałam sobie.

Powinnam.

Ale dom był tam, gdzie byłam prawie każdej nocy, odkąd kupiłam go i wprowadziłam się do niego jedenaście lat temu. Zmienił się, bo odnowiłam każdy jego centymetr (sama tego nie robiłam – płaciłam ludziom za to – ale to wszystko była moja wizja).

Przejść przez ogieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz