Harry starał się nie opierać całego ciężaru swojego ciała na wspomnieniu mimo tego, że chciało mu jakkolwiek pomóc.
Gdyby ktokolwiek zapytał się czarnowłosego jaki był jego najdziwniejszy dzień "wakacji" ten by odparł ze śmiechem "~Pomoc mojego niedoszłego mordercy w zanoszeniu mnie do Pomfrey, bo moje nogi odmawiały jakiegokolwiek posłuszeństwa". Chłopak zaśmiał się lekko pod nosem uprzednio zwracając tym uwagę starszego czarodzieja, który spojrzał na niego badawczo. Brunet westchnął przeciągle. Wyszli z jego komnaty jakiś czas temu, ale nadal nie widział on punktu docelowego przez co zaczął rozważać wszystkie za i przeciw tego co chciał w tej chwili zrobić. Oczywiście jego "za" wygrały, przez co nic nie mówiąc szybko złapał młodszego za biodra i podrzucił na własne ramię.- Czy ty właśnie niesiesz mnie jak worek ziemniaków? - Harry spytał się z niedowierzaniem w głosie. - Przecież mogę sam iść.
- Jeżeli chcesz, żeby ktokolwiek mnie zauważył to cię postawię i będziemy iść przez nie mniej niż dwie godziny. - odparł starszy nie przyjmując jakiejkolwiek odmowy.
Młodszy doskonale zdawał sobie sprawę, że nie dałby rady iść tempem jakim chciał iść Riddle więc nawet nie chciał próbować go przekonywać, żeby go postawił. Harry westchnął przeciągle i po prostu korzystał z chwili w której stał się workiem ziemniaków. Starał się także przypomnieć, czy nie zjadł czegoś nie odpowiedniego bądź czy to nie początek "Rutyny", jednak po zachowaniu starszego wywnioskował, że po prostu to jego własna wina, a mianowicie brak jakiegokolwiek snu przez całą dobę.
- Nie śpij mi tam. - powiedział zgryźliwie brązowooki.
- Nie śpię, chcę ale wiem, że nie mogę..
- Chociaż tyle dobrego, że jeszcze twój rozum funkcjonuje. - Riddle lekko się zaśmiał. - Za kilka minut będziemy na miejscu.
- I po co mi o tym mówisz, przeciez to nie moje nogi stawiają kroki. - czarnowłosy przewrócił oczami.
- Do czego to doszło. - brunet nie dawał mu satysfakcji z tego, że może sobie mówić co dusza zapragnie. - Wybraniec niesiony przez Czarnego Pana do Skrzydła Szpitalnego w biały dzień.
- Chyba chciałeś powiedzieć wieczór. - Harry wygodniej się ułożył na ramieniu starszego. - Jak zamierzasz mnie dać do środka wiedząc, że Pomfrey jest na kolacji?
- Znasz takie zaklęcie jak Alohomora? - Tom próbował powstrzymać śmiech, nie zdawał sobie sprawy, że denerwowanie chorego Wybrańca może być tak przyjemne, a czekanie na jego odpowiedź wręcz komiczna.
- Sprawia ci przyjemność moja sytuacja zdrowotna?
- Ależ skądże, nie widzisz jak bardzo się o ciebie martwię? Niosę cię specjalnie w rękach, bo dbam o twoje zdrowie.
- Chcesz mi powiedzieć, że przerzuciłeś mnie przez ramię jak worek nic nie wartych ziemniaków tylko po to żebym szybciej wyzdrowiał? - chłopak lekko się zaśmiał. - Czuję się zaszczycony będąc dosłownie w rękach samego Voldemorta.
- Ja też cię uwielbiam.
- Merlinie dopomóż, można cię zamienić na oryginał? - Harry zaśmiał się dość donośnie przez co od razu zamknął usta dłońmi.
- Ta zniewaga krwi wymaga i jednak wolałbym żebyś nie wybuchał z nienadzka śmiechem, ja chcę jakoś jeszcze być dyskretny ale ty to psujesz.
- Nie moja wina, przestań mnie rozśmieszać. - czarnowłosy lekko zmarkotniał.
- Przepraszam, staram się, żebyś jakkolwiek nie zasnął. - starszy wyjaśnił mu dlaczego starał się go rozśmieszać, żeby tylko młodszy nie zmrużył oka. - Ale spójrz, jesteśmy na miejscu i drzwi są otwarte.
- Czyżby Pani Pomfrey jednak magicznie wiedziała, że będę chory? - zielonooki zapytał się w przestrzeń, kiedy wspomnienie delikatnie go z siebie ściągało. - Wchodzisz ze mną czy wracasz do komnaty?
- A jak mnie ktoś zobaczy? - brunet spojrzał na młodszego jak na wariata.
- Przypuszczam, że Poppy dowiedziała się o twoich przechadzkach po Hogwarcie, tak samo jak mieszkanie w nim. - powiedział nie patrząc się starszemu w oczy. - To ona mi powiedziała, że drzwi, które minąłem były od twoich prywatnych komnat..
- Chcesz mi jeszcze jakieś ważne informacje przekazać? - spojrzał na niego z westchnieniem. - Nie? To właź.
Harry pokręcił lekko głową, mógł wcześniej powiedzieć wspomnieniu, że starsza czarownica może podejrzewać jego pomieszkiwanie w zamku.
CZYTASZ
The Last Pair (Wolno Pisane)
Fanfiction!!Wolno Pisane!! Harry jest ostatnim ze swojego gatunku, wszystkie inne omegi były zniszczone, uśmiercone, bądź stawały się betami. Jednak znajduje on nieświadomie swojego mate, przez co starają znaleźć pomiędzy sobą porozumienie a także pokój.